Rozdział
2
Ponownie
człowiek
A-Frame.
I
Max.
„O
mój Boże” - mruknęłam do poduszki, gdy otworzyłam oczy i przewróciłam się na
plecy, wspomnienia zalały mój zamglony mózg.
Nie
mogłam być pewna, że pamiętam każdą sekundę, ale pamiętałam wystarczająco dużo,
aby być upokorzoną. Upokorzoną bardziej niż kiedykolwiek w całym moim życiu.
Musiałam
się stamtąd wydostać. Natychmiast.
Odrzuciłam
kołdrę, przerzuciłam nogi z łóżka i wstałam. Musiałam dać sobie chwilę, żeby
się przyzwyczaić do pozycji, więc to zrobiłam. Miałam zawroty głowy i trochę
zapchany nos, ale poza tym znów czułam się człowiekiem.
Wystarczająco
człowiekiem, by uciec.
Podeszłam
do balustrady i spojrzałam na dół, w lewo, a potem w prawo. Maxa nie było w
kuchni ani w salonie.
Wyjrzałam
przez okna i zobaczyłam śnieg i sosny, biało-zielone, poszarpane szczyty
przełamujące błękitne niebo, zapierający dech w piersiach krajobraz, bajeczny
widok jak okiem sięgnąć.
Zobaczyłam
również, że podjazd został oczyszczony ze śniegu, w tym duży, równy obszar
przed domem. Jedyny pas, który prowadził do drogi, został również oczyszczony,
podobnie jak droga tu dochodząca. Mój wypożyczony samochód stał przed domem,
świecąc w słońcu, tak jasno, że aż łzawiło. Wyglądało na to, że nigdy nie
został dotknięty przez śnieg.
Nie
było Cherokee.
„Max?”
- zawołałem, mój głos brzmiał jak niesprawdzony, słaby. Odchrząknęłam i zawołałam
głośniej - „Max?”
Nic.
Dzięki
Bogu. Pojechał.
A
potem wiedząc, że powinnam się ruszyć, po prostu stałam tam, wszystko, co
musiałam zrobić, dopadło mnie i nacisnęło na mnie. Nie wiedziałam, co zrobić
najpierw.
Zawsze
miałam okropny zwyczaj patrzenia na każdy problem, nieważne jak duży, jako na
cały problem. Charlie zawsze mówił mi, żebym to rozwiązywała po kolei, robiła z
dużego problemu mniejsze i robiła to krok po kroku.
Spojrzałam
na łóżko i moją walizkę.
Prysznic.
Najpierw weź prysznic, ubierz się, weź coś do jedzenia, szybką przekąskę,
energię. Woda, musiałam się nawodnić. I kawa. Potrzebowałam kofeiny. Następnie
napisz list z podziękowaniami dla Maxa, spakuj samochód i wyjdź stamtąd, zjedź
z góry i spędź dwa tygodnie w Denver.
Tak
naprawdę nigdy nie byłam w Denver. Tylko na lotnisku i w sklepie spożywczym,
ale wydawało mi się, że to cudowne miejsce. A ludzie mieszkali w Denver,
musiało być coś do zrobienia. Kina. Zakupy. Muzea. Mogłabym znaleźć coś do
roboty w Denver. Może mogłabym znaleźć mnie w Denver. Może mogłabym wymyślić
swoje życie w Denver.
To
było w Denver.
Poszłam
do torby i wyciągnęłam rzeczy, których potrzebowałam, poszłam do łazienki,
wrzuciłam je tam, a potem z powrotem do walizki po ubrania.
Potem
zauważyłam łóżko i zostałam skierowana w bok, kiedy zdecydowałam, że powinnam
zmienić pościel na łóżku. Nikt nie chciał spać w łóżku po tym, jak był tam
chory. Max mógł być palantem, kiedy go pierwszy raz spotkałam, ale nie był palantem, kiedy byłam chora.
Zasługiwał na czyste prześcieradła.
Więc
ściągnęłam dużą, puszystą, czekoladowo-brązową kołdrę i szarpnęłam prześcieradło
z łóżka, rzucając je na stos u stóp. W reklamie internetowej A-Frame napisano,
że ma pralkę i suszarkę. Po prysznicu włożę prześcieradło do prania i w notatce
powiem Max’owi, gdzie je znaleźć, żeby nie pomyślał, że z nimi wyszłam. Nie
żeby myślał, że ukradnę jego prześcieradła, ale kto wie. Podczas wypożyczania
ludzie robili różne dziwne rzeczy.
Poszłam
do łazienki i zatrzymałam się przed lustrem, kiedy spojrzałam na siebie.
„O
mój Boże” - szepnęłam.
Twarz
miałam bladą, pod oczami miałam fioletowo-niebieskie cienie, ale to włosy
przykuły moją uwagę. Były katastrofą. Nie miałam wiele szczęścia w życiu, ale
jedyną rzeczą, z którą mi się poszczęściło, były moje włosy. Miałam ich dużo,
były grube i wyglądały dobrze praktycznie o każdej porze dnia i nocy, nawet po
przebudzeniu lub gdy nie myłam ich przez kilka dni. Miałam kilka niefortunnych
trwałych ondulacji, gdy byłam młodsza, ale zwykle wyglądały świetnie, bez
względu na długość, fryzurę lub, szczerze mówiąc, kolor.
Obecnie
byłam mocno rozświetloną jasną blondynką, pasemka blond rozjaśnione przebiegały
przez moje naturalnie nieco mysie brązowe włosy i pozwoliłam im odrosnąć trochę
za długo.
Teraz
były tłuste, częściowo zmatowiałe i przerażające.
Odepchnęłam
przerażającą wizję, umyłam zęby, umyłam twarz i wskoczyłam pod prysznic. To
mnie bardzo osłabiło. Dopiero co walczyłam z poważną gorączką i nie jadłam nic
od kto wie, jak długo. Powinnam chyba była najpierw odpocząć, zdecydowanie
poświęcić chwilę, żeby zjeść banana czy coś, ale nie miałam pojęcia, gdzie jest
Max. Miałam nadzieję, że był w pracy.
To
dałoby mi dużo czasu na zrobienie tego, co muszę zrobić i ucieczkę.
Wyszłam
spod prysznica, namaściłam ciało, poperfumowałam się i przeczesałam włosy
grzebieniem, rozkoszując się uczuciem czystości. Uznałam, że prysznice
zdziałają cuda. To były mini-cuda. Zwłaszcza prysznic Maxa, który był
oddzielony od wanny, wyłożony pięknym ciemnoszarym i brązowym żyłkowanym
marmurem i wystarczająco duży dla dwóch osób.
Wciągnęłam
bieliznę i dżinsy, które kupiłam, a na które Niles pokręcił głową, kiedy mu je
pokazałam. Niles nie rozumiał dżinsów ani innych rzeczy, które kupiłam na moją
rustykalną przygodę w Kolorado, myśląc, że moje zakupy pomogą mi dopasować się
do tubylców. Niles nosił garnitury do pracy oraz ciemno szare sztruksy i
kaszmirowe swetry, kiedy się zrelaksował i w domu. Nigdy nie widziałam go w
dżinsach i na pewno nie wyblakłych, używanych dżinsach.
Kupiłam
je specjalnie na moją przygodę w Kolorado w sklepie z używaną odzieżą na Park
Street w Bristolu, który specjalizował się w amerykańskich ubraniach vintage.
Były wyblakłe, w tylnej kieszeni było rozdarcie, nici wybielone na biało i
pomyślałam, że wyglądają na biodrówki. Pasowały również, jakby były stworzone
dla mnie, i sprawiały, że mój nieco hojny tyłek wyglądał dobrze. Dlatego je
kochałam.
Połączyłam
je z szerokim, jasnobrązowym paskiem i liliową koszulką z długimi rękawami,
która miała dopasowane rękawy tak długie, że zakrywały mi nadgarstki i miała
dekolt w łódkę, który był tak szeroki, że czasami spadał mi z ramienia.
Potem
zebrałam wszystkie swoje rzeczy, wyszłam z łazienki, poczułam smażony bekon i
zobaczyłam, że zabrano brudną pościel.
Powoli
zamknęłam oczy.
Prawdopodobnie
nie powinnam była poświęcać czasu na rozbieranie łóżka, chociaż byłoby to
niegrzeczne.
I
może powinnam była zrezygnować z balsamu i prawdopodobnie nie stać pod silnym,
gorącym strumieniem prysznica przez pełne pięć minut, po prostu pozwolić wodzie
obmyć mnie i przywrócić mnie do życia.
Cóż,
Max był w domu i nie miałam wyboru, musiałam mu osobiście podziękować. Nie,
musiałam się z nim zmierzyć, z wysokim, niesamowicie wyglądającym, o szorstkim
głosie Max’em Jakiekolwiek-Było-Jego-Nazwisko, który widział mnie głównie nago
i opiekował się mną, kiedy byłam chora. Więc musiałam to zrobić - podziękuję mu
osobiście.
Skończ z tym,
mawiał do mnie Charlie. Zawsze dobrze
jest robić gówniane rzeczy szybko, usuwać je z drogi.
Charlie,
jak zawsze (jeśli tam był, ale niestety go nie było) miał rację.
Westchnęłam,
rzuciłam koszulkę Maxa na fotel i wrzuciłam przybory toaletowe do torby. Następnie
bosymi stopami podeszłam do spiralnych schodów i zeszłam na dół.
Kiedy
weszłam do salonu, zobaczyłam go stojącego przy kuchence, odwróconego do mnie
plecami. Miał na sobie inną koszulkę termo, tym razem bez flaneli. Miała kolor
wina i idealnie do niego pasowała. Może trochę zbyt perfekcyjnie. Można było
nawet zobaczyć niektóre jego mięśnie widoczne przez koszulkę i wydawało się, że
jest ich dużo. Znów miał na sobie wyblakłe dżinsy. Fale jego gęstych włosów z
tyłu były równie doskonałe, jak z przodu. Może nawet doskonalsze. Może nawet
jego włosy były definicją doskonałości.
Byłam
pięć kroków od baru, kiedy odwrócił się z widelcem w dłoni.
Uderzyły
we mnie jego szare oczy, przeleciały od stóp do głów i z powrotem, uśmiechnął
się, a ja przestałam się ruszać.
„Ona
żyje” - powiedział swoim dziwnie atrakcyjnym, chrapliwym głosem.
Jego
oczy i głos wydawały się fizyczne, jak dotyk, miły. Poczułam, jak krew napływa
mi do policzków, gdy podniosłam rękę do włosów i stwierdziłam, że są mokre i
śliskie zaczesane do tyłu, więc opuściłam dłoń i głowę, i patrząc na swoje
stopy, wymamrotałam - „Przepraszam”.
„Za
co?” - zapytał, a ja znów na niego spojrzałam.
„Za
…”
„Wstrzyknęłaś
sobie wirusa grypy?”
„Nie.”
„Gówno”
- mruknął i wrócił do pieca.
Cóż,
musiałam przyznać, gówno na pewno się wydarzało. Chociaż nie przytrafiło mi się
już wiele gówna. Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby tego uniknąć przez
długi czas, ale zdarzało mi się to i wiedziałam, że nadal się to zdarza,
ponieważ słyszałam od znajomych, kiedy przydarzyło się im gówno.
„W
każdym razie po prostu…”
„Usiądź”
- polecił, kładąc widelec na blacie i podchodząc do lodówki.
„Przepraszam?”
Miał
otwartą lodówkę, ale spojrzał na mnie - „Usiądź.”
„Myślałam,
że…”
„Potrzebujesz
soku” - oświadczył i wyciągnął coś, co wyglądało na sok żurawinowy, który kupiłam
w Denver.
„Naprawdę,
powinnam tylko…”
Zamknął
lodówkę i przyszpilił mnie oczami - „Księżno, posadź swój tyłek.”
Dobrze.
Co ja na to miałam powiedzieć?
Nie
wiedziałam, ale zaczęłam - „Max …”
„Dupa
na stołek albo ja ci ją tam położę.”
Czy
on był poważny?
„Max,
muszę …”
„Jeść.”
„Przepraszam?”
„Musisz
jeść. Nie miałaś nic w ustach od dwóch dni.”
Zapomniałam
o tym, że był nieco niegrzeczny i zdecydowanie dominujący, i poczułam, jak moja
głowa porusza się do przodu z szarpnięciem, a jednocześnie poczułam, jak moje
oczy rozszerzają się.
„Co?”
- wyszeptałam.
„Byłaś
nieprzytomna przez dwa dni.”
Wyjrzałam
przez okno, jakby krajobraz mógł mi powiedzieć, że to nieprawda (lub prawda).
Potem moje oczy wróciły do Maxa.
„Dwa
dni?”
„Tak.”
„Jest
wtorek?”
„Tak.”
„O
mój Boże” - szepnęłam.
„Usiądź,
Nina.”
Zbyt
zszokowana świadomością, że straciłam całe dwa dni mojej przygody z
przekroczeniem limitu czasu, bez słowa ruszyłam do przodu i usiadłam na stołku.
Max nalał mi szklankę soku żurawinowego i postawił ją na blacie przede mną, po
czym odsunął się.
„Kawa”
- mruknęłam - „proszę.”
„Robi
się.”
„Dwa
dni” - szepnęłam do soku żurawinowego, zanim wzięłam łyk.
„Pamiętasz
coś z tego?” - zapytał, a moje oczy szybko przesunęły się na niego.
Stał
plecami do mnie i nalewał kawę.
Co
ja pamiętałam?
Czy
powiedzieć mu, że tak; pamiętałam, jak się mną opiekował? Dawał mi lekarstwo,
nawadniał mnie, wycierał czoło, kładł się ze mną do łóżka i trzymał mnie, aż
drżenie ustąpiło, zmieniał koszulkę, gładził mnie po plecach? Czy powiedzieć
mu, że pamiętam, że był taki słodki?
Ponieważ
nie zamierzałam o tym myśleć (nigdy), zdecydowałam się skłamać.
„Pamiętać
coś z tego?” - papugowałam.
Odwrócił
się i podał mi kawę - „Tak, całkiem odleciałaś. Czy pamiętasz coś z tego?”
Skinęłam
głową, gdy postawił przede mną filiżankę i stwierdziłam - „Naprawdę odleciałam,
więc właściwie nie. Nic nie pamiętam.”
Obserwował
mnie przez kilka sekund, a potem skinął głową do kubka z kawą i zapytał - „Czy
bierzesz śmietankę?”
„Śmietankę?”
Uśmiechnął
- „Tak, Księżno, śmietanka. Masz to w Anglii?”
„Nie
nazywamy tego śmietanką.”
„Jak
więc to nazywacie?”
„To
czym jest. Mleko.”
„W
porządku, bierzesz mleko?”
„Tak.”
„Cukier?”
„Jeden.”
„Jedno
co?”
„Jeden
cukier”.
Wciąż
się uśmiechał, ale potrząsnął głową i podszedł do lodówki. Wyciągnął litrowy
dzbanek mleka i postawił go obok mnie na blacie. Potem wyciągnął ogromną,
nieotwartą torebkę cukru i, jeśli się nie myliłam, kupiłam ją też w Denver.
Potem położył to obok mleka. Potem otworzył szufladę i przyniósł mi łyżkę.
Potem odwrócił się do swojego bekonu.
Otworzyłam
torebkę cukru, mówiąc - „Nie sądzę, żebym mogła zjeść bekon”.
„Boczek
jest dla mnie. Ty dostajesz owsiankę.”
„O.”
Wbił
dwa jajka na patelni z bekonem i tłuszczem z bekonu, a ja się gapiłam. Potem
podszedł do kredensu i wyciągnął pudełko błyskawicznej owsianki.
Dodałam
łyżeczkę cukru do kawy, a potem spojrzałam na pięciolitrowy dzbanek mleka.
Potem
spojrzałam na swój kubek. Potem mleko. Potem z powrotem.
Jak
miałam dostać kroplę mleka z tego wielkiego pięciolitrowego dzbanka do mojego
kubka bez robienia bałaganu?
Wtedy
usłyszałam - „Słonko, czy chcesz, żeby to nalało się do twojego kubka oczami?”
Spojrzałam
na niego i zapytałam - „Czy masz mały dzbanek?”
Odrzucił
głowę do tyłu i wybuchnął śmiechem, który też był głęboki i żwirowy.
Gapiłam
się ponownie. Co było w tym śmiesznego?
„Co
jest śmieszne?” - zapytałam, kiedy opanował swoją wesołość.
„Nie
urządzam zbyt wielu herbatek, Księżno” - powiedział, wciąż się uśmiechając,
jakbym był bardzo śmieszna.
Nie
byłam pewna, czy podoba mi się, że nazywał mnie „księżną”. Okej, sposób, w jaki
teraz to mówił, był trochę słodki w dziwnie przyjazny, a nawet nieco intymny.
Nie byłam tego taka pewna, jak powiedział to dwa dni temu. To było prawie tak,
jakby nabijał się ze mnie, z wyjątkiem tego, że teraz wydawało mu się, że
myślał, że to żart.
„Może
mogłabyś przestać nazywać mnie księżną”-
zasugerowałam.
„Może
nie mógłbym” - odparł, podszedł do mnie, podniósł galonowy dzbanek, nalał dużą
porcję mleka do mojego kubka, sprawiając, że kawa i mleko zaczęły się pluskać
na blat, po czym odwrócił się i nalał, bez odmierzania, trochę mleka do
błyskawicznej owsianki.
„Mam
na imię Nina” - powiedziałam.
„Wiem
to.”
„Może
możesz mówić do mnie Nina.”
„Tak
też cię nazywam.”
„Raczej
nie księżna.”
Włożył
mleko z powrotem do lodówki i podszedł do mnie, chwytając torebkę cukru, jego
oczy spoczęły na mnie, zanim zwrócił się w stronę płatków owsianych.
„Jeśli
chcesz małego dzbanka na mleko, zdecydowanie jesteś Księżną.”
Postanowiłam
odpuścić. Za jakieś pół godziny nie będzie do mnie nic mówił, ponieważ miałam
być w wypożyczonym samochodzie i jechać do Denver.
„Nieważne”
- mruknęłam i wzięłam łyk kawy.
Potem
patrzyłam, jak sypie łyżką cukier do płatkach owsianych. Jedna
łyżka. Dwa. Trzy. Cztery.
„Czy
to dla mnie?” - zapytałam w pośpiechu, kiedy sięgnął po piątą łyżkę.
Jego
tors skręcił się i spojrzał na mnie - „Tak.”
Robił
mi owsiankę i nie chciałam wyglądać na niewdzięczną, więc wymamrotałam - „Hmmm,
myślę, że cztery wystarczą”.
Dwie
by to wystarczyły, właściwie jedna, ale teraz zadowoliłabym się czterema.
„Twoje
życzenie…” - wymamrotał z powrotem, ale brzmiał na rozbawionego.
Postanowiłam
to też odpuścić.
Włożył
płatki owsiane do kuchenki mikrofalowej, uruchomił ją i wrócił do patelni.
Rzucił wprawnie jaja, a potem widelcem wyjął bekon i bez spuszczania tłuszczu
położył go na talerzu, którego jeszcze nie zauważyłam. Na talerzu były już dwa
tosty oblane masłem i galaretką winogronową.
Zanim
zdążyłam się powstrzymać, oznajmiłam tęsknie - „Tęsknię za galaretką
winogronową.”
Jego
głowa przekręciła się w moją stronę, a na jego twarzy pojawił się wyraz, który
wyglądał, jakby myślał, że jestem zabawna, a jednocześnie był lekko
zdezorientowany - „Tęsknisz za galaretką winogronową?”
Upiłam
łyk soku żurawinowego, obejrzałam się na kuchenkę mikrofalową, ale nie
odpowiedziałam.
Rozmowa
z nim wymagała dużo koncentracji i energii, których w tym momencie nie miałam.
To było dziwne, zachowywał się, jakbym była tam rok, jakbyśmy byli kumplami,
jakby nie wyrzucił mnie praktycznie z domu dwa dni temu, jakby mnie lubił.
Nie
żartowałeś z kimś, kogo nie lubiłeś. Tak przynajmniej powiedziała mi moja mama
lata temu, kiedy wróciłam do domu, narzekając, że wszyscy chłopcy się ze mnie żartują.
Powiedziała, że chłopcy dokuczali
dziewczynom, które
lubią, i czego nauczyłam się w życiu, moja matka rzadko,
jeśli w ogóle, się myliła.
Max
zdecydował się odpuścić i rzucił jajka na talerz, wyłączył palnik, przeniósł
patelnię na inną i stanął przede mną. Uniósł talerz i zaczął jeść.
„Musisz
dzisiaj odpocząć” - powiedział mi podczas jedzenia.
„Tak”
- zgodziłam się i odpocznę tego dnia, ale zrobię to, gdy znajdę hotel w Denver.
Zjadł
bekon, zanim dziwnie poinformował mnie - „Na ścianie przed łazienką na piętrze
jest telewizor. Po prostu otwórz drzwi. To samo poniżej, aby dostać się do
odtwarzacza DVD. Mam tam jakieś płyty DVD. Piloty są w szafce nocnej.”
Gapiłam
się na niego, gdy mieszał jajko - „Przepraszam?”
„Jak
chcesz skorzystać z komputera, hasło to Shauna444”.
„Um…”
- wymamrotałem, po czym powtórzyłam - „Przepraszam?”
Mikrofalówka
zapiszczała, odstawił talerz i odwrócił się do kuchenki, mówiąc - „To jest z
literą U.”
Nie
nadążałam - „Z U?”
Otworzył
kuchenkę mikrofalową, wziął moją miskę, podszedł do mnie, otworzył szufladę,
wrzucił łyżkę do miski i postawił przede mną.
„Shauna.
Z „U”. S-h-a-u-n-a. Potem 444. Wszystko razem.”
„Ale
…”
„Komputer
jest w zamykanym biurku” - kontynuował, podnosząc swój talerz i kawałek bekonu,
po czym jego oczy skierowały się poza mnie do okna, zanim ugryzł.
„Max,
myślę …”
„Kupiłaś
wystarczająco dużo żywności, aby wyżywić armię. Powinnaś mieć z czego zrobić
lunch.”
O
mój Boże. Czy on myślał, że tam zostanę?
„Max
..”
Spojrzał
na mnie - „Powinnaś jeść mało; upewnij się, że już to przeszłaś. Nie byłoby
dobrze mieć cokolwiek bogatego w żołądku, gdyby doszło do nawrotu choroby.”
„Może
powinniśmy …”
Usłyszałam
trzask drzwi samochodu, przestałam mówić i obróciłam się na stołku, żeby się
rozejrzeć. Na zewnątrz, obok Cherokee, stał jeden z tych sportowych
mini-SUV-ów, a nadawało mu bardziej sportowego charakteru to, że był czerwony.
Po schodach podskakiwała młoda kobieta z masą gęstych, lśniących, falistych,
ciemnobrązowych włosów. Miała na sobie jasnoróżową, puszystą kamizelkę, a pod
nią błękitną koszulkę termiczną w coś, co wyglądało jak małe, różowe kropki.
Miała na sobie wyblakłe dżinsy i były obcisłe. Miała też na sobie puszyste buty
z dużymi pomponami z przodu, które kołysały się, gdy podskakiwała po schodach.
Była ładna. Bardzo ładna.
Nie,
była urocza. Uosobienie śnieżnego króliczka.
Była
bardzo, bardzo młoda. O wiele młodsza ode mnie. O wiele młodsza niż, jak
podejrzewałam, był Max.
Miałam
trzydzieści sześć lat, musiał być w moim wieku, może starszy, może młodszy, ale
i tak niewiele.
Wyglądała
na dwanaście lat. Chociaż ponieważ prowadziła, może miała szesnaście lat.
Zatrzymała
się na werandzie i przesadnie, przesadnie radośnie pomachała w naszym kierunku,
podskakując na palcach. Nawet przesadzone, machnięcie też wyglądało uroczo,
jakby była naturalna, co prawdopodobnie było prawdą, ponieważ prawdopodobnie
była cheerleaderką.
Dobry
Panie.
„Becca”
- mruknął Max, spojrzałam na niego, a on złożył kawałek tosta na pół i
powiedział - „Nie będzie mnie przez chwilę.” - Potem odgryzł grzankę i odwrócił
się w stronę zlewu.
„Ja
...”
„Hej!”
- z progu zawołał jasny, wesoły, młody
kobiecy głos.
Odwróciłam
się, żeby spojrzeć, a Becca była w środku, zamykając drzwi, a potem podskoczyła
w stronę baru, a jej pompony do butów kołysały się dziko.
„Hej
Becca” - przywitał się Max.
„Hej
Max” - zawołała Becca, po czym spojrzała na mnie i powiedziała, wciąż bystra,
wciąż wesoła, wciąż młoda - „Hej
tam”.
„Cześć.”
„Musisz
być Niną” - oznajmiła i nie byłam pewna, ale wydaje mi się, że się gapiłam.
Skąd
wiedziała, kim jestem?
Jej
oczy powędrowały wokół mnie.
„Jest
ładna” - powiedziała, podejrzewałam, że o mnie, a nie Max’ie, ponieważ był tam jedyną inną osobą, po czym spojrzała na mnie i jej oczy
opadły na moją klatkę piersiową, zanim oświadczyła, wciąż jasna
i wesoła, a także nieco głośna - „Fajny top! Skąd go masz? Muszę taki mieć.”
„Ja…”
„Możesz
iść na zakupy, Bec, ale byłoby cudem, gdybyś znalazła ten top” - powiedział jej
Max, a ona spojrzała na niego, kiedy skończył - „…i będzie cię na to stać.”
Spojrzałam
na Maxa i powiedziałem, trochę zgryźliwie, głównie z powodu sposobu, w jaki
powiedział to, co powiedział - „To nie było takie drogie.”
„Ponieważ
musi wsiąść do samolotu i polecieć do Anglii, żeby go kupić, to jest drogie” -
powiedział Max.
Miał
mnie tam.
„Anglia” - westchnęła Becca, ale zrobiła
to jasno i wesoło.
„Um…
tak” - powiedziałam do niej.
„Zapomniałam,
że Max powiedział Mindy, że jesteś Angielką.”
Mindy?
Kim była Mindy? I dlaczego Max opowiadał jej o mnie?
„Nie
jestem Angielką” - powiedziałam Becce.
„Kocham
twój akcent.” - oddychała.
„Tak
naprawdę nie mam akcentu.”
„To
takie fajne!” - płakała, jej oczy powędrowały do Maxa
- „Czy to nie jest fajne?”
„To
jest fajne” - zgodził się Max, ale nie brzmiał tak, jakby myślał, że to fajne,
brzmiał, jakby próbował się nie śmiać.
Miałam
na niego spojrzeć, żeby zobaczyć, czy nie próbuje się nie śmiać i może zapytać,
co było tak zabawne, kiedy Becca skupiała moją uwagę.
„O
mój Boże. Bardzo bym chciała mieszkać w innym kraju” - oświadczyła Becca- „Masz
szczęście.”
Ja?
Szczęście? Anglia była piękna, ale…
„Chciałabym
mieszkać gdzieś, gdzie nie pada” - zdecydowała Becca.
„Tam
pada…” - powiedziałam - „…całkiem sporo.”
„Gdybym
tam mieszkała, ile czasu zajęłoby mi zdobycie akcentu?” - zapytała.
„Um…
nie jestem pewna” - odpowiedziałam.
„Musiałabym
ćwiczyć” - oświadczyła.
Pomyślałam
o pogodnej, wesołej, skocznej amerykańskiej cheerleaderce jadącej do Anglii i
ćwiczącej akcent. Wtedy starałam się nie skrzywić.
„Wezmę
buty” - powiedział Max i zobaczyłam, że obchodzi ladę.
„Max”
- zawołałam, ale nie przestawał.
„Zaraz
wracam” - powiedział, nawet się nie odwracając.
„Czy
wszystkie ubrania w Anglii są tak fajne jak ten top?” - zapytała mnie Becca.
„Um…
nie do końca” - odpowiedziałam, a następnie zapytałam - „Czy możesz poczekać
chwilę?” - wskazałam jednym palcem w górę, po czym zeskoczyłam ze stołka i
pospieszyłam za Maxem, który zniknął po spiralnych schodach.
Kiedy
dotarłam do sypialni, siedział na łóżku, ciągnąc za but.
„Max
…”
Przerwał
mi - „Dodatkowe prześcieradła w szafie”.
„Dobrze,
ale …”
Szarpnął
drugi but - „Nie wiem, jak długo to zajmie, czuj się jak w domu.”
„Wyjeżdżam”
- powiedziałam szybko, odchylił głowę i spojrzał na mnie.
„Co?”
„Jadę
do Denver”.
„Nie,
nie jedziesz” - odpowiedział, a jego odpowiedź, która była stanowcza,
nieustępliwa i również zaskakująca, sprawiła, że zamrugałam.
„Nie
jadę?”
„Nie”
- powiedział, wstając i wydawał się bardzo wysoki i bardzo duży. Był oczywiście
bardzo wysoki i bardzo duży w kuchni, ale kuchnia była jasno oświetloną otwartą
przestrzenią. Strych nie był jasno oświetloną otwartą przestrzenią. Bardziej
przypominał jasno oświetlony, intymny kokon. Jego bardzo wysokie, bardzo duże
ciało zdawało się wypełniać go, pozostawiając dla mnie bardzo mało miejsca.
„Ale
ja jadę.”
Podszedł
do mnie, a ja oparłam się chęci wycofania się, głównie dlatego, że za mną były kręcone
schody, a ja spędziłam już dwa dni chora w jego domu, nie chciałam tam skręcać
karku.
Zatrzymał
się o krok ode mnie i powiedział - „Nie jedziesz.”
Potrząsnęłam
głową i zapytałam - „Dlaczego?”
„Musisz
odpocząć.”
„Odpocznę
w Denver”.
„Jadąc
do Denver nie odpoczywa się.”
„W
takim razie wynajmę hotel w mieście i spędzę tam noc, a pojadę do Denver jutro.”
„Tego
też nie zrobisz.”
„Dlaczego
nie?”
„Ponieważ
nie jedziesz.”
Zaczynałam
się złościć. Nieczęsto się złościłam, głównie dlatego, że tak ukształtowałam
swoje życie, że nie zdarzało mi się zbyt wiele, żeby się złościć. Ale
zdecydowanie zaczynałam się wtedy złościć.
„Dlaczego?”
- zapytałam.
„Nina,
muszę to zrobić, nie mam na to czasu.”
Nie
miał na to czasu? Czas na co?
„Czasu
na co?”
„Czasu
na sparing z tobą.”
Teraz
nie byłam zła, byłam zdezorientowana - „Spieramy się… sparingowo?”
„Wyjechałaś,
a byłaś lepsza tamtej nocy.”
„Lepsza
w czym?”
Nie
odpowiedział mi, zamiast tego powtórzył - „Muszę lecieć”.
„Max
…” zaczęłam, ale on zaczął mnie obchodzić, więc instynktownie moja ręka
wystrzeliła do przodu, a moje palce owinęły się wokół jego bicepsa.
Zatrzymał
się, ale moje ciało zamarzło, a moje oczy opadły na jego ramię.
Moje
palce tam były, trzymając coś, co wydawało się bardzo podobne do stali. Niles
nie miał stalowych bicepsów. Niles miał miękkie, mięsiste bicepsy. Można by
pomyśleć, że stalowe bicepsy nie były przyjemne, ale nie tylko były przyjemne,
ale także dotykało się ich przyjemnie.
„Nina”
- zawołał Max, a ja podskoczyłam i wyszarpnęłam moją rękę.
„Chcę
ci podziękować za to, że byłeś taka miły, kiedy byłam… chora i… wszystko, ale
naprawdę, muszę już jechać.”
„Dlaczego?”
„Dlaczego?”
„Tak
dlaczego?”
„Cóż,
dlatego.”
„Dlaczego
dlatego?”
Czy
był szalony?
Nie
rozumiem. Dlaczego chciał, żebym została? Dwa dni temu nie chciał mnie.
Dlaczego w ogóle prowadziliśmy tę rozmowę?
„Jesteś
w domu” - przypomniałam mu.
„Tak?”
„No
cóż, nie możemy dzielić domu.”
„Dlaczego
nie?”
Nie
miałam na to odpowiedzi, ponieważ było to takie dziwne pytanie, pomyślałam, że
nie mam odpowiedzi. Potem odpowiedziałam - „Nie znam cię”.
Uśmiechnął
się do tego i był to uśmiech, który sprawił, że poczułam się nieswojo, ale w
dziwnie dobry sposób.
„Księżno,
widziałem cię głównie nagą.”
Na
jego słowa nadal czułam się nieswojo, choć już nie w dobry sposób, dziwny czy
nie. Czułam też, że robią mi się duże oczy, policzki robią mi się gorące i
poczułam, jak moje serce zaczyna walić.
Wtedy
poczułam, że rośnie mi ciśnienie krwi.
„Tak
to prawda. Widziałeś to wbrew mojej woli” - przypomniałam mu.
„To
nie było wbrew twojej woli.”
Pochyliłam
się do przodu i warknęłam - „Byłam nieprzytomna!”
„I
tam jest” - mruknął, ale wyglądał na dziwnie zadowolonego.
„Kto?”
- warknęłam ponownie.
Zignorował
moje pytanie i poinformował mnie upokarzająco - „Ostatnim razem, gdy widziałem
twoje ciało, mała, sama podniosłaś dla mnie ramiona.”
Zrobiłam
to, przypomniałam sobie.
„Nie”
- skłamałam.
„Zrobiłaś
to.”
„Miałam
gorączkę!” - powiedziałam, a mój głos stał się głośny.
„Nadal
to zrobiłaś.”
Wyciągnęłam
rękę - „Okej, dobrze, widziałeś mnie nago. To nie znaczy, że się znamy.”
„Również
spałem z tobą.” - otworzyłam usta i zapytał - „Pamiętasz to?”
„Nie”
- szepnęłam, ale pamiętałam.
„Nie
pozwoliłaś mi odejść.”
O
mój Boże.
To
też pamiętałam.
„Powtórzę,
miałam gorączkę.”
„Nie
ważne, że byłaś obolała, jak opiekujesz się chorym, sypiasz z nim, to poznajesz
go.”
„Nie,
nie.”
„Tak,”
„Nie
poznajesz!”
Zatoczył
się do tyłu na piętach i powiedział mi - „Masz nudne życie, więc cię nosi,
jesteś tutaj by przeżyć jakąś przygodę w czasie wolnym, ponieważ masz w domu
narzeczonego, który nie myśli o tobie.”
Moja
głowa drgnęła i gapiłam się. Nie pamiętałam, żebym mu to powiedziała. Nic z tego.
Szczególnie
o Nilesie.
„On
myśli o mnie” - szepnęłam.
„To
dlaczego twoja komórka nie zadzwoniła ani razu w ciągu dwóch dni?” - zapytał.
„Ja…”
„I
dlaczego nie śpisz i funkcjonujesz od co najmniej pół godziny, a nie zadzwoniłaś
do niego?” - poszedł dalej.
Kurczę!
Max
nachylił się do mnie, a ja patrzyłam z niemałą fascynacją, jak jego twarz łagodnieje.
Jego twarz była zawsze niesamowita, łagodna, to było coś zupełnie innego i
jeszcze lepszego.
„Jesteś
pół świata stamtąd, Księżno, byłaś chora jak pies, a twój mężczyzna się z tobą
nie kontaktuje? Nawet nie wiedząc, że jesteś chora, jak facet przejmuje się, to
dzwoni.”
On
niestety miał mnie tam.
Dlatego
po prostu stałam, wpatrując się w niego, nie wiedząc, co powiedzieć.
Max
nie był taki niepewny.
Jego
ręka wyszła i chwyciła moją, unosząc ją między nami, jego palce na mojej dłoni,
jego kciuk bawiący się moim diamentowym pierścionkiem zaręczynowym.
„Gdybym
był twoim mężczyzną i byłabyś w połowie drogi dookoła świata ode mnie, Słonko,
to ja bym, kurwa, do ciebie dzwonił” - powiedział cicho.
„Niles
jest powściągliwy” - szepnęłam.
„Niles
to osioł” - odpowiedział i ściągnęłam brwi.
„Nie
znasz go.”
„Znam
mężczyzn i wiem, że nie jest powściągliwy, jest dupkiem.”
Ściągnęłam
głowę, wzięłam dłoń z jego dłoni i warknęłam - „Tak? A skąd to wiesz?”
„Ponieważ
widziałem cię nagą, widziałem cię słodką, widziałem cię niepewną i widziałem
cię wściekłą, i widząc to wszystko, wiem, że gdybyś była pół świata ode mnie,
ja wykonałbym pieprzony telefon.”
„Być
może nie jest to rodzaj relacji między Nilesem a mną” - zasugerowałam
złośliwie, ale jego słowa uderzyły mnie gdzieś głęboko, w coś, o czym nie
wiedziałam, że to mam.
„Macie
przerwę?”
„Co?”
„Gdybyś
powiedziała mi, że potrzebujesz przerwy, po pierwsze, kurwa, nie pozwoliłbym ci
jej mieć, po drugie, nie dałbym ci powodu, byś, kurwa, jej chciała, i po ostatnie,
jak byś i tak wystartowała, to, kurwa, bym dzwonił.”
Przechyliłam
głowę na bok i poczułam, jak moje ciało zaczyna się rozgrzewać, tym razem nie od
gorączki.
„Nie
pozwoliłbyś mi jej mieć?”
„Kurwa,
nie.”
„Ergo,
nie byłbyś moim mężczyzną”.
„Ergo?”
„To
jest łacina, to znaczy dlatego.”
„Cokolwiek”
- mruknął - „Muszę lecieć.”
„Zaczekaj”
- warknęłam - „Możesz pomyśleć, że mnie znasz, ale majaczyłam. Nie
udało nam się poznać.”
„Poznasz
mnie.”
„Nie
zrobię tego.”
„Więc
myślisz, że odchodzisz?” - zmienił temat.
„Wyjeżdżam”
- oświadczyłam szczęśliwa, że mogę zająć się tym tematem.
Wsadził
rękę do przedniej kieszeni dżinsów, wyciągnął klucze do samochodu z wypożyczalni,
powiesił je przede mną na palcu na krótką chwilę, po czym jego dłoń zacisnęła
się na nich i wepchnął je do swojej kieszeni.
„Trudno
zejść z góry na piechotę, niosąc tę swoją ogromną walizkę, która waży cholerną tonę, torbę na noc, torebkę i kupę
zakupów” - poinformował mnie.
„Daj
mi te klucze” - warknęłam.
„Powiedziałbym
ci, żebyś przyszła po nie, Słonko, ale nie mam czasu na zabawę.”
Na
jego słowa znowu otworzyłam usta, uśmiechnął się, delikatnie pchnął mnie pod brodę
pięścią (tak, powtórzę, pchnął mnie pod
brodę) i odszedł.
Stałam,
wpatrując się w przestrzeń, w której kiedyś był, kiedy usłyszałam otwierane
drzwi wejściowe, podbiegłam do balustrady.
„Max!”
- krzyknęłam.
„Później,
Księżno” - zawołał, unosząc rękę i wysuwając dwa palce, nawet nie oglądając się
za siebie.
Becca
jednak spojrzała wstecz i do góry.
Skrzywiła
się, przepraszam, i pomachała palcem,
i wiedziałam, że wszystko słyszała.
Całkowicie
zapomniałam, że tam była.
Potem
patrzyłam, jak Max zarzuca swoje teraz czarne skórzane ramię na jej ramiona i
zastanawiałam się, kim była Becca i kim była dla Maxa, który był na górze, na
wpół-walcząc ze mną, a także, jeśli się nie myliłam, a nie robiłam tego, myślę,
że flirtował ze mną w szorstki sposób macho, coś w rodzaju górala.
Rozmawiali
przez kilka sekund z boku jej samochodu, a potem rozdzielili się.
Becca
wsiadła do swojego sportowego, czerwonego mini-SUV-a. Max włożył się do swojego
czarnego Cherokee.
Oboje
odjechali.
Spojrzałam
na dolny poziom i zobaczyłem mój sok żurawinowy, kawę i nietkniętą owsiankę,
wszystko stojące na barze.
Potem
wyjrzałam przez okno na głuszę.
Internetowa
reklama A-Frame głosiła, że znajduje się on trzydzieści kilometrów od
najbliższego miasta, zaciszne, ciche, idealne miejsce na spokojny, relaksujący
i spokojny wypoczynek.
Cel
Wakacyjnego Koszmaru, gdybyś musiała iść trzydzieści kilometrów do miasta,
niosąc walizkę, torbę nocną, torebkę i kupę zakupów.
Poradź sobie z przygotowanym
problemem, doradził mi w głowie Charlie, a ja skinęłam głową,
jakby był tam ze mną.
Potem
zeszłam na dół, podgrzałam płatki owsiane, podgrzałam kawę i usiadłam przy
stołku, przygotowując się do rozwiązania problemu.
Dziękuję bardzo :) czekam na dalsze ciąg
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje
OdpowiedzUsuńO nowy samiec alfa 😁❤️ kocham to. Dziękuję ❤️
OdpowiedzUsuńTrochę zabawy i ognia w taki spokojny romantyczny sposób. Fajna odskocznia od komandosów. Dziekuje
OdpowiedzUsuńDziękuję 😍
OdpowiedzUsuń