ROZDZIAŁ 6
Coś
innego (cz.2)
*****
Czując
potrzebę przygotowania się na to, co będzie dalej, nie tylko wzięłam prysznic, ale
też zrobiłam fryzurę i makijaż. Potem ubrałam się w dżinsy i cienki, fioletowy
sweter z dekoltem w łódkę, który miał większy dekolt z tyłu i otwory na
ramionach, które łączyły boki.
Ubrana
i gotowa stawić czoła kolejnej męce, zeszłam po schodach Maxa i zobaczyłam
Mindy siedzącą przy komputerze. Cała radosna, tańcząca w skakaniu Mindy
odeszła, a to, co wydarzyło się poprzedniej nocy, wyparło jej wrodzoną radość.
Zeszłej
nocy płakała przez całą drogę do domu Maxa, potem zebrała się w sobie, kiedy
weszliśmy, a potem znowu zaczęła płakać, kiedy Max dał mi trochę lodu na oko.
„Idź
na górę, Słonko” - wyszeptał Max, trzymając lód przy moim oku - „Przygotuj się
do łóżka, połóż się, trzymaj lód tak długo, jak możesz. Zajmę się Mindy i
niedługo przyjdę.”
Biorąc
pod uwagę sytuację, nie kłóciłam się o to, że „zajmie się Mindy” lub, co
ważniejsze, spotka mnie w łóżku. Po pierwsze, skoro Mindy spała na kanapie, nie
było innego miejsca, w którym moglibyśmy spać ani Max, ani ja.
Po
drugie, wiedziałam, że Mindy potrzebowała Maxa właśnie wtedy, a moja kłótnia o
organizację spania opóźniłaby jej dostanie go. Dlatego zrobiłam tak, jak mi
kazano, leżąc w łóżku i słuchając ich szemrania, aż zasnęłam.
Teraz
wiedziałam, że pomimo tego całego tego płaczu zeszłej nocy, kiedy patrzyłam,
jak z przygnębieniem klika na komputerze Maxa, miała bardzo długi „zły moment”
i musiałam zrobić, co mogłam, aby go obejść.
Odchyliła
głowę do tyłu, by posłać mi mały uśmiech, ale to też wyglądało na martwe. Potem
wróciła do ekranu komputera.
Podeszłam
do niej. Zawahałam się, ponieważ wydawało się, że znaliśmy się od dawna, ale
nie znaliśmy się zbyt dobrze, a potem podeszłam po to i delikatnie przeciągnęłam
jej włosy przez ramię.
„Muszę
sprawdzić pocztę, kochanie, a potem wykonać kilka telefonów. Jeśli chcesz weź
prysznic, jak skończę, zrobię ci maseczkę” – zaproponowałam, ponownie
przeciągając jej długie, kręcone, miękkie włosy przez moją dłoń i w dół jej
pleców.
Wykręciła
szyję, żeby na mnie spojrzeć - „Maseczka na twarz?”
„Tak,
w każdy weekend robię w domu zabieg na twarz. Zabrałam ze sobą wszystkie moje
rzeczy. To jest fantastyczne. Twoja skóra będzie się czuła tak dobrze jak nigdy.”
- Położyłam rękę na jej policzku i powiedziałam - „Obiecuję”.
„Czy
wszystko w porządku?” – wyszeptała, a jej głos drżał z emocji, ze strachu lub z
obu tych rzeczy.
„Nic
mi nie jest” – skłamałam, bo… było...coś.
„Max
brzmiał…”
„Z
nim jest w porządku.”
Potrząsnęła
głową i moja ręka opadła.
„Brzmiał
na wkurzonego” - powiedziała mi i
miała rację, tyle że było to znaczące niedopowiedzenie - „Nigdy nie słyszałam
go takiego, nie widziałam jego twarzy w takim stanie. Nawet kiedy wczoraj
walczył z Damonem, miał kontrolę.”
Zacisnęłam
usta, niepewna, jak postępować. Wtedy zdecydowałam się na uczciwość - „Wiesz,
co ci się przydarzyło kilka tygodni temu?”
Jej
oczy się rozszerzyły, usta zacisnęły, przełknęła ślinę, zanim skinęła głową.
„Pewnego
dnia, kochanie, będziesz musiała powiedzieć dobremu mężczyźnie, co ci się
przydarzyło, a on w twoim imieniu stanie się taki, jak wcześniej Max.”
Patrzyłam,
jak drży, właściwie obserwowałam, jak
drży, zanim wyszeptała - „Ty też
zostałaś zgwałcona?”
Szybko
potrząsnęłam głową i powiedziałam - „Pobita”.
„Och
Nina” - wciąż szeptała, ale teraz łzy pojawiły się w jej oczach i pochyliłam
się w pasie, zbliżyłam się i przyłożyłam rękę do jej twarzy.
„My
dziewczyny, jesteśmy twarde, kochanie. Miękkie na zewnątrz, ale w głębi duszy
jesteśmy twarde. Teraz nie masz na to
ochoty, ale nic z tego cię nie pokona.”
Drżała,
również wyraźnie, ale powiedziała - „Okej.”
„Obiecuję.”
„Okej.”
„Idź
pod prysznic, kochanie, użyj moich rzeczy” - Kiedy się wahała, kontynuowałam -
„Prysznice czynią cuda” - Przesunąłem knykciami po jej policzku i uśmiechnęłam
się, zanim skończyłam - „A maseczki są jeszcze lepsze.”
Skinęła
głową i powtórzyła - „Okej.”
Odsunęłam
się, a ona wstała i podeszła do schodów, gdy usiadłam przy komputerze.
„Nins?”
- zawołała, nadając mi nowy przydomek, który od razu mi się spodobał.
Spojrzałam
i zobaczyłam, że jest w połowie schodów, stoi na zakręcie i patrzy na mnie.
„Tak,
kochanie?” - odpowiedziałam.
„Powiedziałaś
Max’owi o… co ci się stało?”
„Przepraszam,
to był zły moment. To właśnie się stało.”
„Cieszę
się” – powiedziała - „Cieszę się, że mu w tym zaufałaś i cieszę się, że właśnie
dlatego był taki, jaki był, ponieważ mnie przestraszył, ale teraz mnie to nie
przeraża, że był taki dla ciebie.”
To
ja teraz drżałam.
Zignorowałam
to i powiedziałam - „Jak potrzebujesz czegoś do ubrania, po prostu wkop się w
moją walizkę”.
„Zostawiłyśmy
wszystkie twoje torby z zakupami w moim samochodzie” - przypomniała mi, po czym
mruknęła „bumer”, po czym weszła po schodach.
Odwróciłam
się do komputera i kiedy usłyszałam prysznic, wstrzymałam oddech i sprawdziłam
pocztę.
Nic
od Nilesa.
Cholera.
Spojrzałam
w górę schodów, słyszałam szum prysznica, ale był znacznie wyciszony i
podejrzewałam, że go słyszę, ponieważ słucham. Max zbudował wysokiej jakości
dom.
Pochyliłam
się i wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni. Potem zadzwoniłam do Nilesa. Potem
wstrzymałam oddech, gdy dzwoniło.
Potem
odezwała się poczta głosowa.
„Niles”?
- powiedziałam do telefonu po usłyszeniu sygnału - „Tu Nina. Zadzwoniłam, bo pomyślałam,
że powinniśmy porozmawiać. Musimy… sfinalizować sprawy.” - Boże, byłam taką
idiotką - „Oddzwonię później.”
Następnie
dotknęłam ekranu, aby zakończyć połączenie. Potem zadzwoniłam do mamy.
„O
mój Boże!” - powiedziała zamiast
cześć – „Myślałam, że nigdy nie
zadzwonisz.”
„Cześć
mamo.”
„Wypuścili
cię z Więzienia Max’a?” – zapytała rozbawionym tonem, gdy zamknęłam e-mail i
ruszyłam przez dom po kawę.
„Nie
byłam w więzieniu Max’a.”
„Brzmi
interesująco” - jej ton brzmiał teraz wścibsko.
Zmieniłam
temat i poinformowałam ją - „Właśnie zadzwoniłam do Nilesa”.
Przez
chwilę milczała, po czym zapytała - „I?”
„Poczta
głosowa, zostawiłam wiadomość.”
„Sprawdziłaś
swój e-mail?”
„Tak.”
„I?”
„Nic.”
„Ten
chłopak” - mruknęła.
„W
porządku, jak wrócę do domu, zjemy obiad czy coś, porozmawiamy o tym i
skończymy jak dwoje dorosłych.”
„Tak,
byłoby nowością, gdybyście dwoje rozmawiali ze sobą w tym samym pokoju podczas
zrywania zaręczyn. Nie rozmawiali przez e-mail i pocztę głosową.”
„Mamo.”
„Ninuś,
po prostu cieszę się, że podjęłaś decyzję i idziesz dalej. A… skoro mowa o
dalszej drodze …”
Podczas
rozmowy dotarłam do dzbanka kawy i nalałam sobie kubek. Odstawiłam mleko i
zamknęłam lodówkę odcinając ją - „Mamo…”
„Kochanie,
gadaj.”
Chwyciłam
kubek, oparłam biodro o blat, upiłam łyk i stwierdziłam - „Nie chcę rozmawiać o
Max’ie.”
„Dlaczego
nie?”
„Bo
nie chcę myśleć o Max’ie.”
„Dlaczego?”
„Bo
nie wiem, co o nim myśleć.”
„Dobra,
opowiesz mi wszystko o Max’ie, a
powiem ci, co o nim myśleć.”
„Mamo.”
„Nina”.
„Mamo”
– powiedziałam mocniej.
„Nina”
- Pokonała moją mowę o milę - „Posłuchaj mnie, pozwól, że ci coś wyjaśnię.
Jesteś moją córką, kocham cię. Dawno temu nauczyłam się, że muszę pozwolić ci
podejmować własne decyzje, robić własne błędy, a potem usiąść i patrzeć, jak
się na nich uczysz. Jesteś taka jak ja, kochanie, nie uczysz się od ludzi,
którzy ci coś mówią, uczysz się działając. Ale teraz jest ten jeden moment, w
którym chcę, żebyś mnie wysłuchała i się uczyła. Nie popełniaj tego samego
błędu. Nie zamykaj się na coś, co może być dobre. Naucz się ponownie podejmować
ryzyko, Okruszku.”
Wyjrzałam
przez okna Maxa na widok i wzięłam kolejny łyk kawy. Moja matka nie otworzyła
się na szukanie innego mężczyzny po moim ojcu. Kiedy, około trzy tygodnie po
tym, jak mnie miała, dowiedziała się, że ją zdradził, a potem zostawił ją dla
drugiej kobiety, a potem zostawił tę drugą i wyjechał z kraju, moja matka była
zdruzgotana.
I
zgorzkniała.
Był
miłością jej życia, uwielbiała go i jego zdrada ją zniszczyła.
Dopiero
sześć lat temu poznała Steve’a. Steve’a, którego przez pierwszy rok widywała
cały czas, ale upierała się, że jest jej „przyjacielem”. Potem poddała się i
przez kolejne dwa lata nazywała go swoim „towarzyszem”. Teraz nazwała go swoim
mężem i, z tego co pamiętałam, nigdy nie była szczęśliwsza.
„Nawet
go nie znasz” – powiedziałam cicho do telefonu, wpatrując się w góry.
„Wiem,
że ma niesamowity głos.”
Max
miał prawie wszystko niesamowite, a przynajmniej z tego, co mogłam powiedzieć.
„Tak,
cóż, ma.”
„I
wiem, że ma wystarczająco dobre maniery, by odebrać przeklęty telefon, gdy
dzwoni twoja matka.”
„Mamo
…”
Jej
głos złagodniał, kiedy skończyła – „I wiem, że mówi naprawdę cicho, kiedy
myśli, że śpisz.”
Mój
żołądek roztopił się, a oczy się zamknęły.
„Mamo”
- szepnęłam.
„Kochanie,
w życiu zaplanowano wystarczająco dużo przeszkód, przestań stawiać własne i po
prostu żyj.”
Otworzyłam
oczy i wymamrotałam bez powodu - „Zbudował swój własny dom.”
„Co?”
„Własnymi
rękami.”
„Naprawdę?”
„Na
ziemi, którą dał mu ojciec, ziemi, na której zawsze chciał budować, ale umarł,
zanim mógł to zrobić, więc Max to zrobił.”
„Łał”
– szepnęła.
„Wiem”
– odszepnęłam.
„Jesteś
tam teraz?”
„Tak.”
„Jest
ładny?”
„O
tak.”
„Gdzie
jest on?”
„Załatwia
sprawy w mieście.”
„Więc
to miejsce, które wynajęłaś, po prostu tam jest?”
„Nie,
wynajęłam jego dom. Z rezerwacją był bałagan, przyjechałam i on był w domu, ale
miałam naprawdę ciężką grypę, a Max opiekował się mną, gdy byłam chora i… cóż…
wtedy po prostu…”
Przerwała
mi i zapytała - „Znalazłaś to w Internecie?”
„Tak.”
„Podaj
mi adres internetowy” – zażądała.
„Słucham?”
„Strona
internetowa, Okruszku, chcę zobaczyć zdjęcia.”
Próbowałam
zdecydować, czy chcę, aby moja mama zobaczyła zdjęcia A-Frame Maxa.
Potem
zdecydowałam, że chcę, aby moja mama zobaczyła zdjęcia A-Frame Maxa.
Dałam
jej stronę internetową, ale ostrzegłam - „Zdjęcia nie są takie dobre. To
miejsce jest lepsze.”
„O
bzdura, zdjęcia są zawsze lepsze”.
„Zaufaj
mi, mamo” - spojrzałam z widoku przez dom - „…nie oddają tego sprawiedliwie” -
Potem krzyknęłam - „Och! A Jimmy Cotton mieszka w mieście i, kiedy Max i ja
byliśmy na jego ziemi, Cotton wpadł na nas i zrobił nam zdjęcie”.
„Żartujesz!”
- pisnęła podekscytowana, odkąd zabrała mnie na moją pierwszą wystawę Cotton’a w
The Met i kochała jego prace prawie tak samo jak ja.
„Nie
żartuję!”
„Musisz
wysłać mi zdjęcie. Wyślij to na e-mail Steve’a.”
Mama
nie zajmowała się Internetem ani e-mailami, a przynajmniej powiedziała
wszystkim w nadrzędny sposób, że nie używa Internetu ani e-maili. To
powiedziawszy, była przez cały czas na e-mailu Steve’a, jeśli wiele żartów i
lekcji na temat „siostrzeństwa” i opowieści, które przekazywała, było
jakimikolwiek wskazówkami.
Próbowałam
zdecydować, czy chcę, aby moja mama zobaczyła moje i Maxa zdjęcie Cotton’a.
Potem
zdecydowałam, że chcę, aby moja mama zobaczyła zdjęcie Maxa i moje, które
wykonał Cotton.
„Wyślę
to e-mailem za chwilę.”
„Wspaniale.”
Usłyszałam
otwierające się drzwi na górze i powiedziałam - „Mindy wyszła spod prysznica,
muszę iść.”
„Mindy?”
„Młodsza
siostra najlepszego przyjaciela Maxa. Ma pewne… hmmm… trudności i Max jej
pomaga. Obiecałam jej maseczkę, muszę iść.”
„Dobrze
kochanie.”
„Kocham
cię mamo.”
Usłyszałam
przez telefon w tle stukanie palców na klawiaturze i powiedziała z
roztargnieniem - „Też cię kocham… hmmm, jak nazywa się miasto, w którym się znajdujesz?”
„Gnaw
Bone[1]”
A
potem pauza - „Gnaw Bone?”
Śmiałam
się - „Jak myślisz, dlaczego to wybrałam? Musiałam zamieszkać w miejscu zwanym Gnaw Bone.”
„Kocham
to!” - zawołała.
Pokochałaby
to bardziej, gdyby zobaczyła sklepy.
„Nins?”
- zawołała Mindy - „Chcesz zrobić to na górze czy na dole?”
„Na
górze!” - zawołałam, a potem powiedziałam do mamy - „Teraz naprawdę muszę iść.”
„Kocham
cię skarbie.”
„Kocham
cię, pa.”
Dotknęłam
ekranu, aby zakończyć połączenie i krzyknęłam do Mindy - „Będziemy potrzebować
ręcznika i myjki!”
„Rozumiem!”
- odkrzyknęła.
„Czy
chcesz jeszcze jeden kubek kawy?”
„Tak,
jeśli nie masz nic przeciwko!”
„W
porządku!”
Potem
położyłam telefon na blacie, nalałam Mindy kubek kawy i pomodliłam się, żeby
maseczki na twarz pomogły odwrócić utratę tańca u niedawno zgwałconej,
dwudziestoczteroletniej dziewczynki o złamanym sercu.
*****
„Jaka
jest twoja mama?” - zapytała Mindy, to było po maseczce, a ona siedziała w
bujanym fotelu, który przyciągnęła obok biurka, podczas gdy ja bawiłam się
czytnikiem kart, który przyniosłam. Wysyłałam mamie zrobione przez Cotton’a
zdjęcie Maxa i mnie, a także zdjęcie Maxa, które zrobiłam ukradkiem.
„Ona
jest zwariowana” – odpowiedziałam.
„Jak
ty?”
Zaskoczona
odwróciłam głowę, żeby na nią spojrzeć i stwierdziłam - „Nie jestem zwariowana.”
„Wczoraj
wydałaś jakieś dziesiątki milionów dolarów na ubrania i wszelkiego rodzaju
gówno, a potem zjadłaś więcej pizzy niż jakakolwiek dziewczyna, którą
kiedykolwiek spotkałam, a potem śmiałaś się, aż prawie spadłaś ze stołka
barowego, nie wiem, biliony razy, a
potem trafiłaś w twarz Damona, a nikt, z wyjątkiem kogoś tak dużego jak Max,
nie stanąłby prosto w twarz Damona, nawet Arlene i takie jak Arlene” -
odpowiedziała, po przedstawieniu swojej sprawy, podsumowała - „Jesteś świrem.”
„Cóż,
jestem na wakacjach” - odpowiedziałam wyniośle, wyniosłość i wakacje były moimi
jedynymi dwoma liniami obrony, a widząc, że załącznik załadował się do e-maila
mamy, który kliknęłam „Wyślij”.
„Nie
jesteś na wakacjach, jesteś wariatką” – powiedziała Mindy i mogłabym przysiąc,
że usłyszałam uśmiech w jej głosie, więc spojrzałam na nią i zobaczyłam uśmiech
na jej twarzy.
Może
to zrobiła maseczka, ale pomyślałam, że bardziej to, że ja jestem wariatką. Nie
obchodziło mnie to. Tak czy inaczej, ulżyło mi.
„Więc
chyba jestem wariatką” - powiedziałam, przeglądając skrzynkę odbiorczą, żeby
sprawdzić, czy Niles napisał, ale nie, więc zamknęłam ją.
„Superowo!”
- Mindy zapłakała, kiedy klikałam komputer, żeby go wyłączyć, wyskoczyła z krzesła
i podbiegła do okna - „Max jest w domu na lunch. Znakomicie!”
Moje
serce skurczyło się, a brzuch podskoczył na myśl, że Max jest w domu na lunch.
„Gówno!”
- Mindy syknęła nagle i pobiegła w moją stronę.
Potem
patrzyłam w szoku, jak rzuciła się na podłogę po mojej stronie kanapy, zwinęła
się tak, że była tak mała, jak tylko mogła być jej wysoka sylwetka, i
wyciągnęła do mnie rękę, jakby była w okopie, a ja stałabym na zewnątrz i
leciałyby kule.
„Pospiesz
się, zejdź tutaj, może nas nie zobaczy!” - nadal syczała. Mój wzrok powędrował
do okien, kiedy zobaczyłam fantazyjny, lśniący, czarny SUV Lexus parkujący się
obok mojego samochodu z wypożyczalni.
„Kto?”
„Kami!”
- wyszeptała głośno Mindy - „Pośpiesz się!”
Moje
oczy powędrowały do Mindy - „Kami? Siostra Maxa?”
„Tak.
Ona jest straszna. Pospiesz się, zanim cię zobaczy.”
Z
nagłą, intensywną ciekawością spojrzałam za okno i zobaczyłam kobietę
wysiadającą z SUV-a. Zamknęła drzwi, odwróciła się i spojrzała na dom.
„Ale
…”
„Nins,
zejdź tutaj!”
Za
późno.
Kami
zajrzała do domu, zrobiła szybki rekonesans i zatrzymała się, jej twarz
skierowana była w moją stronę i byłam prawie pewna, że mnie zobaczyła.
„Widziała
mnie.”
„Cholera!”
Stałam
- „Wstawaj, kochanie, ona jest siostrą Maxa. Jak może być straszna?”
Nie
chodziło mi o to, że Max nie był przerażający. Był bardzo przerażający, ale był
przerażający na wiele różnych sposobów z wielu różnych powodów, przerażający w
sposób, w jaki kobiety nie mogły być. Chociaż nie podzieliłam się tym z Mindy.
Patrzyłam,
jak siostra Maxa wchodzi po schodach, a jej oczy pozostały utkwione we mnie.
Miała włosy Maxa, dłuższe, fale nie mniej atrakcyjne. Ale nie miała jego
wzrostu i nosiła co najmniej pięćdziesiąt (może więcej) dodatkowych kilogramów,
niż jej ciało uznało za wygodne. Wyglądała też, jakby była w złym humorze.
„Wygląda,
jakby była w złym nastroju” - mruknęłam, starając się nie poruszyć ustami.
„Świetnie”
- mruknęła w odpowiedzi Mindy.
Podeszłam
do drzwi, kiedy Kami weszła na werandę.
„Cześć”
– powiedziałam.
„Hej
Kami” - powiedziała Mindy zza mnie i Kami drgnęła, kiedy Mindy odezwała się, a
potem jej oczy zwęziły się w miejscu za mną i pomyślałam, że Mindy właśnie się
wyprostowała.
Uśmiechnęłam
się i zatrzymałam przed nią - „Wieści rozchodzą się szybko, uczę się.”
„Jesteś
Angielką, jak mówią” - zauważyła Kami i zauważyła to tak, jakby mówiła Jesteś demonem z piekła rodem, jak mówią.
Poczułam,
jak szyja zaczyna mi się zaciskać - „Cóż, w pewnym sensie…”
Przerwała
mi, rozglądając się - „Czy Max jest tutaj?”
„Nie,
jest w mieście” – zaoferowała Mindy, podchodząc do mnie.
Próbowałam
wszystko ustawić na właściwym torze i podniosłam rękę - „Jesteś Kami, siostra
Maxa.”
Patrzyła
na moją dłoń, a potem na mnie, a potem westchnęła znękana, wzięła moją rękę,
ale jej pozostała wiotka jak martwa ryba i odpowiedziała - „Tak” - opuściła
moją dłoń i spojrzała na Mindy - „Kiedy Max wróci?”
„Nie
wiem” - odpowiedziała Mindy.
„Cóż”
- zaczęła i podeszła do stołu w jadalni, otwierając swoją ogromną, dobrze
wykonaną, designerską skórzaną torebkę - „Powiedz mu, że wpadłam i przyniosłam
mu papiery” - Potem wyszarpnęła jakieś papiery i rzuciła je na stół.
„Papiery?”
– zapytała Mindy, gdy Kami odwróciła się do nas.
„Papiery”
- powtórzyła Kami - „Curt może nie żyje, ale to nie znaczy, że praca została
wstrzymana, a Trev wciąż szuka brygadzisty i nadal chcą Maxa. Oferują pełne
korzyści, dodali tydzień wakacji i kolejne pięć tysięcy dolarów. Byłby głupcem,
gdyby tego nie wziął i przestał włóczyć się po okolicy, jakby miał dwadzieścia
dwa lata i nie miał sensu.”
Nie
byłam pewna, czy lubię siostrę Maxa i zaczęłam lamentować nad faktem, że nie
rzuciłam się na podłogę obok kanapy jak Mindy.
„Kami,
Max nie będzie pracował dla Dodd’a” - powiedziała cicho Mindy, a ja spojrzałam
na Mindy ze zdziwieniem.
„Tak?
Cóż, to dobrze, że nie żyje, Max nie ma już takiej wymówki” - odparła Kami.
Teraz
byłam pewien, że nie lubię siostry Maxa.
„Brody
mówi, że zarabia dużo więcej za prace, które wykonuje poza miastem” - Mindy jej
powiedziała.
„Uatrakcyjnili
ofertę”.
„Myślę,
że będą musieli sprawić, by praca dla Dodd’a była jeszcze bardziej atrakcyjna,
nawet widząc, że Dodd nie żyje. To nadal działa dla Dodd’a” - zauważyła Mindy.
Kami
cały czas kierowała swój wzrok na podłogę, kręcąc głową, idąc w kierunku drzwi
i mamrocząc - „Dlaczego ja prowadzę tę rozmowę?”
„Czy
może…” - spróbowałam ponownie grzeczności - „…chciałbyś zostać na filiżankę
kawy? Właśnie myślałyśmy o zorganizowaniu lunchu.”
Kami
zatrzymała się przy drzwiach i spojrzała na mnie - „Dziękuję, ale nie.” -
Wydawało się, że walczy krzywieniem warg, gdy jej oczy przesunęły się wzdłuż
mnie - „Odpuściłam sobie picie kawy z kolejną kobietą Maxa. Zobaczymy, jak
długo wytrzymasz, wtedy pomyślimy o kawie.”
„Kami!”
- warknęła Mindy z wyprostowanymi plecami, odwaga znalazła się na swoim
miejscu, jej złość była widoczna.
„Powinnaś
być ostrzeżona, on jest podrywaczem” – powiedziała do mnie Kami, ignorując
Mindy.
„Nie
jest!” - Mindy broniła się.
Oczy
Kami powędrowały do niej i zdecydowanie miała teraz problem z wywinięciem warg – „Jakbyś nie wiedziała.”
„Znam
go lepiej niż ty.”
„Raczej
nie” - powiedział szyderczo Kami.
W
swoim tonie dwudziestoczteroletniej dziewczynki Mindy postanowiła zadać
śmiertelny cios i było dobrze - „Znam cię lepiej niż myślisz i wiem, że jesteś
po prostu zazdrosna, ponieważ wszyscy go lubią, ale wszyscy myślą, że jesteś
suką, a on jest gorący, nie jesteś i nie możesz się z kimś przespać, nawet
jeśli spróbujesz.”
Kami
pochylił się do przodu i warknęła - „Mindy Smith, zamknij usta!”
„Zmuś
mnie!” - Mindy odwarknęła.
„Panie,
proszę, to jest …” - zaczęłam.
„Możesz
się też zamknąć, snobko” - powiedziała do mnie Kami.
Moje
plecy również się wyprostowały i zapytałam - „Czy właśnie nazwałaś mnie snobką?”
„Tak,
masz z tym problem?” - głos Kami był brzydki i było jasne, że pędzi do walki.
„Nie”
- odpowiedziałam spokojnie, decydując, że walka kocic z siostrą Maxa w jego
domu nie była w moim programie na ten dzień, poza tym, „jest słaba”. Otworzyła
usta, żeby przemówić, ale ja przemówiłam pierwsza i zrobiłam to z lodowatą uprzejmością
- „Proszę, nie martw się. Dopilnujemy, żeby Max dostał te papiery. Życzymy
miłego dnia.”
Potem
odwróciłam się i poszłam w kierunku kuchni i usłyszałam, jak Mindy za mną
idzie.
„Nie
mów, że cię nie ostrzegałam” - zawołała Kami do moich pleców.
„Ostrożnie
podczas jazdy w dół, te drogi są trudne” - zawołałam i otworzyłam szafkę, która
ukrywała przed nią moją twarz, ale taką, z której niczego nie potrzebowałam.
Mindy podeszła blisko, wykręciłam szyję i zerknęłam na nią. Mindy zachichotała.
Usłyszałyśmy,
że drzwi się zamykają, a potem zamknęłam szafkę i Mindy i ja patrzyłyśmy, jak
Kami tupie po schodach, wsiada do swojego błyszczącego SUV-a, wykonuje wyraźnie
zirytowany trzypunktowy zakręt, a potem zbyt szybko wyjeżdża z pasa.
Odwróciłam
się do Mindy i zapytałam - „Czy to się właśnie stało?”
Mindy
odwróciła się do mnie i odpowiedziała - „Mówiłam ci”.
Wyjrzałam
przez okna i mruknęłam - „Jak ona może być spokrewniona z Maxem?”
„Mama
Maxa nie jest o wiele lepsza, ale złagodniała z wiekiem.”
To
nie była dobra wiadomość.
„Byłaś
dobra” – powiedziała, ogromny uśmiech rozlewający się na jej twarzy rozjaśnił
również jej śliczne niebieskie oczy.
„Słucham?”
- zapytałam.
„Poszłaś
na nią całą Królową Lodu, nie dałeś jej szansy, to było niesamowite.” - Mindy komplementowała
mnie.
„Um…”
- nie wiedziałam, co powiedzieć, ale byłam dziwnie zadowolona z pochwały, po
czym skończyłam - „dzięki”.
„W
każdym razie” - powiedziała Mindy, rozejrzawszy się i przechodząc do lepszych
rzeczy, odwróciła się do lodówki, otworzyła ją i zapytała półki - „Co na lunch?”
„Pomyślałam,
że zrobię tosty z filetami kurczaka, serem Monterrey Jack i awokado” –
zasugerowałam, co spotkało się z milczeniem.
Odwróciłam
się i zobaczyłam wpatrującą się we mnie Mindy, a potem powiedziała - „Naprawdę?”
„Naprawdę”
- odpowiedziałem, a następnie zapytałam - „Dlaczego?”
„Bo
to brzmi cholernie świetnie.”
Uśmiechnęłam
się i powiedziałam - „Tak”. Potem sięgnęłam do lodówki po ser i kurczaka -
„Rozpal w kuchenkę, kochanie, zróbmy lunch.”
„Super!”
- zawołała i skocznie zatańczyła w stronę kuchenki.
Spojrzałam
od Mindy do sufitu i cicho powiedziałam - Dziękuję.
Potem
wyjęłam ser i kurczaka.
*****
Stałam
przy kuchence, mieszając na patelni pokrojone warzywa w oliwie z oliwek, kiedy
na ścianach błysnęły światła pojazdu. Odwróciłam się i spojrzałam na podjazd.
Cherokee.
Max był w domu.
Poczułam
przyjemny dreszcz przebiegający po moim kręgosłupie i spojrzałam na słabnące
światło zachodzącego słońca.
Godzinę
temu zjawiła się Becca z moimi zakupami i wiadomością, że Max dał Mindy zielone
światło na zejście z góry.
Rozmawialiśmy
przez chwilę i ustaliłam dwie rzeczy. Po pierwsze, Becca wciąż była zła na
Damona za „bycie takim kutasem”, a po drugie, była „następna w kolejce”, żeby
dostać maseczkę.
Wyszły,
a ja sprawdziłem pocztę. Żadnego e-maila od Nilesa, więc wysłałam mu kolejnego
z pytaniem, czy wszystko w porządku.
Potem
uporządkowałam zakupy, odpięłam metki, odłożyłam rzeczy, a potem złapałam dzbanuszek
na śmietankę i cukiernicę, które znalazłam w mieście. Były to ręcznie robione,
fantastyczne wyroby ceramiczne wykonane przez lokalnego rzemieślnika, większe
niż zwykłe dzbanuszki do śmietanki i cukiernice, o niezwykłych przysadzistych
kształtach z równie niezwykle skręconymi uchwytami i były glazurowane kremowo
na górze i wewnątrz, terakotowo na dole. Idealne. Kupiłam je do kuchni Maxa.
Prezent głupi, ale mój mały sposób na powiedzenie „dziękuję za opiekę nad mną,
gdy byłam chora”. Nie potrzebował ich i prawdopodobnie nigdy ich nie będzie używał,
ale z pewnością dobrze wyglądały w jego kuchni.
Dlatego
zabrałam je tam, wyczyściłam, osuszyłam i napełniłam, zostawiając mały dzbanek
na mleko w lodówce, a cukiernicę przy ekspresie do kawy.
Potem
usiadłam przy stole w jadalni i napisałam do przyjaciół kilka pocztówek, które
też kupiłam dzień wcześniej.
Potem
zaczęłam obiad.
To,
czego nie zrobiłam, a powinnam była zrobić, to uporządkować zamieszanie w mojej
głowie.
Zapiekanka
miała na dnie pokrojonego w kostkę łososia, krewetki królewskie i ćwiartowane
jajka na twardo, a puree ziemniaczane (z nutą angielskiej musztardy), leżące w
misce pod ręcznikiem do naczyń, było gotowe do ułożenia na wierzchu. Składniki
na serowy, musztardowy, kremowy sos były w zasięgu ręki, gotowe do użycia, gdy
warzywa skończyłyby się gotować.
Usłyszałam
otwierające się drzwi i wzięłam cichy oddech. Potem obejrzałam się przez ramię.
„Hej
mała” - zawołał Max, zrzucając płócienną kurtkę i kierując się w moją stronę.
„Cześć”
- odpowiedziałam i wróciłam do warzyw, niepotrzebnie je mieszając.
Usłyszałam
szmer jego kurtki zahaczonej o krzesło, poczułam, że się zbliża, moje włosy
zostały zmiecione z ramienia, a potem poczułam jego usta na mojej szyi.
Tym
razem dreszcz przeszedł z mojej szyi po plecach w dół kręgosłupa.
„Ładnie
pachnie” - mruknął, gdy podniósł głowę.
„Zapiekanka
rybna.”
„Mm.”
Boże,
on potrafił świetnie „mm” na ten swój
żwirowy sposób.
„Przepraszam,
że nie było mnie tak długo” - ciągnął.
Podniosłam
krem i
wlałem go do warzyw, pytając - „Mieszkanie Mindy zostało uporządkowane?”
„Nie
udało się znaleźć Damona. Dowiedziałem się, że właściciel ma komórki
lokatorskie w kompleksie, wyciągnąłem jego gówno, umieściłem je w jednym
pomieszczeniu, a właściciel zmienił zamki w mieszkaniu Mindy.”
Nie
podobała mi się myśl, że Mindy zostaje sama, nawet ze zmienionymi zamkami, więc
zwróciłam się do niego i zauważyłam - „To nie brzmi dokładnie uporządkowane.”
„Tak,
ale Mindy zostaje przez jakiś czas u Becci, przynajmniej do czasu, gdy dowiemy
się, że Damon zniknął na stałe z kadru, a po tym, jak zatrzymałem się u Bitsy,
poszedłem na komendę, porozmawiałem z Mickiem i Jeffem, a oni będą mieć
wszystko na oku. Nie wspominając o tym, że Becca rozmawiała z wszystkimi swoimi
sąsiadami i powiedziała im, żeby wypatrywali Damona i podnieśli alarm, gdy
tylko zostanie zauważony.”
„Brzmi
bardziej na poukładane” – mruknęłam, uśmiechnął się, a ja wróciłam do patelni,
mieszając śmietankę z warzywami.
Potem
poczułam, jak jego palce przesuwają się po skórze moich odsłoniętych pleców,
zamiatając razem z nimi moje włosy.
Wrócił
dreszcz, tym razem z gęsią skórką. Odwróciłam się do niego.
Zanim
mogłam mówić, jego oczy powędrowały z moich ramion do moich i szepnął - „Podoba
mi się ten sweter, Słonko.”
Uderzyła
mnie nieśmiałość, nagła i prawie paraliżująca – „Um…” – zmusiłam się – „dzięki.”
Uśmiechnął
się, a potem odsunął, pytając - „Chcesz piwo?”
Odwróciłam
się do jedzenia i powiedziałam sobie, żebym się zebrała, ale powiedziałam
Max’owi - „Piję wino”.
„Sięgnę.”
Jeszcze
raz zamieszałam śmietanę, zobaczyłam, jak zaczyna bulgotać, po czym wyłączyłam
kuchenkę, zdejmując patelnię z palnika i dodałam resztę składników do sosu.
Mieszając, podeszłam do naczynia żaroodpornego.
„Masz
trzy butelki wina, które chcesz?” - zapytał z głową w lodówce.
„Pinot
Grigio”.
„Rozumiem”
– powiedział i usłyszałam odgłos butelki zsuwającej się z półki lodówki.
„Jak
tam Bitsy?” - zapytałam, wciąż mieszając, czekając, aż cały ser się roztopi.
„Wkurzona,
przestraszona, w szoku” - odpowiedział. Usłyszałam, jak się porusza, potem
usłyszałam odgłosy szafek, a potem zobaczyłam kieliszek wina uderzający o blat
obok naczynia, a Max był obok mnie z otwieraczem do butelek.
„Będzie
dobrze?”
„Będzie,
to trochę potrwa. Nie współpracuje, nie chce rozmawiać z policją.”
Spojrzałam
na niego zdziwiona - „Nie?”
„Nie.”
„Dlaczego?”
„Jest
wkurzona, przestraszona, w szoku” - powtórzył i domyśliłam się, że jeśli by mój
mąż został zamordowany przez wynajętego zabójcę, kiedy byłam na wakacjach w
Arizonie, a on by był w łóżku z królową loda z go miasta, to też nie czułabym
się chętna do współpracy.
„To
dlatego cię potrzebują?”
Spojrzał
na mnie i wyciągnął korek z wina - „Tak.”
„Nie
rozumiem” - powiedziałam mu, ponieważ nie zrozumiałam.
„Jesteśmy
blisko” - powiedział, po czym nie powiedział nic więcej i zdecydowałam się nie
pytać, czy Max jest blisko Bitsy, żony zmarłego mężczyzny, o którym słyszałam
jako o jego głównym wrogu.
To
było dziwne, bardzo dziwne, ale teraz miałam do czynienia z innym dziwnym i
niezbyt nieprzyjemnym uczuciem poruszania się po kuchni Maxa z Maxem, tak jakbyśmy
robili to co wieczór przez ostatnie dziesięć lat. Nie miałam ochoty
przesłuchiwać go w sprawie jego związku z nieznaną Bitsy.
Zamiast
tego zapytałem - „Porozmawia teraz z policją?”
„Zawiozę
ją jutro.”
Skinąłam
głową, a potem polałam sosem łososia i krewetki, po czym poinformowałam go -
„Twoja siostra tu była.”
„Tak,
słyszałem, dzwoniła Mindy. Powiedziała, że ją razem osaczyłyście, ale zadałaś
śmiertelny cios.”
Podeszłam
do zlewu i wrzuciłem do niego patelnię, mówiąc - „Nie opisałabym tego w ten
sposób.”
„Jakbyś
to opisała?”
„Po
pierwsze, to nie było aż tak dramatyczne.”
„Kami
to dramat, więc domyślam się, że bagatelizujesz sytuację.” - Max dokończył
nalewanie mojego wina, pozornie zrelaksowany w związku z sytuacją z Kami, i
postawił butelkę na blacie, a ja stanęłam przed naczyniem żaroodpornym i
ściągnęłam ręcznik z ziemniaków. Podsunął wino blisko mnie i skierował się do
lodówki, pytając - „Mindy powiedziała, że zachowała się jak wściekła suka?”
Wciągnęłam
oddech i nabierałam ziemniaki na podsmażoną rybę, niepewna, jak odpowiedzieć.
Zdecydowałam
się na - „Ona nie była umm… dokładnie miła.”
Max
westchnął i usłyszałam, jak z piwa odpada kapsel - „Wpada w nastroje.”
Mógłby
to powtórzyć.
„Przyniosła
ci papiery” - powiedziałam mu.
„Patrzyłaś
na nie?” - zapytał, a moje oczy wystrzeliły na jego twarz.
„Oczywiście,
że nie.”
Uśmiechnął
się i zbliżając się do mnie, oparł biodro o blat.
„Dlaczego
nie?”
Moja
głowa raz potrząsnęła, było szybkie i krótkie, a potem powtórzyłem: „Dlaczego
nie?”
„Czemu
nie? Ja bym zajrzał. W każdym razie, jesteś prawnikiem, dobrze by było, gdybyś
ich obejrzała” - stwierdził, zanim wziął łyk piwa.
„Myślisz
o podjęciu pracy?” – zapytałam ponownie zaskoczona.
„Nie
ma mowy” - odpowiedział natychmiast.
„Więc
dlaczego potrzebujesz prawnika, żeby się im przyjrzał?”
„Chcę
tylko wiedzieć, w jaki sposób chcą mnie pieprzyć.”
„Kami
powiedziała, że poprawili ofertę.”
„Tak,
jestem pewien, że tak. Nie oznacza to, że nie ma drobnego druku.”
Wróciłam
do nabierania purée z ziemniaków - „Nie wygląda na to, żeby to byli mili
ludzie.”
„Nie
są.”
„Więc
dlaczego twoja siostra miałaby chcieć, żebyś dla nich pracował?”
„Jak
bym był w pobliżu częściej, to by znaczyło, że będzie mnie potrzebowała do pomocy przy opiece
nad mamą.”
Skończyłam
układać ziemniaki na wierzchu; Max zauważył to i wziął ode mnie miskę i
skierował się w stronę zlewu.
„Czy
z mamą wszystko w porządku?”
„Tak”
- powiedział, płucząc miskę i patelnię - „Tylko jest sama i nie lubi tego” -
Zakręcił kran i wrócił do mnie - „Dzisiaj, jak zająłem się gównem Mindy, porozmawiałem
z Bitsy, trafiłem na komisariat, a potem poszedłem odwiedzić mamę. Dlatego się
spóźniłem. Chciała porozmawiać, a potem chciała, żebym spojrzał na jej zlew.
Spędziłem część popołudnia słuchając jej narzekania, inną część w sklepie z
narzędziami, inną na plecach na podłodze w kuchni pod jej zlewem.”
Spojrzałam
w dół na ziemniaki, ugniatałam je i smarowałam kremem rybkę, myśląc o tym, jak
opiekował się Mindy, Bitsy, swoją mamą i co to o nim świadczyło, a potem mamrotałam
- „Dobrze, że opiekujesz się swoją mamą”.
„To
dobrze, ale nie jest fajne.”
Spojrzałam
na niego i powiedziałam cicho - „Przykro mi.”
„Jest
okej” - powiedział cicho, po czym jego ręka uniosła się i jego palec dotknął
mojego kolczyka. Włożyłam nowe, kiedy odkładałam zakupy, niecierpliwie
czekając, by zobaczyć, jak wyglądają, a potem podobał mi się ich wygląd, więc
je zostawiłam.
„Masz
je.”
„Tak.”
Uśmiechnął
się, a potem obszedł mnie.
Chwyciłam
naczynie i włożyłam do nagrzanego piekarnika, zamknęłam drzwiczki, majstrowałam
przy minutniku i nastawiłam go. Wrócił, kiedy podeszłam do drugiego kontuaru, wzięłam
wino i pociągnęłam łyk.
Kiedy
przełknęłam, Max wziął mój kieliszek, postawił go na blacie i chwycił moją
prawą rękę.
Miał
pochyloną głowę, by patrzeć na nasze ręce, ale mówił.
Patrzyłam,
jak jego ręce pracują nad moimi.
„Poszedłem
do Karmy po te kolczyki, które ci się podobały i powiedzieli mi, że już byłaś.
Była tam Jenna, lokalna artystka jubilerska, która robi takie rzeczy.”
Wstrzymałam
oddech, gdy patrzyłam, jak przesuwa coś na moim serdecznym palcu, a potem
obrócił to i wsunął - „Powiedziała, że ma
pasujące pierścionki, ale nie robi
ich zbyt wiele, zwykle robi to tylko wyjątkowo, więc nie sprzedaje ich w sklepie. Pobiegła do domu po jeden i przyniosła go do mamy.” - Wsunął pierścionek na mój środkowy palec i obrócił nim, a następnie jego palce
zakręciły się wokół mojej dłoni, jego kciuk dotknął pierścionka, gdy mruknął -
„Pasuje”.
Spojrzałam
na pierścionek, który był taką samą ciężką, szeroką, oszałamiającą siecią z
solidnymi krawędziami, jak moje kolczyki. Był wspaniały i idealnie leżał na
moim palcu od nasady prawie po kostkę.
Potem
dalej się na nią gapiłam i razem to wskazywało na fakt, że Holden Maxwell
zwracał na wszystko uwagę (czego się uczyłam) i w ten sposób dawał przemyślane,
hojne prezenty.
Poczułam,
że łzy szczypią mi oczy i odchyliłam głowę do tyłu, żeby na niego spojrzeć.
„Max”
– szepnęłam.
Jego
ręka dotknęła mojego policzka, a potem wsunęła się w moje włosy, zanim zapytał
- „Podoba ci się?”
Skinąłam
głową, chociaż nie powiedziałabym, że mi się podobało. Powiedziałabym, że mi się to bardziej niż podobało.
Spojrzał
mi w oczy, jego twarz zrobiła się łagodna, ale jego usta wyszczerzyły się,
zanim zapytał - „Więc mnie pocałujesz czy co?”
Naprawdę
powinnam była odpowiedzieć „czy co”.
Ale
tego nie zrobiłam. Nie mogłam.
Pierścionek
był piękny, był wyjątkowy, a jego gest był niezwykły.
Więc
zamiast powiedzieć „czy co”, zrobiłam coś niemądrego, nierozsądnego,
nieracjonalnego i stanęłam na palcach. Potem wsunęłam palce w jego włosy od
szyi w górę. Drugą ręką złapałam jego twardy biceps.
Max
pomógł, pochylając się do mnie, zginając szyję, wsuwając palce głębiej w moje
włosy, aby objąć moją głowę i przykładając drugą rękę do mojej talii.
Potem
pocałowałam go, dotykając językiem jego ust, które otworzył dla mnie, a
następnie wsuwając go do środka, degustując piwo, degustując Maxa i myśląc, że
był najpiękniejszym smakiem, jaki kiedykolwiek dotknął mojego języka.
Warknął
w moje usta, pochylając głowę, obejmując mnie ramionami i przejął kontrolę nad
pocałunkiem.
Jego
był lepszy, o wiele lepszy, poczułam potrzebę wsunięcia drugiej ręki w jego
włosy i przytulenia jego głowy do mnie, żeby dostał wskazówkę, że nie chcę,
żeby przestał.
Może
nigdy.
Może
chciałam, żeby nigdy nie przestał.
Przez
chwilę całowaliśmy się z języczkami w kuchni, nie miałam pojęcia jak długo i
nie obchodziło mnie to. Po prostu uwielbiałam akt obściskiwania się z Maxem w
jego kuchni, częściowo dlatego, że uwielbiałam się całować, głównie dlatego, że
Max był naprawdę dobrym całującym.
Potem
w końcu uniósł głowę odrobinę i niestety zatrzymał się.
„Domyślam
się, że ci się podoba” - mruknął, a uśmiech igrał z jego ust.
„Tak”
- odetchnęłam, nie mogąc się uśmiechnąć i praktycznie nie mogąc stać. Na
szczęście nadal mnie trzymał.
„Boże,
jesteś urocza” - nadal mamrotał.
Nie
udało mi się udzielić odpowiedzi.
Potem
oboje usłyszeliśmy głośne pukanie knykciami uporczywie uderzającymi o szkło.
Ten dźwięk sprawił, że podskoczyłam, ale Max nie podskoczył, zamiast tego
zacisnął usta.
Max
wykręcił szyję i tors, zabierając mnie ze sobą i oboje zobaczyliśmy Jimmy’ego Cotton’a
stojącego przed drzwiami.
Potem
Jimmy Cotton otworzył drzwi, wsadził górną część ciała do domu i zażądał - „Puść
szyję Niny, Max, chodź tutaj i pomóż mi.” - Potem zniknął, zostawiając otwarte
drzwi.
Max
odwrócił się, spojrzał na mnie i nie wyglądał na szczęśliwego.
Jego
słowa potwierdziły moje przypuszczenia - „Przysięgam na Boga, jak to się nie
kończy, zabiję kogoś.”
Brzmiał,
jakby miał to na myśli.
„Nie
możesz zabić Jimmy’ego Cotton’a. To amerykański skarb” – poinformowałam go.
„W
tej chwili…” - odpowiedział Max, puszczając mnie - „…to wrzód na moim tyłku.”
Patrzyłam,
jak Max podchodzi do drzwi, włącza zewnętrzne światło i wychodzi, zamykając za
sobą drzwi i nie wiedziałam, czy śmiać się, krzyczeć, czy liczyć moje
szczęśliwe gwiazdki.
Nie
zrobiłam nic z tego. Wyjęłam blachę na ciasteczka i rolkę ciasta na bułki
półksiężycowe, otworzyłam ją i zaczęłam rozwijać ciasto.
Tworzyłam
półksiężyce, kiedy drzwi się otworzyły i wszedł Max.
Spojrzał
na mnie w chwili, gdy to zrobił. Miał zabawny wyraz twarzy i niósł coś, co
wyglądało jak dość duża rama owinięta w zwykły, brązowy papier.
Tworzyłam
półksiężyce, ale przerwałam i przestałam oddychać, wpatrując się w paczkę. Max
bez słowa postawił ją na podłodze, opierając o ścianę między drzwiami pod
strychem, odwrócił się i wyszedł.
Moje
oczy pozostały utkwione w ramie, gdy moje dłonie automatycznie przetoczyły się
po półksiężycach.
Potem
Max i Cotton weszli razem, Max cofnął się, Cotton szedł naprzód, obaj nieśli
coś, co wyglądało jak ogromna rama owinięta tym samym papierem.
Moje
serce przestało bić.
„Chodź
tu, dziewczyno” - rozkazał Cotton, gdy ustawili go obok mniejszego. Był tak
duży, że pochłonął przestrzeń.
Po
cichu złapałam ścierkę, wytarłam ręce i weszłam do otwartej przestrzeni, nie
odrywając oczu od ram. Zatrzymałam się tuż obok Maxa.
Cotton
ruszył do przodu, wyjął scyzoryk, otworzył go i ostrożnie wsunął w papier na
krawędzi większej ramy. Potem przesunął nóż.
Robił
to cały czas, mamrocząc - „Chciałem to zrobić, kiedy twój tata żył, plułem
sobie w brodę, kiedy odszedł. Holden nie miał miejsca na ziemi. Chciałby tego w
swoim domu, widząc, że musiał mieszkać w mieście ”.
Potem
Cotton szarpnął papier i odsłonił ogromną czarno-białą panoramę widoku z
urwiska, a ja wciągnęłam oddech na ten widok. Było tam wszystko, rzeka, brzegi
po obu stronach, wznoszące się w górę góry, a wszystko to otaczające rzekę
ciągnącą się w dal, prowadzące do wylotu, z którego rozciągał się widok na
dolinę, rzekę i odległe białe szczyty.
Bez
namysłu wyciągnęłam rękę i znalazłam Maxa, moje palce przesuwały się w górę i
przez jego, zanim zwinęłam je, łącząc nasze dłonie.
Palce
Maxa wygięły się i jego uścisk był mocny.
Kiedy
przez chwilę nikt się nie odzywał i zdałam sobie sprawę, że Cotton się na nas
gapi, walczyłam, ale odzyskałam głos - „To… jest” - spojrzałam na Cotton - „…nie
ma słów”.
Cotton
odwrócił się, by ocenić zdjęcie, po czym wymamrotał - „Tak, trochę tak jakby mi
się to podoba.”
Nie
mogłam powstrzymać śmiechu, który wydobywał się z mojego gardła. „trochę tak jakby się to podoba?”
Cotton
uśmiechnął się do mnie – „Tak, jest całkiem niezłe. Potem spojrzał na Maxa - „Będzie
świetnie wyglądać w A-Frame.”
Poczułam,
jak ciało Maxa napina się, a jego ręka zgina się w mojej.
„Co?”
- zapytał.
„Oddaję
ci to, chłopcze” - odpowiedział Cotton.
„Nie
mogę…” - zaczął Max, ale Cotton machnął ręką.
„Możesz,
możesz” – przerwał Cotton - „Jestem stary. Chcę wiedzieć, że, kiedy umrę, moje
zdjęcia są tam, gdzie powinny. Ten musi tu być.”
O
mój Boże.
„Cotton
…” - zaczął ponownie Max, ale Cotton odwrócił się w stronę drugiego obrazu i
mówił dalej – „Ten jest dla Niny.”
Tym
razem moja ręka ścisnęła się w Maxa i wyszeptałam - „Słucham?”
Cotton
nie odpowiedział. Zamiast tego wsunął nóż i podarł papier, schylając się, by go
wyciągnąć.
„V&A”
– powiedział, odwracając się do mnie, ale wpatrywałam się w zdjęcie.
Pamiętałam
to. Było to zbliżenie skały na zboczu góry, znowu czarno-białe, jak wszystkie, które
zrobił Cotton. Linie w skale płodne i niemal hipnotyzujące, przesuwające się w
przypadkowych falach, a jeden samotny, ale całkowicie doskonały dziki kwiat wyrastał
ze skały.
„Cotton”
- szepnęłam.
„Ten
też mi się podoba” - oświadczył Cotton, patrząc na niego krytycznie.
„Nie
mogę tego przyjąć” - powiedziałam do niego, a on spojrzał na mnie.
„Dlaczego
nie?” – zapytał, brzmiąc na autentycznie zdziwionego.
„Ja…
to…” - Dlaczego nie? Czy był szalony? - „Bo to jest warte fortunę” -
wyjaśniłam.
„Wiem”
- odparł Cotton — „Miałem około tuzina ofert, wszystkie, jak powiedziałaś, za majątek.
Nie podobało mi się to uczucie żadnego z nich. Nie chciałem, żeby to wisiało
tam, gdzie ci ludzie będą.”
„Ale…”
- zaczęłam, ale Cotton przerwał mi - „Chcę, żeby wisiało, gdziekolwiek ty byś
nie była.”
Na
jego słowa, które wstrząsnęły moją duszą, puściłam Maxa, moje ręce powędrowały
do policzków i zanim mogłam się powstrzymać, krzyknęłam - „O cholera! Będę
płakać!”
Wtedy
to zrobiłam. Rozpłakałam się.
W
jednej chwili znalazłam się w ramionach Maxa. Otoczyłam go i mocno trzymałam,
wciskając twarz w jego klatkę piersiową i płacząc jak idiotka.
Kilka
chwil później usłyszałam mamrotanie Cotton’a - „Kobiety”.
Potem
brzmiąc, jakby był w ruchu, zapytał - „Co jest na kolację?”
Poczułam,
jak ciało Maxa zaciska się na moim mokrym policzku.
Odchyliłam
głowę do tyłu, żeby na niego spojrzeć, łzy opadły, gdy zobaczyłam, że jego
szyja jest skręcona, a on patrzył w stronę kuchni i niezależnie od tego, że
Cotton właśnie dał nam obojgu bezcenne dzieła sztuki, wyraz twarzy Maxa wydawał
się morderczy.
Podążyłam
za jego wzrokiem i zobaczyłam, jak Cotton siada na stołku - „Przynieś mi piwo,
Max, to był długi dzień” - zawołał Cotton, pochylając się do przodu, żeby
spojrzeć na bułki, po czym odwrócił się na stołku i wykrzyknął - „Dobrze! Bułki
półksiężycowe!”
„Cotton
…” - zaczął Max, ale moje ramiona go ścisnęły, Max przestał mówić i spojrzał na
mnie.
„Właśnie
dał nam swoje zdjęcia” - powiedziałam – „Możemy dać mu kolację.”
„Tak,
nie jadłem domowego posiłku od śmierci Alany, a przynajmniej nie był to dobry”
- Cotton wziął słyszalny oddech przez nozdrza i oświadczył - „A cokolwiek tu się
gotuje, ładnie pachnie.”
„Zapiekanka
rybna” - powiedziałam mu, a Cotton uśmiechnął się szeroko.
„Lubię
ryby” – powiedział.
Było
słychać niski, cichy, ale zdecydowany warkot Maxa.
Uścisnęłam
go jeszcze raz ramionami, puściłam go i on, wolniej, również mnie puścił.
Potem, ocierając łzy z twarzy, wróciłam do bułek.
Max
przyniósł Cotton’owi piwo, a ja wsypałam mrożony groszek do miski i wkładałam
go do mikrofalówki, gdy na ścianie błysnęły światła.
„To
jest pieprzony żart” - rzucił Max ze swojego miejsca: biodrami opartymi o zlew,
z piwem w dłoni, z nieszczęśliwym wyrazem twarzy, gdy patrzył w stronę podjazdu.
„Max
jest popularny” – zauważył Cotton.
„Zauważyłam
to” – odpowiedziałam, również wyglądając przez okna.
Obserwowałam
postać wchodzącą po schodach, a potem rozpoznałam Arlene idącą przez ganek w
kierunku drzwi. Jej oczy były skierowane na nas i nie zawracała sobie głowy
pukaniem, po prostu weszła do środka.
„Hej,
wszyscy” - zawołała, idąc w stronę kuchni, jakby tam mieszkała - „Hej Cotton”.
„Hej,
Arlene. Co się dzieje?” - przywitał się Cotton.
„Nie
dam rady wymienić wszystkiego” - odpowiedziała Arlene, zatrzymała się przy
wylocie litery U w kuchni i spojrzała na mnie.
„To
wcale nie wygląda tak źle” - zauważyła.
„Hmmm…”
- mruknęłam - „cześć Arlene”.
„Co
tu robisz?” - było powitaniem Maxa.
„Damon
polował na nią, to musiałam sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku” - Arlene wyjaśniła
Max’owi, a potem zwróciła się do mnie – „Myślałam, że będzie gorzej, myślałam, że naprawdę cię walnął. A przynajmniej
tak to wyglądało.”
Coś
nieprzyjemnego emanowało z Maxa i zrobiłam krok bliżej niego. Jego odpowiedzią
było owinięcie ramienia wokół mojej talii i szarpnięcie do tyłu, tak aby bok
moich pleców znalazł się z boku jego przodu.
„O
czym mówisz?” - zapytał Cotton, a Arlene odwróciła się do niego, podeszła do
baru i położyła na nim przedramiona.
„Zeszłej
nocy Damon Matthews walnął Ninę w Psie” - Arlene odpowiedziała, jakby
powiedziała: „Zeszłej nocy jadłam kolację przy telewizorze i obejrzałam
Wiadomości,”
„Co?” - wykrzyknął Cotton, jego oczy
przesunęły się na mnie, a potem zwęziły na moim policzku - „Czy to było to?”
„Tak”
- odpowiedziała Arlene, zanim mogłam mówić, po czym odwróciła się do Maxa i
rozkazała - „Przynieś mi piwo, dobrze Max?” - Potem bez przerwy odwróciła się
do Cotton’a i szła dalej - „Damon wszedł do Psa, poturbował Mindy, Ninie się to
nie podobało, wbiła mu się w twarz. Pchnął ją, a ona odepchnęła go z powrotem i
on ją uderzył.”
Cotton
patrzył na mnie przez cały czas recytacji Arlene i teraz on nie wyglądał na szczęśliwego – „Pchnęłaś Damona Matthewsa?”
Przysunęłam
się do ciała Maxa i powiedziałam - „Był, hmmm… niegrzeczny.”
„Dziewczyno,
ten dzieciak jest niegrzeczny, niegrzecznie wyszedł z łona matki” – powiedział
mi Cotton - „Ale jest też solidny jak skała, a poza tym wredny. Co myślałaś,
skacząc mu do twarzy?”
Max
włączył się do rozmowy w tym momencie, mówiąc niebezpiecznym głosem - „Nie
powinien był jej dotykać”.
„Nie,
zgadzam się, nie powinien” – odpowiedział natychmiast Cotton - „Ale to Damon
Matthews. Połowa czynów, które ten chłopiec popełnia, nie powinien robić.”
„Nina
go nie zna i nie wiedziała o tym” - odpowiedział Max.
„Mogłaby
na niego spojrzeć i wiedzieć, żeby nie stawać mu w twarz” - odparł Cotton.
„Podsumowując,
Cotton, nie powinien był jej, kurwa,
dotykać” - stwierdził Max i tak jak to zrobił, w pokoju zapadła cisza.
Arlene
w końcu przerwała ciszę, dzieląc się - „Max rozwalił go na parkingu.”
Cotton
spojrzał na Maxa i zapytał - „Jak źle?”
Cotton
zapytał Maxa, ale odpowiedziała Arlene - „Myślę, że to nie jest lekcja, którą w
najbliższym czasie zapomni. Całe miasto o tym mówi. To jak Boże Narodzenie i
twoje urodziny połączone w jedno, kiedy Dodd nie żyje, a Max wykopuje gówno z
Damona.”
Cotton
zachichotał, ale wykrzyknęłam - „Arlene!”
Spojrzała
na mnie i uniosła brwi - „Co? Nie mówię nic, o czym wszyscy nie myślą” - Potem
podeszła do drugiego stołka, wsunęła się na niego i spojrzała na ciasto na bułki
półksiężycowe na blasze - „Fantastycznie!” - ona zawołała - „Bułki półksiężycowe!
Wystarczy na jeszcze jednej?”
„Jezu
jebany Chryste” – wymamrotał Max za mną.
„Jasne”
– powiedziałam do Arlene, a ona się uśmiechnęła.
Cotton
pochylił się w stronę Arlene i wyszeptał teatralnie - „Jesteśmy krępujący styl
Maxa.”
„Nieważne”
- Arlene szeptała z powrotem, odwróciła się do Maxa i zawołała - „Max?
Piwo?" - Potem odwróciła się do Cotton’a i zapytała - „Co z tymi
zdjęciami?”
Cotton
odpowiedział, ale to Max zwrócił moją uwagę.
„Myślę,
Księżno” - Max mruknął mi do ucha - „…że dam ci kluczyki do twojego samochodu,
ale oboje wsiądziemy do niego, zjedziemy z tej cholernej góry i zameldujemy się
w hotelu.”
Przygryzłam
wargę i przekręciłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Potem się uśmiechnęłam.
Potem mnie puścił. Potem przyniosłam Arlene piwo, włożyłam rogaliki do
piekarnika, wyjęłam miskę groszku z kuchenki mikrofalowej i wlałam sobie więcej
wina.
*****
„Muszę
zanieść cię na górę?” - usłyszałam, jak pyta Max i walczyłam z tym, ale
otworzyłam oczy.
„Słucham?”
- szepnęłam, kiedy częściowo się na nim skupiłam.
„Nigdy
nie widziałem czegoś takiego, Słonko, kiedy cię padniesz, to padniesz” – powiedział Max, wziął mnie
za rękę i wyciągnął z krzesła.
Zamrugałam
i rozejrzałam się.
Ostatnią
rzeczą, jaką wiedziałam, był zjedzony obiad, wypite piwo, trzy kieliszki wina
(wszystko przeze mnie), kiedy, ku niezadowoleniu Maxa, przenieśliśmy się do
salonu z naszymi nieproszonymi gośćmi i talerzem pełnym bułek. Max rozpalił
ogień, podczas gdy Arlene i Cotton jedli moje rogaliki i zabawiali mnie.
Nie
chciałam się do tego przyznać, ale myślałam, że Max ich znosi i pozwolił im
zostać, ponieważ wiedział, że Arlene i Cotton mnie zabawiają.
Arlene
po prostu dlatego, że była zabawna. Cotton, ponieważ był w wielu miejscach,
robił wiele rzeczy, spotykał wielu ludzi i był prawie tak samo dobrym
gawędziarzem, jak fotografem. Nie śmiałam się tak mocno od… Cóż, od poprzedniej
nocy z Arlene i Mindy w Psie.
Ale
wcześniej minęły lata po tym, jak Charlie umarł, a właściwie po tym, jak został
tak ciężko ranny.
Arlene
i Cotton zajęli kanapę, a ja usiadłam w fotelu. Kiedy Max skończył rozpalać ogień,
byłam zszokowana, gdy usiadł w nim ze mną i zmusił mnie do skrzywienia się na
bok.
Miałam
rację, kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten fotel. Mógł pomieścić dwie osoby, ale ciasno.
Przytulnie, ciepło, blisko, bezpiecznie i z trzema (pracując nad czwartym)
kieliszkami wina, skuliłam się w nim z Maxem. To był mały fotel z nieba. Max położył
stopy na otomanie, skrzyżowane w kostkach. Ugięłam kolana i oparłam stopy na fotelu,
opierając uda o niego. Jego ramię owinęło się wokół moich ramion i, dla wygody
(powiedziałam sobie), moje ramię owinęło się wokół jego brzucha. Położyłam
głowę na jego ramieniu i słuchałam, śmiałam się i sączyłam wino, podczas gdy
ogień płonął na kominku, a Max siedział odprężony i blisko mnie, a potem
najwyraźniej zasnęłam.
Jak,
nawet stojąc, przeważnie byłam w tym momencie.
Skończyłam
się rozglądać, zauważając, że Arlene i Cotton zniknęli, jedyne światło dochodziło
z poddasza i spojrzałam na Maxa.
„Spać”
– wymamrotałam.
„Tak,
mała” - powiedział Max z uśmiechem i pociągnął mnie za rękę, prowadząc mnie po
schodach do sypialni.
Nie
spierałam się z tym. W tym momencie potrzebowałam łóżka Maxa i nie obchodziło
mnie, czy w nim jest.
W
rzeczywistości, jeśli miałam być szczera, perspektywa, że jest, była jeszcze
lepsza.
Chwyciłam
koszulę nocną z walizki, poszłam do łazienki, przebrałam się, umyłam twarz,
umyłam zęby, nawilżyłam, zostawiłam ubrania na stosie na podłodze i wyszłam.
Kiedy
skończyłam te uciążliwe zadania, Max był już w łóżku.
Jego
strona łóżka znajdowała się najbliżej łazienki.
Nie
miałam dość energii, by umyć twarz, umyć zęby i nawilżyć się. Z pewnością nie
miałam siły chodzić dookoła łóżka.
Więc
nie zrobiłam tego.
Podeszłam
od boku Maxa, a on patrzył, jak to robię. Kiedy się zbliżyłam, odrzucił kołdrę.
Ściana
twardej, umięśnionej klatki piersiowej, zarysowane mięśnie brzucha i spodnie od
piżamy to było wszystko, co widziałam.
Fotel
to nie było niebo, łóżko było.
Przeczołgałam
się nad nim i opadłam na moją stronę.
Zarzucił
na nas kołdrę, zgasił lampkę nocną i przekręcił się we mnie.
Jakby
to była najbardziej naturalna rzecz na świecie, jego ramiona otoczyły mnie,
jego kolano znalazło się między moimi nogami, moje udo przesunęło się, by
zahaczyć o jego biodro, a moja ręka zsunęła się wokół jego talii, gdy zbliżyłam
się do jego ciepłego, solidnego ciała.
„Miałaś
dobry wieczór, kochanie?” - zapytał cicho we włosy na czubku mojej głowy.
Widząc,
że naprawdę prawie spałam, nie strzegłam swoich słów, po prostu powiedziałam
wprost - „Najlepszy, jaki miałam, odkąd Charlie został ranny.”
Jego
ramiona zacisnęły się. Przysunęłam się bliżej.
„Jaki
on był?” - zapytał Max, wciąż mówiąc cicho.
„Charlie?”
- zapytałem, wciąż rozmawiając przez sen.
„Tak.”
„Najlepszy
brat na świecie” - szepnęłam i przytuliłam się bliżej.
„Ja
to rozumiem” - mruknął Max, ale usłyszałam uśmiech w jego głosie.
„Przypominasz
mi go” - powiedziałam sennie, nie zauważając napięcia ciała Maxa.
„Mówił,
jak to było. Nie dobierał słów, ale to nie znaczyło, że nie był miły. Był
mądry. Opiekował się swoją mamą, mną, swoją narzeczoną. Był opiekuńczy. Kiedy coś
dla niego znaczyło, zajmował się tym. Ktoś coś dla niego znaczył, dawał mu
znać. Nigdy nie miałam co do tego wątpliwości, że Charlie bardzo mnie kocha.” -
westchnęłam, po czym doszłam do wniosku - „ To był dobry mężczyzna.”
„Dobrze,
że to miałaś” - szepnął Max.
„Tak.”
„Oznacza
to, że może w końcu to rozpoznasz.”
„Mm”
– wymamrotałam, nie przetwarzając słów, bo ledwo się obudziłam.
„Księżno?”
„Tak
kochanie?”
Nie
zauważyłam, że jego ciało znowu się napięło, a potem jego ręka wsunęła się w
moje plecy, we włosy i powiedział - „Idź spać, mała.”
Zrobiłam,
jak mi kazano.
Bardzo dziękuje
OdpowiedzUsuńMega słodki rozdział ❤ dziękuję😍
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤️ fajny rozdział 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego się bałam, że ta seria nie będzie tak dobra jak Rock chick. Głupol że mnie 😜 Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziekuje
OdpowiedzUsuń