2021-06-03

7 - Miłość jego życia (cz.1)

 

Rozdział 7

Miłość jego życia

 

„Nina, Słonko, obudź się.”

Moje ciało było delikatnie potrząsane za biodro i dobiegał do mnie głos Maxa.

Przedzierałam się przez mgłę snu, odwróciłam głowę na poduszce i mrugnęłam na niego. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy, z jakiegoś powodu siedział na skraju łóżka i miał starannie obojętny wyraz twarzy.

„Co?” – zapytałam, wciąż zaspana, ale też trochę zaniepokojona jego pustym spojrzeniem. Nie sądziłam, żebym kiedykolwiek widziała Maxa wyglądającego na pustego.

„Mała” - powiedział cicho, po czym dodał słowa, które sprawiły, że moja senność natychmiast zniknęła, a głowa mi w przenośni eksplodowała - „Twój ojciec jest tutaj.”

Poderwałam się do łokcia i powtórzyłam, tym razem dużo głośniej - „Co?

A potem nie dałam mu szansy na odpowiedź. Odrzuciłam kołdrę i owinęłam dolną część ciała wokół Maxa, wstałam i ruszyłam (i oczywiście mogłam sobie wybaczyć, że tym razem tupałam) w kierunku schodów.

„Nina” - zawołał Max, ale nie przestawałam. Po prostu wściekle zeszłam po krętych schodach.

Taka była definicja tego, że Niles mnie nie słucha. Powiedziałam mu, że dla mojego ojca nie ma miejsca w moim życiu, ale mój ojciec zachował w nim swoje miejsce i zrobił to, utrzymując kontakt z Nilesem. Niles miał świetne relacje ze swoją rodziną i dlatego nigdy nie rozumiał, dlaczego odmówiłam rozmowy z moim ojcem, głównie dlatego, że nigdy nie słuchał w żadnym z wielu wypadków, kiedy mu to wyjaśniałam.

A mój ojciec był tutaj. Tutaj. Rzucił wszystko i przeleciał przez pół świata, żeby wsadzić nos w coś, co nie było jego sprawą. I wiedziałam, dlaczego to zrobił. Dlatego nie tylko sam fakt, że tu był, ale także powód, dla którego tu był, był absolutnie, w stu procentach irytujący.

Udałam się na dół schodów i skręciłam za róg, widząc mojego ojca stojącego wyprostowanego w drogim garniturze, błyszczących butach i płaszczu z wielbłądziej wełny. Jego jasne włosy były starannie przystrzyżone z odrobiną siwizny, policzki gładkie, a twarz była twarzą mężczyzny o dziesięć lat młodszego. I chociaż wiedziałam, że właśnie odbył podróż, którą odbyłam niedawno, wyglądał świeżo jak stokrotka.

Kiedy do niego podeszłam, nie spojrzał na mnie. Był pogrążony w studiowaniu zdjęć Cotton’a.

„Tato” - warknęłam.

„Czy to Cotton?” - zapytał, wciąż nie patrząc na mnie.

„Tato!” - warknęłam głośniej.

„Ten był na V&A, pamiętam kadr. Niezwykła rama, idealna do tego zdjęcia.”

Tato!” - krzyknęłam, a jego głowa zwróciła się do mnie, jego oczy przesunęły się po moim ciele w koszulce nocnej, a potem przesunęły się nad moim ramieniem.

Też spojrzałam przez ramię, żeby zobaczyć tam Maxa, teraz ubranego w dżinsy i wciąż wciągającego t-shirt, ale jego stopy były bose.

Ojciec znowu mnie nie przywitał, w ogóle się do mnie nie odzywał.

Zamiast tego powiedział do Maxa - „Czy mogę zamienić słówko z moją córką prywatnie?”

Max nie odpowiedział lub nie dałam mu szansy głównie dlatego, że tupałam do drzwi.

„Nie, nie możesz” – oznajmiłam, otwierając drzwi i stojąc w chłodnym powietrzu, które napływało, patrząc na mojego ojca. – „Ale możesz odejść.”

„Nina” - powiedział tato.

„Wyjdź” - powiedziałam w odpowiedzi.

Tata podszedł do mnie i zatrzymał się - „Musimy porozmawiać.”

„Nie mamy o czym rozmawiać.”

„Zadzwonił Niles.”

„Tak, zgadłam.”

„Dlatego musimy porozmawiać”.

„Nie, nie musimy” – powtórzyłam.

Tata zrezygnował ze mnie i spojrzał na Maxa - „Naprawdę, czy mógłbyś?”

Oczy Maxa były skierowane na mnie, ale kiedy mój ojciec zwrócił się do niego, spojrzał na tatę, postawił stopy, skrzyżował ręce na piersi i powiedział - „Nie, nie mógłbym.”

Gdybym nie była tak wściekła, rzuciłabym się po podłodze i mocno pocałowała Maxa. Niestety byłam wściekła.

„Tato, wyjdź” – zażądałam.

„Nina, posłuchaj mnie” - powiedział tato zamiast wychodzić - „Niszczysz swoje życie.”

Potrząsnęłam głową i powiedziałam - „Nie, nie, nie niszczę. Niszczyłam, ale dowody sugerują, że już nie niszczę.”

Tata spojrzał na Maxa, a potem rozejrzał się szybko po salonie, a potem z powrotem do mnie, jego oczy spoczęły na mojej posiniaczonej kości policzkowej, a jego brwi uniosły się, zanim zapytał z tylko częściowo zawoalowanym szyderstwem - „Doprawdy?”

„Idź” - powtórzyłam.

„To nie ty” - powiedział mi ojciec.

„Nie znasz mnie” - powiedziałam mu prawdę.

„Niles to dobry człowiek, ciężko pracuje. Pochodzi z dobrej rodziny.”

„Ma pieniądze, to właśnie mówisz.”

„Mówię, że to dobry człowiek i przypominam ci o tym, że nie wybrałaś wielu z nich w swojej przeszłości, w rzeczywistości wcale.”

Moja ręka swędziała, żeby go uderzyć, co było zaskakujące, biorąc pod uwagę, że poza pchnięciem Damona nigdy fizycznie nie odegrałam swojej złości na innym człowieku, ale udało mi się utrzymać w ryzach.

„Wynoś się.”

„Powtarzasz wzór, Nina, jako twój ojciec…”

Ale po jego słowach i tego, co sugerowały znów zobaczyłam czerwień i wrzasnęłam - „Jak… cholera… śmiesz!”

Tata pochylił się lekko w moją stronę i odpowiedział - „Jestem szczery dla twojego dobra”.

„Mówisz o Max’ie, człowieku, którego nawet cholernie nie znasz.”

„Tak, ale znam ciebie.”

„Nie, nie znasz!” - krzyknęłam.

„Pomyśl o tym, Nina. Twoje życie, to, co byś rzuciła.”

„Idź” – warknęłam.

„To jest…” - dłonią skierowaną do góry wskazał dookoła - „…niestosowne. Pozwolę sobie przypomnieć, że jesteś zaręczona.”

„Nie jestem, zerwałam z Nilesem.”

„Byłaś z nim zaręczona niecały tydzień temu i stoisz w koszuli, z siniakiem na policzku, w obecności obcego mężczyzny.”

To była moja kolej, aby pochylić się nad nim i zrobiłam to, szydząc i hojnie wiążąc moje słowa z poważnym naciskiem - „Po pierwsze, Max nie jest obecnym obcym mężczyzną, biorąc pod uwagę, że to jego dom. Po drugie, czy mówisz poważnie? Ty pouczasz mnie o tym, co jest stosowne?”

„Nina …”

„Przepraszam, ale czy to nie ty zdradzałeś mamę, kiedy była ze mną w ciąży?”

„Nina, na litość boską, nie o to tu chodzi.”

„Tak? Więc czy możesz spać z inną kobietą, kiedy twoja żona jest w ciąży, a potem zostawić ją i swoje dziecko same tygodnie po moim urodzeniu?”

„Dorastałaś ze swoją matką, słuchając jej strony.”

Zatrzasnęłam drzwi i skrzyżowałam ręce na piersi, wyciągając nogę i zachęcając - „Cóż, spodziewam się, że to będzie interesujące. Podziel się tato, jak to jest w porządku, że zdradzasz mamę, gdy jest w ciąży, zostawiasz nas oboje, gdy jestem noworodkiem i przez siedem lat nie słyszymy od ciebie ani słowa? Powiedz mi, jak to jest w porządku?”

„Nina …”

„A także…” – wtrąciłam się – „…oświeć mnie, jak to jest w porządku, że zrywam z Nilesem i żyję własnym życiem, co nie jest żadną twoją cholerną sprawą, dodam, że wiedziałeś o tym, skoro powiedziałam ci to w twarz na pogrzebie Charliego, że nigdy w życiu więcej nie chciałam cię widzieć, powiedz mi, jak to nie jest w porządku?”

„Cieszę się, że wspomniałaś Charliego” - powiedział tata.

„Tak, spowiadaj się, powiedz, tato, dlaczego cieszysz się, że wspomniałam Charliego?”

„Pomyśl, Nina.” - zrobił ten zamaszysty gest ręką biorąc w szczególności Maxa, a potem jego oczy utkwiły we mnie, a jego głos był teraz wypełniony wyraźną szyderstwem - „Pomyśl, co powiedziałby o tym Charlie.”

Nie myślałam, mój umysł był pusty, a moja wściekłość była tak ogromna, że zrobiłam dwa, długie kroki do niego i uderzyłam go z całej siły po gładko ogolonym policzku.

Jego głowa odskoczyła na bok, ale nagle zauważyłam, że moje nadgarstki są uwięzione, ściągnięte i skrzyżowane przede mną, moje plecy były przyciśnięte do Maxa, a Max ciągnął nas oboje.

„Wyjdź” - warknął Max.

„Jak śmiesz” - szepnęłam do mojego ojca ponad warczeniem Maxa.

„Wynoś się” - powtórzył Max.

„Nina…” — zaczął mój ojciec, z dłonią przy policzku, twarzą wypełnioną szokiem.

„Gdyby Claire nie była tak dobrą kobietą, zastanawiałabym się, czy Charlie został zamieniony po urodzeniu i Charlie też się nad tym zastanawiał” – oświadczyłam.

Patrzyłam, jak oczy mojego ojca się zwężają - „Był moim synem.”

„Zapomniałeś o tym, kiedy odstrzelono mu nogi!” - krzyknęłam.

„Wynoś się” – rozkazał Max – „Teraz, zanim cię wyrzucę.”

Tata zignorował Maxa i spojrzał na mnie - „Charlie by…”

Ale mu przerwałam – „Nie masz pojęcia, co zrobiłby Charlie lub nie. Charlie był do szpiku kości dobry. Nie masz pojęcia, co to znaczy być takim. Nie waż mi się mówić, co zrobiłby Charlie.”

Tata otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Max był przed nim - „Nie powiem tego więcej”.

Na tę groźbę tata spojrzał przez ramię, a potem z powrotem na mnie i oświadczył - „Zostaję w hotelu w mieście, Nina. Nie skończyliśmy. Musimy porozmawiać spokojnie, jeśli sobie z tym poradzisz.”

Max puścił mnie, ale pociągnął mnie do tyłu i ominął mnie, idąc w kierunku taty. Tata rzucił na niego spojrzenie na chwilę, po czym szybko podszedł do drzwi.

Otworzył je, zatrzymał się w nim i spojrzał na mnie - „Będę w hotelu”.

„Miłego pobytu” – warknęłam złośliwie.

Wzrok taty spoczął na mnie przez chwilę, po czym wyszedł za drzwi.

Nie patrzyłam, jak odchodzi, poszłam do kuchni. Kiedy tam dotarłam, chwyciłam telefon z blatu i wcisnęłam przycisk, aby go włączyć.

„Nina” – powiedział Max z bliska i wiedziałam, że jest blisko, ponieważ poczułam, jak jego ręka przesuwa się wzdłuż mojego krzyża.

Nie podniosłam wzroku, tylko podniosłam rękę, jednym palcem skierowanym ku niebu, a drugą przeszłam do moich kontaktów, znalazłam Nilesa i wcisnęłam przycisk, aby się połączyć.

„Słonko, nie sądzisz, że powinnaś najpierw się uspokoić?” - Max zasugerował, a ja mogłam poczuć uspokajające ciepło jego ciała, ale byłam skupiona na kominku po drugiej stronie pokoju, wpatrując się w niego, jakbym swoimi oczami mogła rozpalić ogień w palenisku.

Nie odpowiedziałam Max’owi. Nie chciałam się uspokoić. Chciałam, żeby to się stało, a żeby to zrobić, chciałam, żeby zostało powiedziane to, co miałam do powiedzenia.

Usłyszałem dzwonek telefonu raz, potem dwa razy, a po trzecim dzwonku odebrał Niles.

„Cześć.”

„Tata właśnie tu był.”

„Nina?”

Nina? Czy był szalony?

„Tak, Nina!” - krzyknęłam do telefonu - „Czy zadzwoniłby ktoś inny z Ameryki, informując cię z ledwo kontrolowaną, więc niewątpliwą furią, że jej ojciec właśnie ją odwiedził?”

„Słuchaj, słyszę, że jesteś zaniepokojona, ale…”

„Tak, jestem zaniepokojona Niles, jestem bardzo zaniepokojona i jeśli powiesz mi, że musisz iść na spotkanie, przysięgam…”

„Nie spotkanie, ale czeka na mnie klient…”

„Cokolwiek!” - krzyknęłam - „Klient nie jest ważniejszy niż to, że mnie słuchasz, a Niles chcę, żebyś choć raz w życiu mnie wysłuchał. Skończyliśmy ze sobą. Czy rozumiesz? Koniec!

Jego zdumiewająca odpowiedź brzmiała - „Porozmawiamy, kiedy wrócisz do domu.”

Widziałam światła migające przed moimi oczami, ale nadal udało mi się warknąć - „O nie, nie będziemy. Nigdy więcej nie porozmawiamy. Wszystko, co zostawiłam w twoim domu, możesz przekazać do punktu charytatywnego.”

„Poważnie, chcę o tym porozmawiać, po prostu teraz nie jest dobry moment.”

„Wiem, że to nie jest dobry moment” - powiedziałam - „Powód numer dwa, dla którego skończyliśmy. Nie jestem tak cholernie ważna, żebyś poświęcił czas na wysłuchanie mnie. Powód numer jeden, na wypadek gdybyś był ciekawy, jest taki, że nawet kiedy słuchasz, to mnie tak naprawdę nie słuchasz.”

„Słucham.”

„Tak? Jeśli słuchałeś, to dlaczego mój ojciec przyleciał do Kolorado, żeby dziś rano odbyć rozmowę ojca wiecznie kochającego córkę?”

„On się po prostu martwi, że nie robisz tego, co właściwe…”

„On się tym nie martwi, Niles. Jest zaniepokojony moim dostępem do twojego funduszu powierniczego i prestiżem, jaki straci, gdy nie będzie mógł powiązać nazwiska swojej rodziny z twoim.”

„To niesprawiedliwe.”

„To nie tylko jest sprawiedliwe, to cholernie prawdziwe.”

„Zawsze byłaś dla niego zbyt surowa.”

Mój wzrok pokryty błyszczącymi, błyszczącymi, białymi światłami, wyjęłam telefon z ucha, spojrzałam w sufit i wrzasnęłam - „O mój Boże! Dlaczego w ogóle prowadzę tę rozmowę?”

Palce Maxa wbiły się w moje biodro i wyszeptał - „Słonko.”

Znowu nie odpowiedziałam Max’owi. Po prostu przyłożyłam telefon z powrotem do ucha i powiedziałam - „Skończyliśmy”.

„Kto to był?” - zapytał Niles, ale ja też mu ​​nie odpowiedziałam. Odłożyłam telefon, dotknęłam ekranu, żeby zakończyć rozmowę, po czym z brzękiem rzuciłam telefon na ladę.

„Nina, proszę, mała, spójrz na mnie” - prosił Max, naciskając na moją talię, ale wyrwałam się z jego uścisku, położyłam palce na pierścionku zaręczynowym, ściągnęłam go i cisnęłam z całej siły przez pokój.

Usłyszałam brzęczący dźwięk wyboistego lądowania, ale po prostu ponownie podniosłam telefon.

Dłoń Maxa dotarła do mojego nadgarstka, okrążając ją silnymi palcami i zatrzymując postęp mojego telefonu, więc w końcu na niego spojrzałam. Wyglądał na sprzeczną mieszankę zatroskania i rozbawienia.

„Księżno, zgaduję, że dostał wiadomość.”

„Źle zgadujesz” - poinformowałam go - „Niles nie zwraca uwagi na to, co słyszy, a kiedy to robi, słyszy to, co chce. A poza tym nie dzwonię do niego, dzwonię do swojej matki.”

Max spojrzał na mnie, ścisnął mój nadgarstek, a następnie puścił go, mrucząc - „Zrobię kawę”.

„Wezmę swoją z kieliszkiem tequili” - warknęłam i patrzyłam, jak zaciska usta i odsuwa się.

Potem dotknęłam i przesunęłam palcem po ekranie telefonu, aż znalazłam mamę, a potem nacisnęłam, żeby się połączyć.

Odebrała po drugim dzwonku - „Jesteś dziś rannym ptaszkiem.”

„Tata właśnie tu był.”

Zapadła całkowita cisza.

Potem zaskrzeczała - „Co?”

„Tak. On. Był. Właśnie. Tutaj. Szerzył swoją dobrą wolę i miłość wokół wejścia Maxa. To cud, że nie ma cherubinów latających wokół, posypujących płatkami róż i tęczami wybuchającymi przez okna, po jego wspaniałej wizycie.”

Usłyszałam, jak zlew się uruchomił, a potem chichot Maxa.

Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się do mnie, po czym otworzył górną część ekspresu, aby wlać wodę.

„Co on tam robił?” – zapytała mama.

„Niles do niego dzwonił.”

„Dlaczego miałby to zrobić?” - mama brzmiała na słusznie zdumioną.

„Nie wiem. Ponieważ jest Nilesem?” - brzmiałam na słusznie zirytowaną.

„To po prostu… to… nawet nie wiem, co to jest” – wyjąkała mama.

„To było nawet lepsze.”

„O nie.” - teraz brzmiała na niespokojną.

„Tata powiedział, że zostaje w mieście. Powiedział: nie skończyliśmy.”

„O nie.” - Teraz brzmiała na spanikowaną.

„O tak.”

„Co zamierzasz zrobić?” - Teraz brzmiała histerycznie.

„Cóż, hotel to ładny budynek, więc wolałbym nie podkładać materiałów wybuchowych.”

Max zachichotał ponownie, a ja znów na niego spojrzałam, podczas gdy on opuścił pokrywę ekspresu do kawy, a następnie dotknął przełącznika.

„Więc, skoro to nie wchodzi w grę, co zamierzasz zrobić?” – zapytała mama.

„Zignorować go.”

„Trudno go zignorować.”

„Tak, cóż, okrutnym zrządzeniem losu jestem jego córką. Dwoje może grać w upartego.”

Mama zamilkła, a potem powiedziała cicho - „Kochanie, martwię się.”

„Dlaczego?”

„Bo mam to zdjęcie.”

„Co?”

„E-mail, który przysłałaś” – powiedziała - „Wyglądasz na szczęśliwą, a on jest, Max… on… cóż, jest wspaniały.”

Bez wątpienia miała rację.

„I, kochanie, on też wygląda na szczęśliwego.”

Mój gniew opadł gwałtownie i zaczęło przeze mnie przenikać ciepło.

„Mamo …”

„Nie widziałam, żebyś tak wyglądała…” - przerwała - „…do diabła, nie sądzę, żebym kiedykolwiek widziała, żebyś tak wyglądała.”

„Mamo …”

„Nie chcę, żeby twój tata ci to zepsuł.”

„Ale …”

„A to zrobi. Jeśli będzie mógł, zrobi to.”

„Będzie dobrze.”

„Jesteś pewna? Bo ja nie jestem taka pewna.”

„Mamo, naprawdę myślę, że dziś rano przedstawiłam swój punkt widzenia”.

„W jaki sposób? Bo kiedy ten człowiek ma coś w głowie…”

Obserwowałam Maxa, który zdjął kilka kubków i właśnie wypatrzył nową cukiernicę. Uśmiechał się do niej, przesuwając ją w swoją stronę na blacie.

Widziałam to i nie widziałam tego. To dlatego, że coś we mnie utknęło, coś nieprzyjemnego i brzydkiego.

„Uderzyłam go” - wyszeptałam, a głowa Maxa podniosła się i obróciła w moją stronę, kiedy usłyszał mój ton.

„Słucham?” - mama zapytała mnie do ucha, ale moje oczy połączyły się z Maxem.

„Uderzyłam go” - powiedziałam bardziej do Maxa niż do mamy.

„Uderzyłaś Lawrence’a?-  zapytała mama, ale gapiłam się na Maxa, który zrobił dwa kroki do mnie, gdy odsunęłam rękę z telefonem od ucha.

„Uderzyłam go, Max” - wyszeptałam, gdy jego ręce znalazły się na moich biodrach, a następnie przesunął się wokół i wciągnął moje ciało w swoje.

„Słonko” – odszepnął.

„Nie jestem taka” – powiedziałam - „Ja nie… ja nigdy…”

„To była ekstremalna sytuacja” – wtrącił się delikatnie Max.

„To nie usprawiedliwia…”

Jedno z jego ramion zostało wokół mnie, ale druga ręka zbliżyła się do boku mojej szyi - „Księżno, nie znoszę tego mówić, ale twój tata to kutas.”

„Ale …”

„Miałem kłopoty, żeby nie podnieść na niego ręki.”

„Ale …”

„Był w moim domu i tak się zachowywał; nigdy mnie nie spotkał; nie okazał ci ani krzty szacunku.”

„Ale to nie znaczy…”

„Potem wciągnął do tego twojego brata.”

„Wiem, wciąż…”

Jego ramię ścisnęło mnie, podobnie jak jego dłoń, pochylił głowę w moją stronę i powiedział - „Nie skrzywdziłaś go, mała, i szczerze mówiąc, dostał to, na co zasłużył.”

„Nie myślisz, że jestem…” – zaczęłam, ale znowu mnie uścisnął.

„Nie, nie sądzę, że jesteś kimś innym niż tym, kim jesteś i większość z tego jest dobra.”

Poczułam, jak napięcie w moich wnętrznościach się rozluźnia, ciepło przenika przez nie, ale moje oczy wciąż się zwęziły, gdy zapytałam - „Większość?”

„Księżno, przypomnij mi, żebym nigdy cię tak nie wkurzył. Jesteś narowista, kiedy jesteś zła, ale jesteś z piekła rodem, gdy jesteś poważnie wkurzona.”

Zaczynałam się trochę „wkurzać”, kiedy usłyszałam daleki śmiech dochodzący z mojego telefonu. Potem moje oczy się rozszerzyły i szarpnęłam telefonem do ucha.

„Mamo, Boże, tak mi przykro, zapomniałam…”

Wciąż się śmiała, kiedy przerwała mi pytaniem - „Nazywa cię księżną?”

Max patrzył, jak mówię i nagle poczułam się skrępowana - „Nazywa mnie tak, ponieważ myśli, że mam akcent.”

„Kochanie, to dlatego, że tak jest.”

„Nie mam akcentu!” - warknęłam na mamę, Max odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się i zrobił to głośno.

Spojrzałam na niego.

Pocałował mnie tylko w czoło poprzez słabnący śmiech, puścił mnie i poszedł do lodówki.

„O rety” – mama szepnęła mi do ucha – „…on ma niesamowity śmiech.”

Co do tego też miała rację.

„Mamo …”

„Lubię go.”

Poczułam, że moje oczy znów się rozszerzają i przypomniałam jej głośno - „Nigdy go nawet nie spotkałaś!”

Max, jego dłoń zacisnęła się wokół wypełnionego dzbanka na śmietankę, odwrócił się do mnie, unosząc go, potrząsając głową i wyglądając, jakby znów chciał się śmiać. Dzbanek, moja rozmowa lub coś innego, co go uderzyło, nie wiedziałam i w tym momencie nie obchodziło mnie to.

„Nadal go lubię” – powiedziała mi mama do ucha.

„Mamo …”

„Podoba mi się sposób, w jaki z tobą rozmawia.”

To mi też się podobało.

Mimo to powiedziałam - „Mamo…”

„I wygląda na to, że był tam, kiedy Lawrence był Lawrence’m.”

„Był.”

„Cały czas?”

Myślałam o tym i zdałam sobie sprawę, że był, przez cały czas. Z wyjątkiem pierwszych kilku chwil, kiedy Max szybko się ubrał i był ze mną, gdy tylko mógł się do mnie dostać. Cały czas mnie wspierał, dosłownie w każdej sekundzie.

„Cały czas” – powiedziałam ciszej.

„I nazwał Lawrence’a słowem na k” - powiedziała mi mama, a ja nie mogłam się powstrzymać, zachichotałam i mama też.

„Tak” — powiedziałam.

„Musisz lubić człowieka, który myśli, że Lawrence to słowo na k.”

Co do tego też miała rację.

„Mamo …”

„Co on teraz robi?”

Patrzyłam, jak Max nalewa kawę.

„Robi mi kawę.”

„Steve też to robi dla mnie” – powiedziała z zadowoleniem - „Prawie każdego ranka przynosi mi kubek do łóżka.”

Spojrzałam na podłogę i powiedziałam - „To słodkie mamo i tak się cieszę, że masz to teraz. W każdym razie dość tego. Jak się miewa Steve? Czy wszystko w porządku?”

„On jest Steviem, nigdy nie ma złego dnia, Bóg go kocha.”

„Ty też” – powiedziałam cicho.

„Tak, kochanie, mam szczęście, że się obudziłam i zobaczyłam, co życie ma mi do zaoferowania.”

„Mamo …”

„Mam nadzieję, że ty też dzisiaj się obudziłaś.”

„Mamo …”

„Napij się kawy ze swoim przystojniakiem z gór” – nalegała - „Pozwolę ci odejść.”

Westchnęłam i spojrzałam w górę, kiedy zobaczyłam bose stopy Maxa na podłodze blisko moich. Kiedy podniosłam wzrok, stawiał obok mnie kubek kawy na blacie, jego oczy spoczęły na mnie i pociągnął łyk ze swojego.

Spojrzałam na moją kawę i wyglądało na to, że była taka jak lubiłam.

Znowu westchnęłam.

Potem powiedziałam - „Dzięki za wysłuchanie, mamo.”

„Wszystko będzie dobrze” – zapewniła mnie mocniej, niż się spodziewałam, biorąc pod uwagę, że jeszcze kilka minut wcześniej brzmiała histerycznie na wieść o pobycie mojego ojca w mieście.

„Wiem” – zapewniłam ją w odpowiedzi.

„Powiedz mu, że kocham jego dom. To jest piękny.”

Odwróciłam wzrok i mruknęłam - „Powiem mu.”

„Kocham cię skarbie.”

„Ja też cię kocham, mamo, pa.”

„Pa.”

Potem dotknęłam ekranu, aby zakończyć połączenie.

„Powiesz mi co?” - Głęboki, chropowaty głos Maxa zawołał i moje oczy skierowane na niego.

Odłożyłam telefon, podniosłam kawę i upiłem łyk, po czym powiedziałam, wciąż skrępowana - „Podoba jej się twój dom.”

„Co?”

„Uważa, że jest piękny.”

„Skąd ona wie, jak wygląda mój dom?”

„Dałam jej stronę internetową.”

Uśmiechnął. Potem podniósł rękę i założył mi włosy za ucho.

Ten gest był tak słodki, że sprawił, że przepłynęło przeze mnie więcej ciepła, a jednocześnie sprawił, że zadrżałam, a zdarzenia sprawiły, że chwilowo oszalałam na tyle, by wyrzucić z siebie - „Ona cię lubi”.

Jego ręka opadła, a brwi się złączyły - „Co?”

„Nic” - mruknęłam, po czym zacząłem odchodzić, mówiąc - „Chcesz przerwy…”

Ale zostałam przyciągnięta z ramieniem owiniętym wokół talii.

Kiedy odchyliłam głowę, żeby na niego spojrzeć, Max zapytał - „Lubi mnie?”

Zdecydowałam, że najbezpieczniejszym wyjaśnieniem było - „Lubi, że nazywasz mnie Księżną”.

„To dziwna rzecz do lubienia.”

„Mama jest trochę szalona.”

„Nic dziwnego” – wymamrotał, po czym kontynuował, gdy moje oczy zaczęły się zwężać - „Zmienia się w piekielną istotę, kiedy też jest wkurzona?”

Pomyślałam o tym, a potem odpowiedziałam zgodnie z prawdą - „Tak, prawdopodobnie gorzej.”

„Steve to jej facet?” - Max zapytał, a kiedy przytaknęłam – „Biedny Steve” – mruknął, a ja się uśmiechnęłam.

Jego twarz się zmieniła w taką łagodną, którą tak bardzo lubiłam, ale było w tym coś więcej, coś znacznie więcej i poczułam zmianę gdzieś głęboko, prywatnie i wstrzymałam oddech na to, co będzie dalej.

Przyciągnął mnie jeszcze bliżej, więc dolne części naszych ciał się stykały i zapytał - „W porządku?” - kiwnęłam głową, ale jego ramię ścisnęło mnie - „Nina, mówię poważnie, to była cholernie intensywna scena. Wszystko w porządku?”

Znikąd zrozumiałam, co jeszcze było w wyrazie jego twarzy, a kiedy to zrozumiałam, zdałam sobie sprawę, dlaczego tego nie rozpoznałam. Jedynym mężczyzną, który kiedykolwiek tak na mnie patrzył, był Charlie, a był moim bratem, więc zdarzało mu się tak na mnie patrzeć w takich sytuacjach. Przekazywał zaciekły rodzaj ochrony, pokryty delikatną mieszanką troski i uczucia.

Nie mogłam znieść nadziei, którą poczułam się przez to, więc nie mogłam już tego być świadkiem.

Spuściłam głowę i upadłam do przodu tak, że moje czoło spoczywało na jego klatce piersiowej i zacisnęłam palce na jego bicepsie.

„Bardzo nienawidzę mojego taty” – wyszeptałam do jego klatki piersiowej, gdy jego ręka zsunęła się z mojej talii w górę, by owinąć się wokół karku.

„Widzę powód, kochanie. Teraz rozumiem, dlaczego o nim nie mówisz.”

Kiwnęłam głową, poruszając głową na jego klatce piersiowej, a potem przyznałam - „Nienawidzę tego, że mnie taką widziałeś.”

Chwycił mnie za szyję i użył tego, żeby mnie odciągnąć.

Kiedy na niego spojrzałam, zapytał - „Dlaczego?”

„To nieatrakcyjne” – odpowiedziałam miękkim głosem i było w nim drżenie, którego nie mogłam opanować, co oznaczało strach, do którego nie chciałam się przyznać, ale nadal nie mogłam się ukryć - „I to nie jest miłe.”

Jego dłoń na mojej szyi ścisnęła mnie, odstawił kubek z kawą i okrążył mnie drugim ramieniem.

Potem rozkazał - „Obejmij mnie, mała.”

Uznałam, że czas dzielenia się skończył, więc zasugerowałam - „Max, powinniśmy zrobić śniadanie.”

Rzucił mi stalowe spojrzenie, które wyraźnie mówiło, że nie powtórzy swojego rozkazu, więc z westchnieniem też odstawiłam swój kubek, wsunęłam ręce pod jego ramiona i owinęłam je wokół niego.

„W tym, co widziałem, nie było nic nieatrakcyjnego.”

„Ale straciłam panowanie nad sobą” – wyjaśniłam.

„Postawiłaś się w obronie siebie, a potem w obronie pamięci swojego brata. Nie wzięłaś żadnego gówna, nawet odrobiny.” - jego twarz zbliżyła się do mnie i wyszeptał - „To nie jest nieatrakcyjne, kochanie, to jest piękne.”

Moje oczy wypełniły się łzami, moje ciało wtopiło się w Maxa i jedyne, co mogłam powiedzieć, to - „Zamknij się Max, doprowadzisz mnie do płaczu.”

Uśmiechnął się lekko, lekko pochyloną głową, dotknął moich ust w lekkim pocałunku, a potem, niestety, odsunął się.

„Miałem inne plany na ten poranek, Księżno, i chociaż opóźnianie ich pieprzenie znowu bardzo mnie zabija, chcę się nie spieszyć. Będziemy musieli je zachować do czasu, gdy zawieziemy Bitsy na komisariat, a potem zabierzemy ją do domu.”

Może nie użył wielu słów, ale wszystkie oznaczały bardzo przerażające rzeczy, ponieważ miałam całkiem dobre pojęcie, co miał na myśli przez jego „plany”. Nie mogłam do końca rozgryźć, co było najbardziej przerażające, więc wybrałam to, co było najbezpieczniejsze.

„My?” - zapytałam.

„My co?”

„Zawieziemy Bitsy?”

Jego głowa lekko drgnęła, jakby moje pytanie było zaskakujące, i odpowiedział - „Tak. Dlaczego?”

„Pomyślałam, że zostanę w domu, poczytam, może pospiskuję, jak odurzyć i porwać mojego ojca, zawieźć go do następnego stanu i wyrzucić przed posterunkiem policji z przypiętą do niego notatką, że zabił JFK i się przyznał.”

„Ponieważ jest to wart zachodu sposób na spędzenie z tobą czasu, jedziesz ze mną do Bitsy.”

„Może Bitsy nie chce, żebym przyjechała” - zasugerowałam bez przekonania, ponieważ Bitsy mieszkała w mieście i prawie wszyscy w mieście okazywali mi zdrową ciekawość.

„Och, Bitsy chce, żebyś przyjechała, to był jej pomysł” – poinformował mnie Max bez zaskoczenia.

Tego się bałam.

Westchnęłam, a potem zapytałam - „Jaką mam szansę się z tego wykręcić?”

„Szszsz” - to jego krótka, również nie zaskakująca odpowiedź.

„Świetnie” – mruknęłam, patrząc na jego gardło.

Jego ramiona ścisnęły mnie i zawołał - „Księżno.”

Odchyliłam głowę, żeby na niego spojrzeć.

„Ona cię pokocha” – szepnął.

Potem, kiedy przetwarzałam jego słowa, pocałował mnie. Zapomniałam o tacie, Nilesie, Bitsy i jego słowach.

Zapomniałam o wszystkim poza tym, że jego usta były na moich, jego język był w moich ustach, z tym drugim mógł robić niesamowite rzeczy. Byłam w jego ramionach, a on w moich.

Kiedy wydawał się szczęśliwy, że nadal całowaliśmy się z języczkami w kuchni, byłam bardziej niż szczęśliwa, że ​​mu na to pozwoliłam i skorzystałam z faktu, że moje ramiona były wokół niego. Podciągnęłam jego koszulkę i wsunęłam obie ręce.

Potem eksplorowałam. I za bardzo podobało mi się to, co czułam. Tak bardzo, jęknęłam trochę w jego usta i przycisnęłam się bliżej.

Gdybym mogła pomyśleć, mogło by mi przyszło do głowy, że Max zamierzał po prostu obściskiwać się w kuchni. Kiedy przycisnęłam się bliżej, pocałunek stał się głębszy, dzikszy, a jego ręka zacisnęła się na mojej koszuli nocnej w pasie, podnosząc ją, podczas gdy jego druga ręka przesuwała się po mojej pupie.

Nie miałam tego od dłuższego czasu, a co ważniejsze, nigdy tak się nie czułam. Właściwie czułam się tak dobrze, że znowu jęknęłam, straciłam zdolność stawania, oparłam się o niego całym ciałem i wbiłam paznokcie w jego plecy.

Warknął w moje usta. Przycisnęłam biodra do jego. Jego ręka na moim dole zsunęła się w górę, a potem z powrotem, tym razem w moich majtkach.

To było nieskończenie lepsze.

„Max” - szepnęłam przy jego ustach, bardzo lubiłam tam jego rękę.

„Kurwa, Księżno” – warknął przy moim, po czym powtórzył – „Kurwa.”

Jego ręka przesuwała się po moim pośladku, a moja głowa opadła do przodu, by sięgnąć ustami jego szyi i dotknęłam tam językiem.

Jego usta powędrowały do ​​mojego ucha, a jego głos był jeszcze ostrzejszy, gdy zapytał - Jesteś mokra?

Nie myślałam, nie mogłam myśleć, więc zdezorientowana zapytałam - „Słucham?”

„Mokra dla mnie?” - jego szorstkie słowa zabrzmiały mi w uchu i sprawiły, że zadrżałam od stóp do głów w jego ramionach i gdybym nie był wcześniej mokra (a byłam), jego słowa by to zrobiły.

„Tak” – wyszeptałam swoją szczerą odpowiedź przy jego szyi.

„Kurwa” – mruknął mi do ucha.

„Max” - odetchnęłam ponownie, nie miałam pojęcia dlaczego, ale brzmiało to jak błaganie.

Niestety był odporny na moją prośbę. Wiedziałam o tym, ponieważ jego ręka wyszła z moich majtek, jego ramiona mocno mnie owinęły, ukrył twarz w mojej szyi i trzymał mnie blisko przez dłuższą chwilę.

W końcu powiedział cicho w moją szyję - „Kiedy już to zrobimy w mieście, wracamy do domu i, przysięgam na Boga, ktokolwiek zbliży się do tego domu, to go, kurwa, zastrzelę.”

Odsunęłam głowę do tyłu, jego podniosła się, ale nie opuścił rąk. Ja też nie.

„Masz broń?” - zapytałam.

„Tak” – odpowiedział - „Masz problem z bronią?”

Pomyślałam o tym przez chwilę i zdałam sobie sprawę, że nigdy tak naprawdę nie myślałam o broni, więc odpowiedziałam - „Nie wiem. Tak naprawdę nigdy nie myślałam o tym.”

„Zabiorę cię na strzelanie” – zdecydował natychmiast Max.

Miałam z tym problem - „Nie sądzę…”

„Później.”

„Max…” - zaczęłam protestować.

„Jutro.”

„Max…”

Jego ramiona ścisnęły mnie, a jego twarz stała się atrakcyjnie lubieżna.

„Może następnego dnia.”

„Max!” – warknęłam, tracąc cierpliwość.

Uśmiechnął się i zmienił temat – „Kupiłaś mały dzbanek, mała”.

Postanowiłam pozwolić mu zmienić temat, ponieważ ten był bezpieczniejszy i mniej prawdopodobne, że mnie zdenerwuje. Byłam wystarczająco zła tego dnia na co najmniej tydzień.

Może rok.

„To prezent…” - poinformowałam go - „…za opiekę nad mną, kiedy byłam chora.”

„Kupiłaś mi w prezencie mały dzbanek?”

„Tak” - powiedziałam - „I cukiernicę.”

Potrząsnął głową, jakbym była urocza, po czym stwierdził - „Mój prezent był lepszy.”

„Przepraszam?”

„Pierścień.”

Natychmiast wyciągnęłam rękę zza jego pleców, położyłam na jego klatce piersiowej i spojrzałam na pierścionek, który mi dał, a którego nie zdjęłam.

Potem spojrzałam na niego i powiedziałam - „Tak, zgadzam się, ten pierścionek jest o wiele lepszy niż mały dzbanek, nawet z pasującą cukiernicą.”

Odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się, jedno z jego ramion przesunęło się wysoko w górę moich pleców, gdy mocno mnie uścisnął i zmiażdżył moje ramię między nami.

„Mówisz, że nie podoba ci się mój prezent?” – zapytałam, gdy przestał się śmiać.

„Ten, który dasz mi dziś po południu podoba mi się o wiele bardziej.” – odpowiedział, a ja znów zadrżałam w jego ramionach, zanim jego twarz się zbliżyła i zobaczyłam, że walczy z uśmiechem - „Idź pod prysznic, mała, zrobię śniadanie”.

„Mogę zrobić śniadanie.”

Potrząsnął głową - „Potrzebujesz wieku, żeby się przygotować. Daję ci przewagę.”

Nie mylił się. Nie byłam jedną z tych kobiet, które były gotowe na dzień po prysznicu i nałożeniu dezodorantu.

Chociaż nie potrzebowałam „wieku”.

Mimo to, zamiast się kłócić, spojrzałam mu przez ramię i wymamrotałam - „Nieważne”.

Jego ramiona zacisnęły się, zanim mnie puścił, chwycił kubek i odwrócił się do lodówki.

„Czego chcesz, płatków owsianych, tostów, muesli?” - zapytał.

„Toast.”

Otworzył lodówkę, ale zwrócił się do mnie - „Galaretka?”

„Jak myślisz?”

Uśmiechnął się, przechylił głowę w stronę sufitu i powiedział - „Prysznic, będzie gotowe, kiedy zejdziesz.”

„Dzięki, Max.”

Jego głowa była w lodówce, kiedy, jakby wypowiedziane przez niego słowa nie miały kolosalnego znaczenia, wymamrotał - „Wszystko dla ciebie, mała.”

Wszystko dla ciebie, mała.

Proste.

Wszystko dla ciebie, mała.

Zanim zdążyłam pozwolić, by te słowa zapadły mi w duszę, złapałam kubek i prawie pobiegłam do schodów.

Szybko ścieliłam łóżko, kiedy odezwał się do mnie Charlie.

Co powiedziałem, Okruszku?

Czasami mnie to irytowało, ale musiałam przyznać, że Charlie rzadko się mylił.

„Myślę, że może” – wyszeptałam pod nosem, ale nawet ja mogłam usłyszeć nadzieję w moim głosie – „…po prostu może masz rację, Charlie.”

Charlie nie odpowiedział, kiedy skończyłam wygładzać kołdrę, spulchniać poduszki, a potem wzięłam prysznic.

*****

Jechaliśmy ulicami miasta i wyglądałam przez boczne okno, myśląc, że może uda mi się dość szybko pójść na kolejnego Buffalo Burger, kiedy Max zadał pytanie.

„Niles dziany?”

Odwróciłam się, żeby na niego spojrzeć - „Przepraszam?”

„Niles. Czy jest przy forsie?”

Coś wbiło się w moje wnętrzności, zbliżając się do oderwania cennej tkanki.

„Zarabia niezłe pieniądze” – powiedziałam od niechcenia, znów wyglądając przez boczne okno - „Jednak jego rodzice dziani.”

„Twój tata wyglądał na bogatego.”

Wzięłam oddech przez nozdrza, po czym powiedziałam - „Tata też jest dziany, ale rodzice Nilesa są na zupełnie innym poziomie.”

Sekundę zapadła cisza, zanim Max powiedział cicho - „Myślę, że dzisiaj, Księżno, mogłaś zostać wykreślona z testamentu twojego taty.”

Ten pazur zwinął się i ześlizgnął, a napięcie w moim ciele rozluźniło się, gdy wymamrotałam - „Niewielka strata.”

Spojrzał na mnie i stwierdził - „Ty też dobrze zarabiasz.”

Ten pazur powrócił z zemstą.

„Nie jestem bogata.”

„Nina, niewiele o tym wiem, ale twoja pieprzona torebka wygląda, jakby kosztowała więcej niż moja kanapa.”

„Nie” – odpowiedziałam ostro i pospiesznie.

„Wiesz, ile kosztuje moja kanapa?”

„O ile nie miałeś super okazji, nie kosztowała mniej niż moja torebka” – odparłem.

Spojrzał na mnie ponownie i powiedział - „W porządku, odpręż się.”

„Jestem zrelaksowana” – skłamałam.

„Jesteś nakręcona” – zauważył dokładnie.

„Nie jestem” – skłamałam ponownie.

„Masz problem z zarabianiem więcej pieniędzy niż ja?”

„Nie wiem, czy mam.”

„Kochanie, jesteś prawnikiem.”

„Więc?”

Nie odpowiedział na moje jedno słowo pytanie, zamiast tego zadał jedno ze swoich - „Możesz praktykować w Stanach?”

Znowu wyjrzałam przez boczne okno i poinformowałam go - „Zdałam egzamin i praktykowałam tutaj przed przeprowadzką tam, pracowałam w małej firmie i nadal mam licencję w Ameryce. Kiedy przeprowadziłam się do Anglii, musiałam przejść kurs konwersji.”

„Więc jesteś gotowa” – mruknął pod nosem, ale go usłyszałam.

Odwróciłam się i zapytałam - „Na co?”

Znowu nie odpowiedział na moje pytanie, ale zwrócił moją uwagę z powrotem na jedno ze swoich – „Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.”

Byłam zdezorientowana - „Jakie pytanie?”

„Masz problem z zarabianiem więcej pieniędzy niż ja?”

„Jeśli rzeczywiście tak jest, dlaczego miałabym?” – zapytałam z powrotem.

„Ważne jest, aby wiedzieć.”

„Dlaczego?”

Spojrzał na mnie ponownie i powtórzył z niedowierzaniem - „Dlaczego?”

„Max, skoro jesteś mężczyzną i wspomniałeś o tym, to moje pytanie brzmi: czy ty masz z tym problem?”

„Nie” – odpowiedział natychmiast.

„Więc dlaczego o tym rozmawiamy?”

Wyjechaliśmy z miasta, a on skręcił w dzielnicę mieszkaniową, mówiąc - „Przyzwyczaiłaś się do takiego życia.”

„Jakiego życia?”

„Życia, które prowadzisz, będąc z kimś, kto jest przy forsie.”

Nie mogłam się powstrzymać, zaśmiałam się.

„Księżno, nie jestem pewien, czy rozumiem, co jest śmieszne.” – powiedział Max, przekrzykując mój śmiech.

Pokręciłam głową i wyjrzałam przez przednią szybę - „To nie do końca szampan i kawior na własnym jachcie. On nie ma jachtu, a ja nigdy nie próbowałam kawioru. Niles głównie ogląda telewizję.”

Max skręcił jeszcze raz z dzielnicy mieszkalnej, pod górę i zapytał - „Telewizję?”

„Telewizję” – powtórzyłam.

„Myślę, że w górach będzie bardziej ekscytująco, mała.”

Mógł to powtórzyć.

Chociaż zastanawiałam się, dlaczego w ogóle to powiedział. Po tym, jak podjechaliśmy w górę, wjechał na uliczkę, która prowadziła do ogromnego, niemal ostentacyjnego, dziwnie niemal apodyktycznego domu, który spoglądał w dół na miasto, powiedziałam - „Mogę teraz zapytać, dlaczego o tym rozmawiamy?”

Zatrzymał się przed domem, wyłączył zapłon, odpiął pas bezpieczeństwa, ja odpięłam swój, a Max skręcił się do mnie, kładąc jedno przedramię na kierownicy.

„Dlaczego?”

„Tak” - powiedziałam - „Dlaczego?”

Wyglądał na lekko poruszonego, lekko zirytowanego - „Żartujesz?”

Poczułam, że moje brwi ściągają się ze zdumienia i odpowiedziałam - „Nie, nie żartuję.”

„Księżno, jak myślisz, co się tutaj dzieje?” - zapytał, jego ręka na kierownicy wygięła się z jego pytaniem, teraz brzmiał na lekko zirytowanego, nieco niedowierzającego.

Szpon dawno zniknął, teraz moimi wnętrznościami zawładnęło coś innego. Nie czułam się całkowicie źle, ale nadal było to wręcz przerażające.

„Max.”

Zdjął przedramię z kierownicy, wyciągnął rękę, zaczepił mnie za kark i pochylił się w moją stronę, przyciągając mnie do siebie.

Kiedy byliśmy blisko, zaczął mówić - „Masz dużo do przemyślenia, ale dzisiaj udowodniłaś, że sobie z tym poradzisz, więc to rozłożyłem. Kiedy mówię, że chcę zbadać, to, co wydarzy się tego popołudnia i będzie w połowie tak dobre, jak twoja obietnica z dzisiejszego ranka, myślę o tym poważnie. A na pewno nie będę się z tym bawić nad oceanem i nie opuszczę swojej ziemi. Więc to znaczy, że ty tu przychodzisz. Musisz tam zaglądać, będziemy to robić jak najczęściej, ale będziesz tu, ze mną, na mojej ziemi. Tak?”

„Słucham?” - szepnęłam, teraz ja byłam poruszona, tak poruszona, że miałam problemy z oddychaniem, bo mentalnie próbowałam nadrobić zaległości, a on niecierpliwie potrząsnął głową.

„Nie robię tego gówna na daleki dystans” – wyjaśnił.

„Gówno na daleki dystans?” – powtórzyłam, wciąż szepcząc.

„Nina, to co mamy razem jest tak dobre, kiedy naprawdę jesteśmy razem, jak teraz, kiedy będziemy, nie chcę, żebyś spała w łóżku pół świata ode mnie.”

„To co mamy razem jest dobre?” - tak, wciąż szeptałem.

„Miałaś lepiej?”

„Nie” – powiedziałem, zanim się rozmyśliłem.

Jego twarz zrobiła się łagodna i wymamrotał dziwnie - „Tak”.

Zamrugałam, a potem wyjąkałam - „Chcesz, żebym… się… wprowadziła?”

Uśmiechnął się i odpowiedział - „To działa, Księżno, a ja nie chcę mieszkać w A-Frame, kiedy ty będziesz wynajmowała dom w mieście.”

„A więc w zasadzie każesz mi przeprowadzić się do Kolorado?”

„Nic w tym zasadniczo.”

„Ale mieszkam w domu Charliego” – wyszeptałam i wstrzymałam oddech.

Nie zrobił tego, co myślałam, że zrobi przyzwyczajony do działania po męsku.

Zamiast tego jego twarz stała się jeszcze bardziej łagodna, jego uśmiech zgasł i wymamrotał - „Kurwa”.

„Max…”

„Nie chcesz tego odpuścić” – domyślił się przenikliwie.

„To wszystko, co po nim zostało.”

Oczy Maxa trzymały mnie przez długi czas.

Potem westchnął ciężko, ścisnął mnie za szyję i oświadczył - „Coś wymyślimy”.

Zaskoczyło mnie to tak bardzo, że nie przetworzyłam tego, co mówił.

„Słucham?”

„Wymyślimy coś.”

„Co wymyślimy?”

„Nie wiem, coś”.

„Max…”

Przyciągnął mnie jeszcze bliżej i powiedział głosem, który był dziwnie dziki i wibrujący - „Posłuchaj mnie, Księżno, jak masz coś dobrego, masz coś solidnego, to znajdujesz sposób, żeby to wypracować. Dom twojego brata coś dla ciebie znaczy, więc coś wymyślimy.”

„O mój Boże” - odetchnęłam, jak, podejrzewałam, gdyby ten moment został zwerbalizowany, odetchnęłaby każda kobieta, gdy zorientowałaby się, że zakochuje się w Mężczyźnie z Gór Colorado, którego ledwo znała, ale ta wiedza uderzyła ją siłą pociągu towarowego.

„Co?” – zapytał Max.

„Nic” – powiedziałam szybko, żeby to ukryć.

Przyjrzał się mojej twarzy przez chwilę i zrobił to z intensywnością, która sprawiła, że poczułam się bardziej niż trochę odsłonięta, zanim powiedział cicho - „Pęknięcie.”

„Słucham?”

Uśmiechnął się, wyglądając na usatysfakcjonowanego, i dokończył - „W twojej tarczy.”

Tak, miałam rację. Odsłoniłam się, ale więcej niż trochę.

Zanim zdążyłam coś powiedzieć, przyciągnął mnie do siebie, dotknął ustami moich ust, a potem, kiedy się odsunął, mruknął - „Porozmawiamy dziś wieczorem.”

Potem puścił mnie, odwrócił się i wysiadł z Cherokee.

Poszłam za nim, ale zrobiłam to dużo wolniej, głównie dlatego, że moje nogi się trzęsły.

Okrążyłam maskę i spojrzałam na ekstrawagancki dom. Przed drzwiami czekała na nas kobieta na wózku inwalidzkim. Obserwowała mnie, gdy zbliżałam się do Maxa, wziął mnie za rękę i poprowadził nas po schodach.

Byłam nią trochę zaskoczona. Miała lśniące, ciężkie włosy, które nie były jasnobrązowe, ale też nie były ciemne i miały coś, co wyglądało na naturalne i atrakcyjne kasztanowe pasemka. Była modnie ubrana w śliczny, miękki żółty sweterek, dżinsy i buty, wszystko, co zauważyłam wprawnym okiem, doskonałej jakości. Nie wyglądała, jakby żyła na tym fotelu. Zamiast tego wyglądała, jakby właśnie w nim usiadła, żeby się odciążyć. Gdy się zbliżyliśmy, zobaczyłam, że ma cień zdrowej, opalającej się opalenizny i uśmiechała się do mnie i Maxa. Jej uśmiech był mały, ale był też szczery i przyjazny.

„Nina” - powiedziała - „…myślę, że wiesz, że dużo o tobie słyszałam” - dokończyła i podniosła rękę w moją stronę, kiedy Max i ja dotarliśmy na odległość kilku stóp od jej krzesła.

„Tak, domyśliłam się tego” - odwzajemniłam uśmiech – „A ty jesteś Bitsy” – przywitałam się, biorąc ją za rękę.

Mocno mnie ścisnęła, a potem upuściła moją.

„Tak, to ja, Bitsy, nowa wdowa” - odpowiedziała i zdałam sobie sprawę, że pod jej zdrową opalenizną i uśmiechniętą twarzą wyglądała na zmęczoną. Jej słowa nie były kwaśne, po prostu prawdziwe z nutą rozpaczy, której nie próbowała ukryć, przez co łamały mi serce.

„Tak mi przykro” – powiedziałam cicho.

„Ty, ja i Shauna Fontaine jesteśmy jedynymi w mieście, którym przykro.” - odpowiedziała z brutalną szczerością, ale nadal bez goryczy, bardziej jak smutne zrozumienie. Potem położyła ręce na kółkach swojego krzesła, spojrzała na Maxa i kontynuowała - „Hej Max, czy mógłbyś wejść na chwilę przed wyjazdem?”

Nie czekając na naszą odpowiedź, zręcznie odwróciła krzesło i wjechała do domu.

Max spojrzał na mnie i, z szarpnięciem za rękę, poszłam za nim. Puścił mnie, kiedy weszliśmy do ogromnego holu i zamknął drzwi.

„Nie chcę być niegrzeczna, Nina” – oznajmiła Bitsy po tym, jak ponownie odwróciła się do nas, jej głos był nieco niezdecydowany - „Ale czy mogłabyś chwilę poczekać w salonie, kiedy będę rozmawiała z Maxem? Wystarczy…”

Przerwałam jej, dając jej do zrozumienia, że ​​nie musi mi niczego wyjaśniać, może mieć wszystko, czego potrzebuje, mówiąc - W porządku. Poczekam.”

„Dzięki.” - znowu się uśmiechnęła, na jej twarzy pojawił się cień ulgi, potem odwróciła się w moją prawą stronę, a Max i ja poszliśmy za nią. Mówiła po drodze - „Chcesz filiżankę kawy, napoje gazowane czy coś?”

„Nie, dzięki, będzie dobrze.”

Wyciągnęła rękę do pokoju i zaprosiła - „Czuj się jak w domu. Obiecuję, że to nie potrwa długo.” - Potem jej oczy powędrowały do Maxa, zanim popchnęła się w kierunku drzwi.

„Wrócę” - Max mruknął, trącił mnie pod brodę, a następnie udał się za Bitsy.

Patrzyłam, jak odchodzą, starając się nie myśleć o tym, co wydarzyło się w Cherokee (mój ostatnio nawyk, nie zastanawianie się, kiedy wiedziałam, że będzie o wiele zdrowiej, nie wspominając o wszystkich cholernym powodach, dla których przyjechałam po tę przygodę; w pierwszej kolejności, żeby poukładać myśli), podeszłam do wielkich okien tarasowych i spojrzałam na widok.

Był inny niż widok Maxa, biorąc pod uwagę, że znajdował się po przeciwnej stronie miasta, a także na przeciwległej górze. Był też trochę mniej spektakularny, biorąc pod uwagę, że nie był tak wysoko na górze, co ograniczało widok.

Było w tym coś jeszcze, co wydało mi się dziwne, tak dziwne, że poczułam się trochę nieswojo. Próbując zrozumieć to dziwne uczucie, usadowiłam się i przyjrzałam się widokowi.

Widziałam całe miasto, jego krótką Główną Ulicę, którą znałam, odkąd ją przemierzyłam, miała tylko pięć przecznic długości, odchodzące od niej drogi, kilka sklepów przy nich, ale za nimi domy.

Po lewej stronie, tuż za miastem, rozciągała się równina pokryta dwoma boiskami do baseballu, które stykały się ze sobą. Widziałam małe stoiska po obu stronach budynku głównego. Obok tego dwa boiska do piłki nożnej biegnące obok siebie oddzielone większą liczbą trybun. Małe, białe, koncesjonowane stoiska po obu stronach kompleksu. Prawdopodobnie tam latem odbywała się mała liga, a jesienią futbol Pop Warner.

Na prawo, znowu częściowo poza miastem, liceum, nie duże, ale nie małe. Kolejne boisko do piłki nożnej, o wiele więcej trybun dostępnych dla gapiów, wyłożone pasami bieżni wokół jego obwodu. Boisko do baseballu po przeciwnej stronie szkoły. Oba miały dużo świateł, większe stoiska koncesyjne i wyglądały bardziej imponująco.

Było jasne, że miasto lubi sport i wspiera młodzież.

Myślałam o tym i wiedziałam, bo widziałam to na małych plastikowych wyświetlaczach na stołach, że Pies ma muzykę na żywo w piątkowe i sobotnie wieczory. Drake, bar, do którego Max zabrał mnie w mieście w noc Shauny, Harry’ego i Buffalo Burger, miał muzykę na żywo w każdy wtorek. Widziałam plakaty informujące mieszkańców miasta o tym, co grano w kinie, a Becca powiedziała mi, że jest jedno miasto dalej. Na tablicach ogłoszeniowych po bokach budynków w mieście pojawiały się ulotki informujące ludzi, że Oklahoma! był wystawiany w teatrze-restauracji, która musiała być blisko. Ponieważ tamtędy jechałam, wiedziałam, że było tam, oddalone o około sześćdziesiąt kilometrów, centrum handlowe, w którym znajdowało się również wielosalowe kino. Na stronie internetowej, na której znalazłam dom Maxa, reklamowano, że miasto organizuje dwa festiwale, jeden mały festiwal muzyki i sztuki na początku lata, a drugi większy festiwal: Halloween’owy, na obchody żniw jesienią. Było też kilka innych festiwali rozrzuconych w całym regionie.

Restauracje, sklepy, kina, kolacje, sport, festiwale, Denver tylko dwie godziny jazdy stąd, małe i duże ośrodki narciarskie bardzo blisko, szlaki piesze i rowerowe przecinające góry, na pewno nie było tak, że nie było co robić w Gnaw Bone. W rzeczywistości wydawało się to spokojnym, ładnym miastem, stanowiącym centrum tego wszystkiego.

Zastanawiałam się, jak bardzo chciałabym doświadczyć, jak wyglądały dożynki w Halloween, nie wspominając o festiwalu muzyki i sztuki, kiedy dotarło do mnie, co jest nie tak z tym widokiem.

Zdałam sobie sprawę, że nie tylko mogłabym stąd zobaczyć całe miasto, ale gdybym była gdziekolwiek w mieście, mogłam zobaczyć ten ogromny, wspaniały dom, który się wznosił nad nim.

Nie zwiedziłam dokładnie całego miasta, ale z tego, co widziałam, domy były niewielkie, niektóre starsze, o ustalonej pozycji, które istniały już od dłuższego czasu. Inne znacznie nowsze, ale nie tak nowe, wyglądające, jakby zostały zbudowane w ciągu ostatnich kilku dekad, a nie ostatnich kilku lat. Wszystkie można by określić jako wygodne, ale żadnego z nich nie można określić mianem luksusowego.

Było kilka małych kompleksów mieszkaniowych i kondominiów, takich jak Mindy i Becci, które wydawały się znacznie nowsze, ale w większości miasto było osiedlone, a jego przedział dochodowy był wyraźnie określony.

Ten dom i miejsce, w którym był ustawiony, krzyczały „Spójrz na mnie!” w dziwny sposób. Domagał się uwagi, domyśliłam się, aby swoim oczywistym kosztem ucierać ludziom nosa, stale panować nad całym ludem. Nie można było zapomnieć, że tu był, ponieważ nie można było od tego uciec.

To nie był stary dom i pomyślałam, że Curtis Dodd zbudował go tam, gdzie był z powodów, które wydedukowałam.

Poczułam chłód prześlizgujący się po mojej skórze, na to co, jak podejrzewałam, nie było popularną decyzją Dodd’a, nie wspominając o tym, co o nim mówiło, odwróciłam się od okna i rozejrzałam się po ogromnym pokoju. Nawet meble, dekoracje i wyposażenie były oczywiste w ich przepychu. Można było kupić dziesięć moich torebek i pięć kanap Maxa za jedną Bitsy.

Podeszłam do długiego zestawu połączonych ze sobą półek na książki, które biegły wzdłuż zewnętrznej ściany pokoju, chcąc oderwać się od moich myśli, przez przeglądanie licznych zdjęć wystawionych tam w ramkach.

Z tego, co widziałam na zdjęciach, dom i cała jego zawartość nie były pomysłem Bitsy. Bitsy, pojawiła się, gdy przyglądałam się zdjęciom, udekorowana tak jak ja.

Było mnóstwo zdjęć szczęśliwych, uśmiechniętych ludzi, którzy wyraźnie troszczyli się o siebie nawzajem i na których wyraźnie zależało Bitsy. Na niektórych była zdrowa, stała, uśmiechnięta, śmiejąca się i otoczona bliskimi.

Na innych, jak ucieszył mnie widok, siedziała na swoim fotelu i robiła to samo.

Postanowiłam wtedy, że ją podziwiam. Charlie nigdy nie dotarł do tego punktu. Charlie uśmiechał się, gdy stracił nogi, ale nigdy nie był taki sam. Wydawało się, że Bitsy pogodziła się ze swoim życiem w fotelu i nadal cieszyła się nim. Co więcej, było oczywiste, że nie przeszkadzało jej przypomnienie życia, które miała, zanim została w nim umieszczona.

Zatrzymałam się, gdy zobaczyłam zdjęcie Bitsy z mężczyzną zrobione dawno temu, ponieważ oboje wyglądali młodo i oboje stali.

To musiał być jej mąż, nieżyjący już Curtis Dodd.

Byłam zaskoczona jego widokiem. Jakoś spodziewałam się, że będzie niski, może łysiejący, wyglądający na szczurka ze złośliwymi oczami. Ale wyglądał trochę jak Max, tyle że nie był ani przystojny, ani wysoki. Ale był Człowiekiem Gór, nieco szorstkim, miał jasne włosy do prawie złotego i opaloną twarz. Uśmiechał się jednak do aparatu w dziwny sposób, prawie skrępowany, jakby nie czuł się komfortowo, gdy go sfotografowano i chciał pokazać swoją najlepszą stronę.

Z drugiej strony Bitsy uśmiechała się beztrosko, wyraźnie szczęśliwa, obie ręce owinęła wokół jego szyi i policzek miała przyciśnięty do jego. Nie obchodziło ją, co myślą inni, a jedyne, o czym mógł pomyśleć, to to, że zakochała się w mężczyźnie w jej ramionach.

Przejrzałam inne zdjęcia, próbując znaleźć go w twarzach, ale to było jedyne zdjęcie ich dwojga razem i jedyne jego zdjęcie w ogóle.

Przeszłam na ostatnią półkę, szukając śladów Curtisa, moje oczy muskały limitowane książki i bibeloty wystawione między zdjęciami, kiedy stanęłam jak wryta.

Trzy zdjęcia miały swoją półkę, niższą, na wysokości Bitsy i zostały ułożone tak, jakby to było honorowe miejsce. W przeciwieństwie do innych, te zdjęcia nie zostały wepchnięte razem, splątane, aby pokazać jak najwięcej, aby otoczyć Bitsy ciągłymi przypomnieniami, że była kochana i tych, których kochała. To właśnie te trzy, trzy różne rozmiary w ramkach, które wyraźnie pokazywały, że zdjęcia są ważne.

Schyliłam się i zebrałam wszystkie siły, by sięgnąć i złapać jedno, podnosząc go do bliższego przyjrzenia się. Ale nie mogłam ich dotknąć, nie mogłam pozwolić, aby moje palce dały sygnał do mózgu, że są prawdziwe.

Max. Max i Anna.

Z tym wszystkim, co się wydarzyło, zapomniałam, co Arlene powiedziała tamtej nocy w Psie, całkowicie mi to umknęło.

Max miał żonę, miała na imię Anna i była piękna. Niewiarygodnie piękna. Pasowała do niego w swojej całkowitej perfekcji. Blondynka do jego ciemnego koloru, jej długie i dzikie włosy, jej cera bez skazy, cudowne i tańczące oczy.

Było zdjęcie, mniejsze, zdjęcie Maxa, Anny, Curtisa i Bitsy, wszyscy w rzędzie, wszyscy z ramionami wokół bioder, wszyscy uśmiechali się do kamery. Nawet Curtis wyglądał na zrelaksowanego i swobodnego. Dobrzy przyjaciele, wspólne robienie czegoś na świeżym powietrzu, piknik, grill, cieszenie się dobrymi chwilami.

Pośrodku było jeszcze jedno zdjęcie, znacznie większe, bardziej oficjalne, dzień ślubu Maxa i Anny. On miał smoking; ona miała na sobie prostą białą sukienkę, którą ona uczyniła oszałamiającą, a jej długie, rozczochrane włosy przemieszane były stokrotkami, które sprawiały, że wyglądały na wytworne. Zostali przedstawieni w pełnej długości, stojąc na zewnątrz z rzeką za nimi. Byli przodem do siebie, ramionami wokół siebie, Max pochylał głowę w dół, a głowa Anny odchylona była do tyłu, szerokie uśmiechy na obu twarzach, które można było zobaczyć nawet z profilu. Szczęśliwi. Wyjątkowo.

Oboje wyglądali młodo, może po dwudziestce, a ich życie rozpościerało się przed nimi pełne miłości i zachwytu.

Ale to ostatnie zdjęcie złapało moje serce, ten pazur powracający, by przeciąć moje wnętrzności. To było zbliżenie, Max obejmował ramiona Anny, jej głowa opierała się o jedno z jego, oboje patrzyli w obiektyw, obaj wyraźnie się śmieli, oboje szaleńczo szczęśliwi i wyraźnie zakochani.

Urwisko Maxa było za nimi.

Coś zablokowało mi gardło, gdy moje oczy zdawały się puchnąć w oczodołach i nagle oszalała, przeszłam wzdłuż półek z książkami, ponownie oglądając inne zdjęcia.

Ani śladu Anny. Ani śladu Maxa.

Wracając na honorową półkę, spojrzałam na najmniejsze zdjęcie. Bitsy, młodsza, stojąca, uśmiechnięta, jedną ręką obejmującą Curtisa, który był na zewnątrz, a drugą wokół Anny.

Potem z powrotem przez półki, Bitsy na krześle, bez Anny, bez Maxa.

„O mój Boże” – wydyszałam, gdy to mnie uderzyło.

Mindy powiedziała mi, że Max nie zapomni, jak wyglądała wizyta policji. Ostra przysięga Maxa, że ​​umrze, aby zaopiekować się kimś, kogo kochasz. Curtis, Bitsy, Anna i Max, wszyscy połączeni i szczęśliwi, kiedyś dobrzy przyjaciele. Teraz Max był jednym z pierwszych podejrzanych przesłuchiwanych w sprawie morderstwa Curtisa.

Coś się stało, coś, co posadziło Bitsy na fotelu i całkowicie zabrało Annę. Byłam pewna, że to miało coś wspólnego z Curtisem Doddem.

Moja ostatnia rozmowa z Maxem w jeepie wróciła do mnie, uderzając mnie, paląc jak piorun.

Miałaś lepiej? - zapytał Max.

Nie - odpowiedziałam.

Potem wymamrotał - Tak.

Jego „tak” nie oznaczało, że czuł to samo. Nie zgodził się, że nie miał nic lepszego. Po prostu wiedział, że ja nie miałam.

Ponieważ on miał. Był z nią żonaty. Zabawna, piękna, wiecznie młoda Anna z blond włosami i talentem do wplatania stokrotek, ze wszystkich rzeczy, wygląda na wytworną.

I nie powiedział ani słowa. Ani jednego słowa.

On nie się podzielił. Z całym swoim naciskiem na mnie, żebym ja się podzieliła. Wspomniał o swoim ojcu, siostrze, matce, swojej ziemi, ale nie o tym, że najwyraźniej był żonaty z miłością swojego życia, a ona umarła.

Co było cholernie dużym kawałkiem historii, który trzeba było zachować dla siebie.

Usłyszałam zbliżający się pomruk głosów i szybko przeszłam z powrotem przez pokój, aby wyglądać, jakbym studiowała widok. Odwróciłam się plecami do wejścia do pokoju i wyjrzałam przez okno, ale nic nie widziałam, a serce mi się potykało i ta rzecz wciąż tkwiła w moim gardle.

Oczywiście to ja znalazłam niesamowicie przystojnego Człowieka z Gór z pięknymi włosami, atrakcyjnym głosem, umiejętnością okazywania uczuć w sposób, który sprawił, że czułam się kochana, z ochronnym zacięciem, które zapewniło mi poczucie bezpieczeństwa i wreszcie, martwą żoną, która była miłością jego życia.

To znaczy, że to było coś, czym ja nigdy nie będę. Miłość życia Holdena Maxwella nigdy nie byłaby mną.

Jednakże, jeśli byśmy zbadali to, tak jak chciał to Max, z każdą sekundą stawało się coraz bardziej oczywiste, że może on być tym dla mnie.

„Przepraszam, Nina” – zawołała Bitsy, a ja przełknęłam ślinę, zmusiłam się do uśmiechu i odwróciłam się do niej, gdy skończyła – „…to zajęło więcej czasu, niż się spodziewałam.”

„W porządku” – powiedziałam, starając się brzmieć radośnie, ale mój głos wydawał się wyższy i fałszywy. Mówiłam, żeby to ukryć - „Masz piękny widok.”

Bitsy podjechała bliżej i wyjrzała przez okno.

„Tak” - powiedziała, jakby nie była do końca przekonana, po czym spojrzała na mnie i uśmiechnęła się swoim małym, nieco smutnym, ale wciąż autentycznym uśmiechem - „Maxa jest lepszy.”

Kiwnęłam głową, bo to, co powiedziała, było prawdą.

„Zróbmy to” – ogłosił Max i zadrgałam od jego chrapliwego głosu, a moje oczy powędrowały na niego.

Patrzył na Bitsy i zapytał - „Chcesz, żebym załadował elektryczny fotel?”

„Nie, czuję się energicznie dzisiaj i nie pojadę zbyt daleko. Ten zadziała” – odpowiedziała Bitsy, wtaczając się z powrotem do holu - „Tylko wezmę płaszcz i ruszamy w drogę.”

Oblizałam usta i nie odrywałam oczu od podłogi, kierując się do drzwi frontowych.

„Księżno?” - Max zawołał, kiedy go mijałam.

Zatrzymałam się, próbując oczyścić wyraz twarzy i spojrzałam na niego.

„Tak?” - zapytałam.

Jego głowa przechyliła się na bok, jego oczy skanowały moją twarz, zanim odpowiedział - „Wszystko w porządku?”

„W porządku” – skłamałam, nagle nienawidząc faktu, że znałam go zaledwie tydzień, a tak łatwo mógł odczytać mój nastrój.

„Słonko” – powiedział cicho, nie wierząc mi.

„Nic mi nie jest” – powtórzyłam, a on zbliżył się, zahaczając palcem o szlufkę paska moich dżinsów i skutecznie, a nawet czule, zatrzymując moje postępy, gdy znów ruszyłam w stronę drzwi.

„Nina” – powiedział, a ja spojrzałam na niego, żałując, że tak cholernie nie podoba mi się jego palec w mojej szlufce – „Jest dobra” – powiedział ściszonym głosem - „Jest do tego przyzwyczajona. Dostosowała się dawno temu.”

„Co?” - zapytałam.

„Jej fotel.”

Zamrugałam, gdy zdałam sobie sprawę, że Max pomyślał, że mój nastrój się zmienił, ponieważ Bitsy przypominała mi Charliego.

To było troskliwe, czym wiedziałam, że Max, odkąd wykazywał tę zdolność więcej niż raz, może być i nagle zdecydowałam, że tego też nie cierpię.

„To dobrze” – mruknęłam, wyrwałam się z jego uchwytu na szlufce i skierowałam się do drzwi, które otwierała Bitsy w kurtce.

„Boże, dobrze będzie nie musieć gdzieś jechać w tej głupiej furgonetce” – skomentowała Bitsy i spojrzała na mnie, łagodząc jej skargę, wyjaśniając - „Lubię Cherokee.”

„Więc możesz usiąść z przodu” - powiedziałam jej, używając tego jako mojej wymówki, żeby nie być blisko Maxa, nawet w jego samochodzie. Potrzebowałam dystansu, musiałam pomyśleć, musiałam przetworzyć wiedzę, którą zdobyłam w domu Bitsy i co to dla mnie znaczyło.

„Och, w porządku” – zaczęła Bitsy.

„Nalegam.”

„Naprawdę…”

Przerwałam jej ponownie, mówiąc - „Stamtąd są lepsze widoki.”

Posłała mi kolejny uśmiech i „Dzięki”, po czym zjechała z rampy i dotarła do dżipa Maxa po stronie pasażera.

Max otworzył drzwi i podniósł Bitsy bez wysiłku, jakby robił to więcej niż raz wcześniej. Chwyciłam fotel i zaciągnęłam je na tył samochodu, myśląc, że jest tak wyraźnie silny i nagle tego też nie znosząc.

Bitsy była szczupła, choć nie chuda, i wyglądała na wysportowaną niezależnie od wózka inwalidzkiego. Ale kiedy stała, jak widziałam na zdjęciu, była wzrostu Anny, a Anna, jak przypuszczam, była mojego wzrostu, co oznaczało, że Bitsy nie była dokładnie lekka jak piórko.

Podciągnęłam siedzenie na środku, składając fotel, tak jak to robiłam raz za razem z Charliem, myśląc, że Anna była blondynką i mojego wzrostu. Według Arlene była też zabawna. Nie wyglądała jak ja, nie byłam odrażająca, ale na pewno nie miałam jej urody ani jej oczywistej żywotności, ale byłyśmy do siebie podobne.

Może Max w końcu pomyślał, że znalazł zastępstwo. Nie prawdziwe, nigdy więcej prawdziwe, ale wystarczająco bliskie.

„Mam to, Księżno” - powiedział mi Max, kiedy podciągałam tył Cherokee, żeby załadować fotel.

„Racja” – mruknęłam i obeszłam go, by usiąść za Bitsy, nie rzucając mu spojrzenia. Wsiadłam i zapięłam pasy.

„Fajnie, że przyjechałaś, Nina” – powiedziała Bitsy do samochodu - „Wiem, że jesteś na wakacjach i to prawdopodobnie ostatnia rzecz, jaką chciałaś zrobić”.

Nie mogłam się z tym kłócić.

Max wsiadł i zauważyłam, że zrobił to skręcając się w moją stronę, więc jego jasne, szare, zbyt inteligentne oczy były na mnie. Wyjrzałam przez okno.

„Proszę nie martw się. Nic mi nie jest” – powiedziałam Bitsy, ale odezwałam się do okna.

„Po prostu” - powiedział Bitsy, gdy Max włączył zapłon i zaczął się wycofywać - „Max i ja jesteśmy przyjaciółmi od dłuższego czasu i słyszałam o tobie, więc byłam ciekawa. I bez robienia z tego wielkiej sprawy nie mogłabym przyjść do ciebie.”

„Naprawdę, w porządku” – zapewniłam ją ponownie - „Nie codziennie dziewczyna idzie na posterunek policji. Przyjechałam po przygodę i oto jest. Mam to.”

Śmiała się cicho z mojego kiepskiego żartu, ale zrobiła to bez zbytniego humoru.

„Tak, świetna przygoda, co?”

Nie odpowiedziałam. Zamiast tego zawahałam się, a potem pochyliłam do przodu, sięgnęłam i zacisnąłem palce na jej ramieniu. Poczułam, że napina się pod moją ręką, ale ścisnęłam ją, a potem odsunęłam i oparłam.

Jechaliśmy w milczeniu do komisariatu, nie do końca komfortowo, bo każdy był we własnych myślach i żadna z naszych myśli nie była dobra. Jednak na szczęście nie była to długa jazda.

Milczałam i odpinałam się, kiedy Max opiekował się Bitsy, a ona wjechała na komisariat.

„Pójdę poszukać Micka” – powiedział Max, gdy wszyscy byliśmy w środku, posuwając się do przodu, jak zwykle przejmując dowodzenie, a Bitsy wyglądała na pełną ulgi, gdy podjechała do rzędu krzeseł.

Poszłam za nią, a ona cofnęła się obok jednego, dając mi sygnał, żebym usiadła obok niej.

„To jest głupie, ta cała sprawa” - mruknęła, kiedy usiadłam.

Miała pochyloną głowę, ale spoglądała pod rzęsami na ladę w recepcji.

„Co jest?” – zapytałem cicho.

„Powinnam była pozwolić Mickowi przyjść do domu i tam ze mną porozmawiać” - Bitsy spojrzała na mnie, zauważyłam, że jej twarz się zmieniła, maska opadła, smutek wypłynął na powierzchnię, a ona wyszeptała - „Po prostu nie mogłam.”

„W porządku” – zapewniłam ją.

„To już miejsce zbrodni, mój dom.” - Nadal szeptała - „Nie mogę iść do pomieszczenia gospodarczego. Jest owinięte żółtą taśmą.”

Te słowa sprawiły, że serce mnie bolało z jej powodu, a mój żołądek obrzydził się wiedzą, którą ze mną dzieliła. Więc tym razem bez wahania zakryłam jej dłoń swoją. Odwróciła swoją tak, że była dłonią do dłoni, a jej palce wygięły się, a kiedy to zrobiły, moje też się wygięły.

„Robisz to tak, jak musisz” – powiedziałam do niej.

„Nie chcę tego więcej w moim domu.”

„Więc tak to robisz.”

Spojrzała na recepcję i z powrotem na mnie. – „Przepraszam, Nino. Max ma wystarczająco dużo do zrobienia. Mindy, ty, wszystkie rzeczy, którymi musi się zająć, kiedy jest w mieście. Nie potrzebuje, żebym dodawała siebie do tego wszystkiego.”

Uścisnęłam jej dłoń i powiedziałam - „Nie sądzę, żeby mu to przeszkadzało.”

Spojrzała mi przez ramię i odpowiedziała - „On nie ma nic przeciwko.”

Nie, miała rację. Najwyraźniej Super Max był całkiem zadowolony z zajmowania się połową miasta, taka była jego cudowność.

Tego też nagle znienawidziłam.

Jej dłoń ścisnęła moją, gdy zwróciła na mnie uwagę - „Obiecuję Nina, że to nie będzie nawykiem, ponieważ Curtisa nie ma. Mam ludzi, którzy się o mnie troszczą, wielu przyjaciół, bliską rodzinę, ludzi, którzy zabierają mnie na zakupy spożywcze, dziewczynę, która przychodzi posprzątać dom, wiesz, takie rzeczy.”

„W porządku” – obiecałam, zastanawiając się, dlaczego czuła, że musi mnie uspokajać w tych sprawach. Chociaż właściwie: mieszkała w mieście i prawie wszyscy w mieście, łącznie z Maxem, myśleli, że on i ja dokądś dążymy i robimy to razem.

„Powinnaś też wiedzieć coś jeszcze” – powiedziała Bitsy, zwracając na nią moją uwagę i mówiła dalej – „Harry przyszedł wczoraj. Jest rozdarty.” - pokręciła głową, ale kontynuowała - „Nie będziemy o tym rozmawiać, ale i tak powiedział, że cię poznał, podobnie jak Shauna.”

„Tak” - potwierdziłam, spojrzała na moją twarz i wiedziałam, że przeczytała moją opinię na temat Shauny, ponieważ nasze oczy się spotkały i podzieliliśmy się cichą chwilą głębokiego zrozumienia Shauny Fontaine.

Potem jej dłoń ścisnęła moją i kontynuowała - „Powiedział mi, co powiedziała do ciebie Shauna i powinnaś wiedzieć, że to nieprawda.”

„Przepraszam?”

„Max…” – ciągnęła - „…bierze prace poza miasto, ponieważ zarabia na nich naprawdę dobre pieniądze. Nigdy nie wyjeżdżał na długo: trzy miesiące, czasem sześć lub osiem, ale nie często i nigdy nie bierze dużych, które trwają wiecznie. Lubi być w domu i czasami, nawet gdy jest w pracy, wraca do domu na weekendy i tak dalej.” - Kiwnęłam głową, trzymała mocno moją dłoń i mówiła dalej - „Nie wynajmuje tego domu dla pieniędzy, jak powiedziała Shauna. Ma pieniądze. Nie tylko zarabia niezłe pieniądze, ale ma też trochę poza, hmmm… no wiesz…” – zawahała się i skończyła – „… pewną sumkę na czarną godzinę.”

Nie wiedziałam i nie mogłam zapytać, nie żebym mogła, bo nie przerwała.

„Po prostu jest mądry. Jeśli nie będzie go przez cały ten czas, dlaczego nie wynająć domu? Robi niezły interes, kiedy go wynajmuje, może dostać najwyższą cenę i tego żąda. Chciałabym też. To znaczy, kto by nie chciał? Jego dom jest wspaniały.”

Nie chciałam być przy kolejnej rozmowie o finansach Maxa, zwłaszcza biorąc pod uwagę powody, dla których byłam w to wciągana, więc powiedziałam - „Oczywiście”, mając nadzieję, że zostanie uspokojona i przestaniemy o tym mówić.

Kiwnęła głową i kontynuowała - „Druga rzecz…” - przerwała i jej dłoń ścisnęła moją, nie pocieszająco, spazmatycznie, odruchowo komunikując coś zupełnie innego. Potem ta akcja została wyjaśniona, kiedy powiedziała cicho, a słowa nadchodziły szybko i wiedziałam, że zajęło jej dużo czasu, aby je wypowiedzieć - „Strzeż się Shauny. Wiem, dlaczego była z Curtisem i wiem, dlaczego była z Harrym. Zgaduję, z tego, co powiedział mi Harry, że domyśliłaś się, więc musisz wiedzieć, że była z Maxem z innego powodu. Chciała go przez długi czas, zanim go dostała, i nie ukrywała tego, a kiedy to mówię, mam na myśli długi czas.” - Zatrzymała się, aby to przeniknęło, zanim skończyła - „Wciąż go pragnie, może nawet bardziej teraz, kiedy go straciła.”

Biorąc pod uwagę fakt, że niedawno zdecydowałam się wrócić do domu do Anglii tak szybko, jak to tylko możliwe i nigdy w życiu nie wracać do Kolorado, Bitsy nie musiała mnie przed tym ostrzegać. Chociaż nie powiedziałam jej tego, ponieważ zrobiła to również życzliwie.

„Dzięki Bitsy” – powiedziałem, a potem powiedziałam jej prawdę, wiedząc, że mimo to nie zrozumie mojego prawdziwego znaczenia – „Nie martwię się o Shaunę.”

Uśmiechnęła się do mnie, znów był mały, jej twarz nie zdołała powstrzymać żalu, ale nie pozwoliła, by ją pochłonął, za co jeszcze ją podziwiałam, i uścisnęła moją dłoń po raz ostatni, zanim ją puściła.

„Do bani” – zaczęła, spoglądając z powrotem na recepcję i zobaczyłam, że jej oczy się na czymś utkwiły i spojrzałam na Maxa i Micka zmierzających w naszą stronę - „W końcu znalazł kogoś, kogo polubił, i to podczas całego tego gówna” - Poczułam, że jej oczy wracają do mnie, więc spojrzałam na nią i znów się uśmiechała – „Ale poznamy się.”

„Chciałabym” – powiedziałam cicho, chociaż wiedziałam, że tego nie zrobimy.

„Ja też” - odpowiedziała z uczuciem, nie dzieląc się moją wiedzą i sprawiając, że czułam się winna, ponieważ wydawało się, że tego nie doczeka.

„Bitsy” – przywitał się Mick, zatrzymując się przed nami, a ja zostałam na miejscu. Zrobiłam to z przyzwyczajenia. To było coś, co robiłam dla Charliego, utrzymując się na jego poziomie, nie zmuszając go przez cały czas do podnoszenia głowy, przypominając mu o tym, co stracił.

„Hej Mick” – przywitała się Bitsy.

„Jak się sprawy mają, Nina?” – zapytał mnie Mick.

„Interesujące” – odpowiedziałam, a Mick się uśmiechnął.

„Max, czy zostałbyś ze mną, kiedy będą ze mną rozmawiać?” - Bitsy zapytała, a potem powiedziała do mnie - „Albo, przepraszam Nino, powinnam ciebie zapytać. Pozwolisz?”

Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się do niej. – „Po prostu pójdę po kawę czy coś.”

„Dzięki” – powiedziała cicho. Skinęła głową Mickowi, zaczęła odjeżdżać, a Mick poszedł za nią.

Max został ze mną, a ja wstałam.

„Bitsy cię chce” – przypomniałam mu.

„Coś się stało” – powiedział wprost, obserwując mnie uważnie.

„Lepiej idź” – zachęciłam go, unikając tematu - „Chcesz, żebym przyniosła ci kawę, kiedy wrócę?”

Zbliżył się, pochylając głowę, żeby na mnie spojrzeć, ale mnie nie dotknął.

„Co tam?” - zapytał.

„Przyniosę też kawę Bitsy. Wiesz, jaką lubi?”

Jego palec ponownie wszedł w szlufkę mojego paska.

Potem powiedział niskim tonem - „Nie będę pytał dwa razy, Księżno.”

Boże. Poważnie. Był taki denerwujący.

„Jest w porządku.”

„Kłamiesz.”

Zmrużyłam oczy, szarpnęłam biodra, ale jego palec trzymał mocno i zamiast rozerwać moją pętlę, usadowiłam się i powtórzyłam - „Powiedziałam, że nic mi nie jest.”

„Pieprzenie.”

Pochyliłam się i syknęłam moje kłamstwo - „W porządku, Max, wyjdę na kawę, a mój tata jest w mieście. Nie chcę wpaść na niego i mieć kolejnej sceny, tym razem publicznie.”

Jego palec w mojej pętli przyciągnął mnie bliżej, gdy jego twarz się rozluźniła.

„Po prostu zostań na komendzie” — zaproponował. – „Poproszę Micka, żeby ktoś przyniósł ci kawę.”

„Kawa policyjna?” – zapytałam przerażona.

„Tak, Księżno” – odparł z uśmiechem. – „Myślisz, że twój żołądek mógłby to znieść?”

„Nie” – skłamałam ponownie.

Jego uśmiech stał się większy i wymamrotał - „Chryste, jesteś słodka.”

Wciągnęłam oddech, czując, jak te trzy słowa uderzają mnie jak cios w brzuch.

Potem przypomniałam mu - „Max, czekają na ciebie.”

„Zostań tutaj, chcesz kawy, potem pójdziemy na kawę z Bitsy. Chciałaby tego.”

„Max, jak powiedziałam, dwa razy, ze mną będzie dobrze.”

Potrząsnął głową i, z palcem w szlufce,  zbliżył mnie jeszcze bliżej, nieodpowiednio bliżej, jak na miejsce publiczne, co było prawie, ale nie do końca, tak blisko, jak obściskiwanie się w kuchni.

„Teraz to wyjaśnię…” - powiedział - „…mi nie podoba się pomysł, że wpadniesz na swojego tatę w mieście, a ja nie będę cię chronił. Więc chcę, żebyś tu została. Jasne?”

Uznałam, że chyba lepiej się poddać, bo Max nie odpuszczał i od razu potrzebowałam dystansu. To, czego nie potrzebowałam, to więcej wskazówek na temat wszystkich powodów, dla których z łatwością mógł być miłością życia każdej kobiety.

Zdecydowałam tak, ale postanowiłam też nie poddawać się z wdziękiem.

Więc zrobiłam to po wypuszczeniu ciężkiego, zirytowanego oddechu - „Ach, w porządku.”

Jego uśmiech powrócił, jego palec opuścił moją szlufkę, ale jego ręka uniosła się i owinęła wokół mojej szyi, ściskając mnie, a potem odwrócił się i odszedł.

Niecałe pięć minut później kobieta, która przedstawiła się jako Jane, przyniosła mi kawę i kiedy upiłam łyk, stwierdziłam, że jest taka właśnie, jak ją pijałam.

Tak. Max był taki denerwujący.

*****

7 komentarzy:

  1. Dziękuję....chyba dopiero teraz będą problemy

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm. Szczerze dużo tajemnic. Chyba zbyt wiele. Dziękuję ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Tydzień 😱 i oni są na takim etapie 😱 z jednej strony uwielbiam to ale jednak to zbyt szalone 😂 Bardzo podoba mi się ta książka ❤ Jest taka swoja i bohaterzy dają się lubić,ale jednocześnie ta tajemnica cały czas gdzieś się przewija 😅 tak mało informacji 😊 Dziękuję ❤

    OdpowiedzUsuń