2021-05-31

3 - Burger Buffalo

 

Rozdział 3

Burger Buffalo

 

 

Po posiłku zmyłam naczynia, naczynia Maxa, wytarłam blaty, znalazłam dodatkowe prześcieradła w szafie i zasłałam łóżko. Potem znalazłam pomieszczenie gospodarcze za rogiem z wnęki w salonie. Brudne prześcieradła leżały na podłodze. Jak głosiła reklama, była pralka i suszarka, ale także garść ludzkich rzeczy, które trzeba było zorganizować.

Pozwoliłam, żeby tak były. Włożyłam prześcieradła do pralki.

Spakowałam torby i zdecydowałam, że Max może mieć zakupy. On, Becca i nieznana Mindy mogliby urządzić przyjęcie. Nie obchodziło mnie to. Wyjeżdżałam stamtąd.

Potem nalałam sobie kolejną filiżankę kawy i znalazłam książkę telefoniczną. Była cienka; Nigdy nie widziałam tak cienkiej książki telefonicznej.

Zrozumiałam, dlaczego jest cienka, kiedy spojrzałam na firmy taksówkarskie. Była tylko jedna. Ale wystarczyła jedna.

Podeszłam do telefonu Maxa, wyciągnęłam go z podstawki i wybrałam numer.

„Thrifty” - odebrała kobieta.

„Witam, nazywam się pani Sheridan i potrzebuję taksówki do miasta.”

Nastąpiła pauza, a potem - „Nina?”

Moje ciało zatrzęsło się, a potem zamarłam z telefonem przy uchu.

„Hallo?” - zawołał głos.

„Um… tak?”

„Tu Nina?”

„Skąd wiesz, kim jestem?”

„Cóż, dzwonił Max, powiedział, że kobieta z fantazyjnym akcentem o imieniu Nina zadzwoni, prosząc o taksówkę. Jesteś kobietą z fantazyjnym akcentem i prosisz o taksówkę. Tutaj rozmów z brytyjskim akcentem nie ma za dużo. Więc zgaduję. Ty jesteś Nina?”

Zastanawiałam się, czy zdołam dotrzeć do Denver, a potem do Anglii, zanim ktokolwiek odkryje ciało Maxa. Potem zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś zawracałby sobie głowę ekstradycją, gdyby zorientowali się, że to ja dokonałam tego czynu. To było mnóstwo papierkowej roboty dla jednego dużego, wysokiego, apodyktycznego, palanta górala. Potem zastanawiałam się, biorąc pod uwagę, że Max był tak wysoki i duży, jak go zabiję.

Wtedy zdecydowałam: trucizna.

Wtedy odpowiedziałam - „Tak, jestem Nina.”

„Max powiedział, że masz grypę, dziewczyno, musisz odpocząć” - poradziła mi kobieta.

„Myślałam, że zamelduję się w pokoju hotelowym w mieście.”

Pohukiwała mi do ucha, ale nic nie powiedziała.

„Co?” - zapytałam.

„Dziewczyno, gdyby Holden Maxwell poddał mnie kwarantannie w swoim domu i był w nim, nie szukałbym pokoju w hotelu.”

Poczułam, jak moje brwi się ściągają - „Kim jest Holden Maxwell?”

„Kim jest Holden Maxwell?” - powtórzyła.

„Tak. Kim jest Holden Maxwell?”

„Dziewczyno, mieszkasz z nim”.

Nazywał się Holden? Co to za imię? Nic dziwnego, że nazywał siebie Max.

Postanowiłam nie pytać o pochodzenie imienia Maxa ani nie wyjaśniać faktu, że nie mieszkam z nim i powiedziałam jej - „Cóż, tak naprawdę go tu nie ma, więc jestem sama na kwarantannie.”

„Och, wróci.”

Nie wątpiłam w to.

„Skoro prawdopodobnie wiesz, gdzie mieszka, czy możesz wysłać taksówkę?” - zapytałam.

„Nie” – odpowiedziała.

Milczałam przez chwilę, głównie w szoku, trochę złości, a potem powtórzyłam - „Nie?”

„Nie.”

„Dlaczego nie?”

„Bo Max mówi, że musisz odpocząć.”

Tak, zdecydowanie trucizna.

„Zapłacę podwójnie.”

„Nadal musisz odpocząć.”

Znowu widziałam czerwony kolor, zignorowałam to i zaproponowałam - „Zapłacę potrójnie”.

„Potrójnie-srójnie. Musisz odpocząć.”

„Słuchaj…”

„Przyjedź do miasta z Maxem, kiedy wyzdrowiejesz. Kupię ci piwo.”

Czy właśnie powiedziała mi, że kupi mi piwo? Jak to się stało, że od zamawiania taksówki przeszłyśmy do kupowania mi piwa?

„Co?” - zapytałam.

„Nazywam się Arlene. Przyjdź do Psa. Pokażę ci miasto, które znają tylko miejscowi.”

„Ale …”

„Muszę iść. Odpocznij, słyszysz?”

Potem się rozłączyła.

Stałam, wpatrując się w brzęczący na mnie telefon. Następnie zapiszczałam nim i włożyłam go na podstawkę.

Reklama internetowa nie wspominała ani słowem o zwariowanych mieszkańcach miasta.

Ani jednego słowa. Gdyby tak było, na pewno nie kliknęłabym w „rezerwuj teraz”.

Przejrzałam książkę telefoniczną. Żadnych firm taksówkarskich. Były trzy wypożyczalnie, ale wynajmowały quady i skutery śnieżne. Nie sądziłam, że to pomoże.

Do wyboru był albo spacer, kiedy miałam ochotę się zdrzemnąć, albo utknęłam.

Co oznaczało, że utknęłam.

Co oznaczało, że muszę się zdrzemnąć, aby mieć energię i trzeźwość umysłu, kiedy będę planowała morderstwo Holdena Maxwella.

Wcześniej miałam jeszcze jedną rzecz do zrobienia.

Podeszłam do torebki, złapałam komórkę i zobaczyłam, że bateria jest słaba. Widziałam też, że miałam kilka wiadomości, wszystkie od przyjaciół, ani jedna od Nilesa.

Wspięłam się po spiralnych schodach, podeszłam do torby podróżnej obok walizki, wyciągnęłam ładowarkę i konwerter, podłączyłam je i podłączyłam do ściany. Potem pociągnęłam ze sobą przewód i telefon, i usiadłam na łóżku. Potem przeszłam do kontaktów i wybrałam numer Nilesa.

Odebrał po trzecim sygnale - „Cześć?”

„Niles?”

„Nina?”

Próbowałam dowiedzieć się, co czułam, gdy usłyszałam jego głos przez telefon i nie mogłam tego rozgryźć. To nie była ulga ani mile widziana zażyłość, to była po prostu… cóż, zażyłość.

Potem spróbowałam zrozumieć, co czułam, gdy jego głos dobiegał z telefonu, który nie brzmiał z ulgą, że dzwonię z odległości pół świata. Po prostu brzmiał jakbyśmy Niles i ja byli w sklepie i pytałabym go, co chce na obiad. Tego też nie mogłam rozgryźć.

„Cześć, jestem tutaj” - powiedziałam mu.

„Dobrze.”

„Byłam tu od ..”

„Słuchaj…” - przerwał mi - „…wybieram się na spotkanie.”

„Co?”

„Mam spotkanie.”

Potrząsnęłam głową – „Niles, chciałam tylko powiedzieć, że byłam chora.”

„Tak, mówiłaś, że myślisz, że masz infekcję zatok.”

„Cóż, było gorzej”.

„Brzmisz dobrze.”

Tak. Cudem, poza zmęczeniem, czułam się całkiem nieźle. Gardło mnie nie bolało, nie kaszlałam, chociaż nos wciąż był zatkany.

„Wydobrzałam.”

„Dobrze.” - wydawał się roztargniony - „Czekają na mnie.”

„Okej” - powiedziałem. „Czy mam zadzwonić później?”

„Później?” - teraz brzmiał na zakłopotanego, jakby nie rozumiał pojęcia „później”.

„Później, dziś wieczorem, kiedy będziesz w domu.”

„Pracuję do późna.”

„Tak, ale twoje późne jest moje popołudnie.”

Usłyszałam jego westchnienie, a potem powiedział - „Jeśli chcesz”.

Jeśli chcę?

Znów poczułam złość, zaskakująco złość na Nilesa. Nigdy nie złościłam się na Nilesa. Nigdy nie robił nic, żebym się na niego złościła, głównie dlatego, że nigdy nic nie zrobił.

„Niles, jestem pół świata stamtąd.”

„Słucham?”

„Jestem pół świata stamtąd!” - powiedziałam głośniej.

„Nie rozumiem.”

I nie rozumiał. Ponieważ nie był typem mężczyzny, który dbałby o to, że narzeczona potrzebowała przerwy i, aby ją mieć, przejechała pół świata.

I zastanawiałam się, co by pomyślał, gdybym mu powiedziała, że mieszkam w pięknym domu z zapierającymi dech w piersiach widokami z niesamowicie wyglądającym mężczyzną, który widział mnie nago (przeważnie), robił śniadanie, drażnił się ze mną, flirtował ze mną i z którym tak jakby się przespałam.

„Jesteś tam?” - zapytał mnie.

„Jestem tutaj.”

„Muszę iść.”

„Oczywiście.”

„Zadzwoń później, jeśli chcesz.”

„Dobrze.”

„Czy wszystko w porządku?”

Nie, nie było. Nie powiedziałam mu tego, zamiast tego powiedziałam - „Zmęczona.”

„Odpocznij, po to właśnie tam jesteś.”

Nie, nie byłam. Byłam tu, żeby zrobić sobie przerwę.

„Dobrze” – powtórzyłam.

„Porozmawiamy później.”

„Dobrze.”

„Do widzenia.”

„Pa.”

Potem się rozłączył.

Gapiłam się na swój telefon, nacisnęłam przycisk, żeby go wyłączyć i położyłam na stoliku nocnym Maxa. Potem opadłam plecami na łóżko. Potem przygryzłam wargę, żeby nie płakać.

Charlie nigdy nie spotkał Nilesa i żałowałam, że go nie poznał. Charlie zawsze był bystry, dobry w czytaniu ludzi. Charlie dałby mi to delikatnie, ale dałby mi to szczerze.

Problem w tym, że nie sądziłam, że potrzebuję Charliego, żeby mi to dał szczerze.

Podniosłam lewą rękę do twarzy, a prawą dotknęłam pierścionka.

Byłam podekscytowana, kiedy Niles poprosił mnie o rękę, ponieważ byłam w nim zakochana. Był opanowany, cichy, przewidywalny i kochał mnie na swój nilowski sposób.

Nigdy mnie nie zdradził, co mi się przydarzyło w czasach, kiedy przydarzyło mi się gówno. Nigdy nie byłby dla mnie niemiły, nie mówił mi podłych rzeczy, nie celowo tylko po to, by mnie skrzywdzić i nie, kiedy był pijany, co też mi się przydarzyło, zanim rozegrałam to, aby było bezpieczne i gówno mi się przytrafiło. I nigdy nie podniósłby na mnie ręki w złości, co niestety również mi się przytrafiło.

Więc nie był czuły. Więc nie trzymał mnie za rękę, nie przytulał, nie trzymał, nie obejmował, kiedy spaliśmy. Więc nie nazywał mnie „kochanie” ani „Słonko” ani nie nadawał mi przezwiska „Księżna”.

Był solidny, miał dobrą pracę, ciężko pracował. Nie grał ciężko, po prostu ciężko pracował. Nie miał wielu przyjaciół. Nie lubił wychodzić zbyt często. Lubił siedzieć na kanapie i oglądać telewizję ze mną u boku. Lub DVD. Był z tego zadowolony. Na swój sposób Nilesa uwielbiał to, tylko on i ja, oglądając telewizję.

I byłam zadowolona… tak jakby. To nie było ekscytujące, ale było miłe… hmmm. To oznaczało, że już nigdy nie będę zraniona. Naprawdę można było powiedzieć, że jest stabilny, cichy i przewidywalny.

Ale czy to wystarczy mi na resztę życia?

Znasz odpowiedź, Kruszynko, usłyszałam w głowie głos Charliego i podskoczyłam, usiadłam i rozejrzałam się, nie widząc nikogo.

Słyszałam, jak Charlie rozmawiał ze mną od czasu do czasu, ale przypominałam sobie rzeczy, które już powiedział, lub wiedziałam, co by powiedział. Nigdy ze mną nie rozmawiał.

„Może ta przerwa nie była dobra” - szepnęłam do pokoju - „Może to była zła rzecz.”

Charlie nie odpowiedział, nikt nie odpowiedział.

I zdecydowałam, skoro słyszałam głosy, że może drzemka to dobra rzecz.

*****

„Nina”.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Maxa blisko mojej. Czułam też, jak jego palce wbijają się w moje biodro. Byłam po mojej stronie w jego łóżku, a on siedział na zgięciu moich kolan.

„Jezu, śpisz jak umarła” - mruknął, odchylając tylko głowę, a jego ręka została tam, gdzie była.

Widziałam, że telewizor był niebieski i słońce gasło. Robiło się ciemno, co oznaczało, że robiło się późno.

Lekko przekręciłam głowę na poduszce, żeby spojrzeć na niego, wciąż nie całkiem przytomna, i zapytałam - „Co?”

„Myślałem, że to dlatego, że byłaś chora, ale ty śpisz jak umarła” - poinformował mnie Max, po czym podniósł rękę nie na moim biodrze i odgryzł czekoladowe ciasteczko.

Moje oczy zwęziły się na ciastku - „Czy to moje ciasteczka?”

Przeżuł, przełknął, po czym powiedział - „Tak”, po czym wepchnął resztę ciastka do ust.

Oparłam się na łokciu i powiedziałam - „Ale to są moje”.

„Mała, są w moim domu, to uczciwa gra.”

„Widzę, że dzielenie się tym biznesem domowym nie zadziała” - powiedziałam mu, a on się uśmiechnął.

„To cholernie dobre ciasteczka, mała, ale jest ich około trzech tuzinów. Zjesz je wszystkie?”

„Tak” - odgryzłam się.

„Cóż, będziesz musiał zjeść je wszystkie oprócz czterech” - powiedział mi.

„Zjadłeś cztery?”

„Tak” - odparł, ignorując mój ton i prawdopodobnie zabójczy wyraz mojej twarzy, zanim kontynuował - „Jestem głodny. Chodźmy na kolację.”

„Kolacja?”

Jego ręka nagle przesunęła się z mojego biodra na moje ramię, jego palec musnął tam skórę i poczułam, że moja koszulka opadła. Szarpnęłam ją, usiadłam i przysunęłam się do wezgłowia.

Jego ręka opadła na łóżko po drugiej stronie moich ud, więc pochylił się nad mną i powiedział - „Tak, kolacja, zabieram cię do miasta na burgera.”

„Zabierasz mnie do miasta na burgera?”

Przechylił głowę na bok i zapytał - „Powtórzysz wszystko, co powiem?”

„Nie.”

„Dobrze” - powiedział, zepchnął się z łóżka, złapał mnie za rękę, zanim mogłem uniknąć jego uścisku, i szarpnął mnie na nogi w sposób, którego nie mogłem zignorować ani walczyć - „Uporządkuj się. Pojedziemy, gdy tylko będziesz gotowa.”

Potem odwrócił się i zaczął odchodzić.

„Nie jadę z tobą do miasta” – oznajmiłam.

Odwrócił się i zapytał - „Dlaczego nie?”

„Ponieważ zadzwoniłeś do firmy taksówkarskiej i powiedziałeś, żeby nie wysyłali taksówki.”

„I?”

„I, chociaż byłam zachwycona, że Arlene zaproponowała mi piwo w połączeniu z możliwością poznania miasta jak miejscowy, chciałam taksówkę.”

Uśmiechnął się ponownie - „Arlene jest przyjazna”.

„Myślę, że Arlene jest trochę zwariowana.”

„Przyjazny nie jest zwariowany, kochanie, jest przyjazny.”

„Byłoby milej, gdyby wysłała taksówkę.”

Pochylił głowę w stronę łóżka i zauważył - „Zdrzemnęłaś się.”

„Tak.”

„I odzyskałaś kolor”.

Zwalczyłam chęć dotknięcia policzków, wygrałam walkę i powiedziałam - „Więc?”

„Więc miałaś odpoczynek, z wyjątkiem pieczenia ciasteczek. To jest to, czego potrzebowałaś.”

„Max, potrzebuję…”

Odwrócił się i zaczął odchodzić, mówiąc - „Porozmawiamy przy burgerach.”

„Maks.”

„Burgery” - powiedział, zanim wszedł na schody.

„Max!” - krzyknęłam.

Nie odpowiedział.

Boże, był taki irytujący.

On był głodny? Chciał burgery? Chciał porozmawiać przy burgerach? Ja też byłam głodna, właściwie wygłodniała. Więc porozmawiamy przy burgerach.

Podeszłam do walizki, wyciągnęłam suszarkę do włosów i kosmetyczkę, po czym chwyciłam konwerter. Chciał pojechać do miasta, żeby porozmawiać przy burgerach; będzie musiał poczekać, aż zrobię fryzurę i makijaż. Nigdzie nie szłam bez uczesania i makijażu.

Niestety tego ranka nie spałam. Próbowałam, ale nie wyszło. Więc zamiast tego zrobiłam ciasteczka. Potem przyszedł czas na lunch, więc zrobiłam lunch. Potem włożyłam prześcieradła do suszarki, posprzątałam po ciasteczkach i lunchu, i próbowałam czytać, ale byłam zbyt zmęczona, więc poszłam na górę, i rozsunęłam drzwi do telewizora i DVD. Max miał wybór strzelanek, kilka westernów, horrorów, kilka szpiegowskich, mnóstwo filmów o eksplozjach. Wybrałam szpiegowski, pościeliłam łóżko, obejrzałam film, zeszłam na dół i złożyłam prześcieradła, a potem wróciłam na górę, aby obejrzeć kolejny szpiegowski, który oczywiście zasnęłam podczas oglądania.

Teraz była pora kolacji.

Zdmuchnęłam włosy na gładko, posmarowałam je kilkoma rzeczami, które mi się podobały, a które nadawały blask i gładkość, a potem zrobiłam makijaż. Niezbyt Intensywny Makijaż Niny, skoro byłam w górach Kolorado i jeśli pozbawiona makijażu, świeża górska Becca była czymś, co dziewczyny z gór Kolorado robiły, to wiedziałam, że nie robiły Pełnego Makijażu Niny. Poszłam lekko, może odzyskałam trochę koloru, ale nie cały i potrzebowałam trochę pomocy.

Potem wyszłam z łazienki, schowałam swoje rzeczy do walizki gotowej do ucieczki, spryskałam się perfumami, założyłam złote kolczyki w kształcie kółek, kilka złotych bransoletek i owinęłam cienki, liliowy szalik obszyty na brzegu złotem raz wokół mojej szyi, pozwalając, aby długie końce opadły z przodu. Wciągnęłam skarpetki, a potem moje brązowe buty na wysokim obcasie. Następnie zeszłam na dół.

„Gotowe” - oznajmiłam, gdy dotarłam.

Max stał w kuchni, wyglądając, jakby przeglądał pocztę i jadł kolejne ciastko.

„Jesz kolejne ciastko” – oskarżyłam.

Podniósł głowę i oczy wykonały pełny skan ciała, zanim powiedział - „Księżno, byłaś tam rok. Gdybym nie miał drugiego ciastka, umarłbym z głodu.”

Dotarłam do baru i położyłam na nim ręce - „Nie byłam tam rok”.

„Czułem się jakby to był rok.”

„To nie był rok.”

Jego oczy przeskanowały całą twarz, zanim powiedział łagodniejszym głosem - „Chociaż było warto”.

Ten głos i jego słowa sprawiły, że poczułam się śmiesznie w sposób, którego nie miałam ochoty badać.

Dlatego powiedziałam - „Czy możemy iść?”

Uśmiechnął się, zanim odpowiedział - „Tak”, po czym włożył resztę ciastka do ust i upuścił pocztę.

„Wiesz, gdzie jest mój płaszcz?” - zapytałam.

„Szafa” – odpowiedział, podchodząc do stołu w jadalni i zdejmując skórzaną kurtkę z oparcia jednego z krzeseł.

Podeszłam do jednych z drzwi pod strychem i zgadłam. Był tam duży schowek, z kilkoma hakami na ścianie, zawierający więcej rzeczy dla ludzi. Mój jasnobrązowy, z szalowym kołnierzykiem, zapinany w talii paskiem, opadający do bioder, kaszmirowy płaszczyk był na haczyku. Chwyciłam go i założyłam na siebie, przerzucając włosy przez kołnierz, gdy Max stał przy otwartych drzwiach frontowych.

„Wyglądasz, jakbyś szła się spotkać z królową” - powiedział, dając mi do zrozumienia, że nawet stonowana wyglądam na nieco bardziej wystrojoną niż zwykłe górskie kobiety miasta Kolorado.

„Nie spotyka się królowej w dżinsach” - wyjaśniłam, przechodząc przez drzwi i zapinając pasek.

„Wiedziałbym” - mruknął.

Powstrzymałam warkot i udałam się do Cherokee.

Błysnął, otwierając zamki, ale nie podszedł i nie otworzył moich drzwi.

To mnie nie zdziwiło. Nie wydawał się typem otwierającym drzwi. Ani Niles. Z drugiej strony Niles nie prowadził, nie wiedział jak, nigdy się nie uczył i nie przeszkadzało mu, że nie może. Po pierwsze, ja mogłam jeździć i, kiedy gdzieś razem jeździliśmy, to robiłam. Po drugie, mógł wziąć taksówkę do pociągu, a pociągami można było dotrzeć w większości wszędzie. Następnie, gdy już tam dotrzesz, możesz wziąć taksówkę do miejsca, do którego się wybierasz. Każde miasto, nawet małe, miało coś więcej niż tylko Thrifty i Arlene.

Podciągnęłam się do kabiny, usiadłam i zapięłam pasy.

„Chciałabym, żebyś zadzwonił do Arlene i zniósł bojkot taksówki dla Niny” – powiedziałam mu, kiedy ruszył, wykonał szybki, nieco jeżący włosy, trzypunktowy zwrot i skierował się w dół drogi.

„Jedziesz gdzieś?”

„Mogłabym chcieć, a bez kluczy do samochodu byłoby to trudne.”

„Zobaczymy.”

„Nie zobaczymy, tylko zadzwonisz do niej.”

„Nie przepadam za kobietami, które mówią mi, co mam robić…”

„Max …”

„…albo kimkolwiek” - dokończył, a ja zwróciłam się do niego z niedowierzaniem.

„Nie przepadasz za kobietami ani nikim innym, którzy mówią ci, co masz robić, ale w zasadzie ukradłeś mój samochód i powiedziałeś jedynej firmie taksówkarskiej w mieście, żeby mnie nie podwoziła, co w istocie mówi mi, co mam robić.”

„W istocie” - zgodził się uprzejmie.

„Ja… ja…” – wyjąkałam – „…nawet nie wiem, co powiedzieć.”

„W takim razie nic nie mów.”

„Postanowiłam cię otruć” - oznajmiłam kwaśno.

Wybuchnął śmiechem, a potem skręcił w prawo na końcu drogi. Wyjrzałam przez przednią szybę i skrzyżowałam ręce na piersi.

„Nie byłam śmieszna.”

„Niemożliwe.”

Wykręciłam szyję i spojrzałam na niego - „Nie byłam!”

„Pozwól że to wyjaśnię, pielęgnuję cię przez gorączkę, a ty dziękujesz mi trując mnie?”

„Trzymasz mnie jako więźnia.”

„Słonko wynajęłaś dom na dwa tygodnie, to nie oznacza, że jesteś więźniem.”

„Wynajęłam dom, który miał być pusty.”

„Na szczęście dla ciebie, tak nie było, widząc, że zachorowałaś.”

Miał w tym rację.

„A dzisiaj to było dla twojego bezpieczeństwa.” - ciągnął.

W tym też miał rację.

Postanowiłam być cicho.

Cisza nie była dobra, ponieważ Max wydawał się komfortowy z ciszą, a mój umysł błądził. Wędrował do tego, co robiłam przez cały dzień. A potem powędrował do tego, co on robił przez cały dzień z Beccą. A potem doszedł do tego, że w ogóle był z Beccą. A potem zaczęłam się zastanawiać, kim jest Becca. Nic z tego nie było moją sprawą, ale chciałam zapytać, chociaż wiedziałam, że nie powinno mnie to obchodzić. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mi zależy i zaczęłam się martwić, co to znaczy.

Zajechaliśmy do miasta i było tam tłoczno, bardziej ruchliwie, niż bym się spodziewała w małym miasteczku w górach we wtorkowy wieczór. Było też ładnie. Kiedy przez niego przejeżdżałam, biorąc pod uwagę burzę śnieżną i stan mojego umysłu, nie zwracałam zbytniej uwagi. Wiedziałam z reklamy internetowej, że jest to stare miasteczko górnicze, które przetrwało te wszystkie lata, ostatnio ze względu na ruch turystyczny ze względu na bliskość popularnych stoków narciarskich, sklepów, restauracji i to, że było ładne. Budynki wyglądały na stare według amerykańskich standardów, a nie oczywiście angielskich. A chodniki były drewnianymi deptakami z drewnianymi balustradami, jak dla konia. Było więcej niż kilka sklepów, które wyglądały interesująco. Jeśli kiedykolwiek odzyskam kluczyki do samochodu, z pewnością zamierzam to zbadać.

Po zameldowaniu się w hotelu, którego lokalizację, jadąc przez miasto, również zanotowałam.

„Czy możesz chodzić w tych butach?” - zapytał Max do cichej kabiny.

„Tak” - odpowiedziałam.

„Mam na myśli więcej niż kilka kroków”.

„Tak” - odpowiedziałam, tym razem krótko.

„Pytam, Księżno, bo musimy zaparkować daleko.”

„Nic mi nie będzie.”

Zaparkowaliśmy w mieście, chociaż nie wiedziałem, czy było to „daleko” od miejsca, do którego jechaliśmy. Jednak kiedy zaparkował, zaparkował przy ogromnej kupie śniegu od strony pasażera, która najwyraźniej powstała przez usunięcie go z dróg. Zaparkował tak blisko, że nie mogłam otworzyć drzwi.

Spojrzałam przez okno na stertę śniegu, a potem z powrotem na Maxa.

„Nie sądzę, żebym mogła otworzyć swoje drzwi.”

Na początku nie odpowiedział. Po prostu otworzył drzwi i wysiadł.

Potem pochylił się, wyciągnął do mnie rękę i powiedział - „Przeczołgaj się”.

„Przeczołgać się?”

„Wczołgaj się na siedzenie kierowcy.”

„Mówisz poważnie?” - zapytałam.

„Czy wyglądam, jakbym żartował?” - zapytał, a odpowiedź brzmiała: nie, nie wyglądał, jakby żartował.

Najwyraźniej miałam dwie możliwości. Siedzieć w Cherokee, podczas gdy on będzie jadł burgera, lub przeczołgać się po siedzeniu kierowcy.

To był naprawdę tylko jeden wybór, więc wydałam z siebie ciężkie westchnienie, odpięłam pasek, podciągnęłam torebkę na ramię i zaczęłam się czołgać.

Ledwo położyłam rękę na siedzeniu, kiedy jego ręce wsunęły się pod moje pachy i podciągnął mnie przez kabinę. Automatycznie wyciągnęłam rękę, żeby złapać go za ramiona i jedna z jego rąk wyszła z moich pach i owinęła się wokół mojej talii, druga owinęła się wokół mojej górnej części pleców i przyciągnął mnie do swojego ciała.

Następnie, zsuwając mnie po swoim ciele, postawił mnie na nogach przed sobą. Tuż przed nim. Cały front przed nim.

Kiedy nie puścił mnie od razu odejść, odchyliłam głowę do tyłu i powiedziałam - „Myślę, że mi się udało”.

„Ładnie pachniesz” - powiedział w odpowiedzi.

„Przepraszam?”

„Ładnie pachniesz” - powtórzył.

Odepchnęłam się od jego ramion, ale nie drgnęły.

„Max …”

„Dzwoniłaś do niego?”

Zamrugałam w tym samym czasie, potrząsając głową zdezorientowana - „Przepraszam?”

„Twój mężczyzna, dzwoniłaś do niego?”

Coś dziwnego poruszyło się we mnie. Nie wiedziałam, co to jest, ale wiedziałam, że też nie zamierzam tego badać.

„Tak.”

„Powiedziałaś mu, że byłaś chora?”

„Tak.”

„Co on miał do powiedzenia?”

Moje ręce zsunęły się z jego ramion na jego klatkę piersiową, lekko uciskałam, ale cicho powiedziałam - „Max, nie jestem pewna, czy to twoja sprawa.”

„Tak” - powiedział cicho w odpowiedzi - „pomyślałem, że właśnie to musiał powiedzieć.”

„Co?” - zapytałam, znowu zmieszana, ale puścił moją talię, położył rękę na moim brzuchu i odepchnął mnie o kilka kroków. Potem zamknął drzwi, zapiszczał w zamki, złapał mnie za rękę i zaczął iść szybko, szerokimi, długimi krokami.

„Max…” - zawołałam, ale przestałam mówić.

Weszliśmy na wyłożony deskami chodnik i odpowiedział - „Tak?”

Postanowiłam odpuścić, więc odpowiedziałam - „Nic”.

Szliśmy szybko, ramię w ramię, ręka w rękę. Pozwoliłam, by trzymał moją rękę. Często był palantem, ale pielęgnował bym wróciła do zdrowia, a poza tym jego ręka była duża, mocna, była ciepła, a wieczór był zimny.

Zobaczyłam przed nami, że za drzwiami stoją ludzie, wyglądając, jakby czekali na wpuszczenie. Kiedy mijaliśmy okna, zobaczyłam, że była to restauracja: szorstka, ale także przyjazna. I zapchana.

Max otworzył drzwi, wokół których stali ludzie, przepchnął się z ręką w mojej i utrzymywał kontakt, gdy szliśmy do stanowiska hostessy.

Hostessa nie miała makijażu, miała koszulkę, która głosiła, że jest fanką Grateful Dead, a na czubku głowy miała masę miedzianych loków wciągniętych w bałagan.

Miała też na sobie parę niezwykłych, ogromnych srebrnych kolczyków w kształcie kółek: srebrne kółka z szeroką, zwiniętą pajęczynę. Były oszałamiające.

Podniosła wzrok, jej twarz rozjaśniła się natychmiast, gdy zobaczyła Maxa i krzyknęła - „Max!”

„Hej Sarah” - odpowiedział Max.

Jej oczy powędrowały do mnie, zrobiła zamiatanie ciała i jej twarz się przymknęła się, tylko trochę, ale to zrobiła i pomyślałam, że to dziwne.

Max zatrzymał nas przed nią i nie puścił mojej dłoni.

„Masz stolik?”

„Tak” – powiedziała natychmiast, a ja zajrzałam do zatłoczonej restauracji. Potem obejrzałam się za nas. Potem obok nas. Cała otwarta przestrzeń i na zewnątrz były wypełnione ludźmi czekającymi na stoliki.

Zauważyłam też, że byli trochę ubrani tak jak ja, z wyjątkiem innych, nieco bardziej swobodnych. Ale oczywiście byli to turyści na wakacjach w wakacyjnych ubraniach, a nie miejscowi.

Miejscowi najwyraźniej nie musieli czekać na stoliki.

Chwyciła kilka rzeczy spod stanowiska hostessy, odwróciła się i weszła do restauracji. Max pociągnął mnie za rękę i poszliśmy za nią. Zaprowadziła nas do odległego, tylnego rogu, gdzie znajdowała się pusta budka, którą jeszcze czyścił kelner. Pobiegł z uśmiechem - „Hej Max” - zanim przeszedł.

Rzuciła na stół białe papierowe podkładki, sztućce zawinięte w serwetki i plastikowe wiaderko wypełnione kredkami.

Następnie odwróciła się do Maxa i zapytała - „Co zwykle?”

„Tak” – odpowiedział, używając mojej ręki do ustawienia mnie z boku budki, która była zwrócona tyłem do ściany, twarzą do restauracji - „Dwa” - zakończył.

„Robi się.”

„Czekaj” - zawołałam, kiedy zaczęła się oddalać.

„Tak?” - zapytała, patrząc na mnie.

„Podobają mi się twoje kolczyki” - powiedziałam jej - „Są oszałamiające.”

Wyglądała na zaskoczoną przez sekundę, zanim podniosła palce jednej ręki do ucha i wymamrotała - „Dzięki”.

„Kupiłaś je niedawno? To znaczy, czy jest miejsce, gdzie mogłabym kupić parę?”

Przyglądała mi się przez chwilę, zanim powiedziała - „Tak, na tej ulicy, kupiłam je rok temu, ale robią je cały czas.”

„Dzięki” – uśmiechnęłam się do niej.

„Sarah, to jest Nina” – powiedział jej Max, a ona skinęła mi głową.

„Hej, Nina.”

„Cześć.”

„Nazywa się Karma” - powiedziała mi.

„Co?”

„Srebrne miejsce. Mają też inne dobre rzeczy. Karma.”

„Karma. Dzięki” – powtórzyłam.

„Nie ma sprawy” - odpowiedziała, po czym odwróciła się i odeszła.

Zanim zorientowałam się, co się dzieje, Max wmanewrował mnie do budki, zanim mogłam zdjąć płaszcz lub torebkę. I znowu, zanim się zorientowałam, co się dzieje, usiadł przy moim boku.

„Max” - powiedziałam, ale on nie słuchał, zdejmował kurtkę, a jego ramię uderzało we mnie dwa razy, gdy to robił. Następnie rzucił ją przez stół na ławę naprzeciwko, odwrócił się do mnie i powiedział - „Płaszcz”.

Wcisnęłam się tyłem w kąt, ściągnęłam torebkę z ramienia, Max wziął ją ode mnie, rzucił przez stół i wylądowała na jego kurtce. Patrzyłam, jak leci, a potem ląduje.

„Właśnie rzuciłeś moją torebkę” - poinformowałam go.

„Tak” - odpowiedział, a następnie zażądał - „Płaszcz”.

Gapiłam się na niego przez sekundę, decydując, że kłótnia o zdjęcie płaszcza i fakt, że wolałabym, żeby nie siedział obok mnie, ale naprzeciw mnie, powstrzyma mnie od kolacji. Dlatego wciąż wciśnięta w róg, zrzuciłam płaszcz. Wziął go i też rzucił.

Oczywiście dżentelmen.

„Max …”

Wykręcił się, pochylił w moją stronę, położył jedno przedramię na stole, drugie ramię z tyłu budki i biorąc pod uwagę jego nagłą bliskość, rozmiar jego sylwetki, efekt jego jasnych, szarych oczu na mnie i fakt, że zostałam przypięta w kącie, przestałam mówić.

„Powiedz mi, Księżno, jak to się stało, że Amerykanka brzmi jak ty?”

Wpatrywałam się w niego przez kolejną sekundę, po czym mruknęłam - „To długa historia”.

Spojrzał przez ramię na restaurację, odwrócił się do mnie i zauważył - „To nie jest fast food.”

„Szkoda, biorąc pod uwagę, że jestem głodna.”

„A więc amerykański paszport i angielski akcent?” - zachęcił, ignorując mój komentarz.

„W Anglii mówią, że mam amerykański akcent” - poinformowałam go.

„Mylą się.”

„Właściwie mają rację.”

Potrząsnął głową - „Nie odpowiadasz na moje pytanie”.

Westchnęłam, a potem powiedziałam - „Mieszkam tam od jakiegoś czasu.”

„Jak długo?”

„Wystarczająco długo, by wyczuć cień akcentu.”

„Cień?”

„Tak.”

„Więcej niż cień, mała.”

Wzruszyłam ramionami, spojrzałam na stół i poddałam się - „Skoro tak mówisz.”

Potem ułożyłam podkładki i sztućce, jedną dla niego, drugą dla mnie, przez cały czas starając się nie myśleć o tym, jakie to uczucie, być nazywaną „mała”.

Niestety, zawiodłam w tym i zdecydowałam, że to jest fajne.

Kiedy skończyłam ustawiać stół do naszej kolacji, zapytał - „Ile masz lat?”

Spojrzałam na niego i powiedziałam mu - „Niegrzecznie zadawać to pytanie kobiecie”.

„Tak?”

„Tak.”

„Dlaczego?”

„Po prostu jest.”

„Jesteś starsza niż wyglądasz?”

„Prawdopodobnie.” - A przynajmniej miałam taką nadzieję.

„Powinienem zgadnąć?”

Poczułam, że moje ciało sztywnieje i oświadczyłam - „Absolutnie nie.”

Uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej - „Daj mi drobną wskazówkę.”

„Starsza niż Becca, młodsza od twojej matki” – powiedziałam mu.

Jego ręka nie zwisająca ze stołu podniosła się i dotknęła mojego ramienia. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że moja koszulka znowu się zsunęła. Zmieniłam to tak, żeby moje ramię było zakryte, jego ręka opadła, a potem spojrzałam na niego.

„To całkiem spory zakres” – skomentował, a ja wzruszyłam ramionami, po czym powiedział - „Wyglądasz na trzydziestkę…” - cóż, to było dobre - „…zachowujesz jak dziewięćdziesiątka”.

Zesztywniałam, a potem pochyliłam się w jego stronę - „Nie zachowuję się jak dziewięćdziesiątka.”

„Słonko, gdyby to było możliwe, pomyślałbym, że urodziłaś się dwa wieki temu.”

„Co to znaczy?”

„To znaczy, że jesteś spięta.”

Pochyliłam się bliżej i warknęłam - „Nie jestem spięta!”

Uśmiechnął się ponownie - „Całkowicie spięta.”

„Nie jestem spięta” - powtórzyłam.

„Nie wiem, co robi w tobie…” - powiedział, jego oczy przesunęły się w dół mojego torsu na moje kolana i zakończył - „…sprzeczność”.

„Co to znaczy?” - zapytałam, ale naprawdę nie powinnam i wiedziałam o tym.

Jego oczy wróciły do ​​moich - To znaczy, że wyglądasz w jedną stronę, a zachowujesz się w inną.”

Pochyliłem się bliżej - „A co to znaczy?”

Pochylił się też bliżej i byliśmy prawie nos w nos - „Oznacza to, że kobieta, która nosi te dżinsy, te buty, tę koszulkę w ten sposób, nie jest spięta.”

„Zgadza się, nie jestem spięta” – warknęłam i podskoczyłam, gdy dwie butelki piwa uderzyły w stół.

Spojrzałam w górę i zobaczyłam kelnerkę stojącą tam z tacą pod pachą, białą koszulką, dżinsami, popielatym blond włosami w kucyk, ładną górską twarzą, bez makijażu.

„Hej Max” - powiedziała.

„Hej Trudy” - odpowiedział Max.

„Hej” - powiedziała do mnie, po czym się uśmiechnęła.

„Cześć” - odpowiedziałam, nie uśmiechając się.

Jej uśmiech stał się większy i bez kładzenia z menu odeszła.

Spojrzałam na piwo, a Max, na szczęście, odsunął się, złapał oba, postawił jedno przede mną i pociągnął ze swojej.

„Czy to dla mnie?” - zapytałam, a jego oczy skierowały się na mnie wokół butelki piwa, po czym opuścił rękę.

„Tak.”

„Nie zamawiałam tego.”

„Ja to zrobiłem.”

On to zrobił? Kiedy?

Postanowiłam nie pytać i poinformowałam go - „Nie piję lagera.”

„Co?”

Schyliłam głowę w stronę piwa - „Powiedziałam, że nie piję piwa typu lager.”

„Co pijesz?”

„Ale, bitter, stout.”

„Więc mówisz, że nie pijesz amerykańskiego piwa, pijesz angielskie piwo.”

„Są lagery, które nie są amerykańskie. Heineken. Stella. Beck. W rzeczywistości…” - kontynuowałam informacyjnie - „…wydaje mi się, że lager został wynaleziony przez Niemców. W rzeczywistości myślę, że piwo w całości zostało wymyślone przez Niemców.” - Właściwie nie wiedziałam o tym, tylko zgadywałam.

„Jezu” – mruknął, spuszczając głowę.

„Co?”

Spojrzał na mnie - „Księżno, możesz się spierać o wszystko.”

„Nie, nie mogę.”

„Więc teraz kłócisz się o to, żeby się nie kłócić?”

Postanowiłam być cicho.

Max przekręcił się i krzyknął - „Trudy!”

Trudy odwróciła się od stołu, przy którym stała, z rękami podniesionymi do góry, z notatnikiem w jednym, ołówkiem w drugim, stolik turystów został przerwany w połowie

Odkrzyknęła - „Co?”

„Masz ale?” - zapytał Max, a ja skuliłam się w budce.

„Ale?” - zapytała Trudy.

„Ale.”

„Tak myślę, jasne.”

„Sprowadź dla Księżnej, dobrze?” – zawołał, pochylając głowę w moją stronę.

Jej oczy przesunęły się na mnie, uśmiechnęła się i krzyknęła - „Jasne”.

Jednocześnie pochyliłam się do przodu i syknęłam - „Max!”

Odwrócił się do mnie i zapytał - „Co?”

„Nie nazywaj mnie Księżną przy Trudy.”

Uśmiechnął się i odpowiedział - „W porządku, powiedz mi, ile masz lat, nie będę cię nazywać Księżną przy Trudy.”

Spojrzałam w sufit i zapytałam - „Dlaczego? Dlaczego ja, Panie? Co ja zrobiłam?”

Moje ciało zesztywniało, a mój podbródek opadł, kiedy poczułam, jak palce Maxa owijają się wokół mojej szyi i zobaczyłam, że zbliżył się. Nie tylko widziałam, że się zbliżył, ale i to, że jego twarz stała się łagodna, i wyglądał na rozbawionego, a to połączenie było fenomenalne. Tak fenomenalne, że wstrzymałam oddech.

Jego oczy opadły na moje usta, a moje płuca zaczęły palić.

„Chryste, jesteś urocza” - mruknął.

„Max!” - usłyszałam krzyk mężczyzny, Maxa odwrócił głowę i wypuściłam oddech.

Wtedy Max mruknął pod nosem - „Kurwa”.

Spojrzałam wgłąb restauracji i zobaczyłam wysokiego mężczyznę o przystojnej, otwartej, chłopięcej twarzy, jasnobrązowych włosach i szczupłej sylwetce zmierzającego w naszą stronę. Uśmiechał się.

U jego boku szła wysoka kobieta, szczupła i absolutnie piękna w bardzo fajny sposób. Nieskazitelna skóra. Długie, hebanowe włosy, idealnie proste i lśniące, mocno sczesane, a potem równie mocno ściągnięte w kucyk na karku. Nie miała też makijażu. Miała na sobie prawie to samo co Becca tego ranka, z wyjątkiem tego, że jej puszysta kamizelka była mniej puszysta i była stonowana, szałwiowo-zielona, ​​a jej koszulka nie była termiczna, miała długi rękaw i była prążkowana, ciemnoniebieska. Ona i mężczyzna trzymali butelki piwa, a dokładniej Coors Light.

Jej oczy były zwrócone na Maxa i nie uśmiechała się.

Potem jej oczy zsunęły się na mnie i z jakiegoś dziwnego powodu jej mina stała się lodowata.

„Max, nie wiedziałem, że wróciłeś do miasta” - mężczyzna zauważył towarzysko, gdy dotarli do naszego stolika i zatrzymali się.

Max wysunął się z budki i uścisnął mu dłoń - „Harry.”

Harry spojrzał na mnie i przywitał się - „Hej”.

„Cześć” – odpowiedziałam.

„Nina, to jest Harry…” - powiedział Max, po czym skinął głową w stronę kobiety i zauważyłam, że Max również się nie uśmiechał - „…a to jest Shauna.”

Shauna? Shauna z U z hasła na komputerze Maxa? Nic dziwnego, że jej wygląd był lodowaty.

O mój Boże.

„Cześć, Shauna” – powiedziałam, próbując ukryć zaskoczenie i dyskomfort.

Jej oczy musnęły mnie i powiedziała do ściany obok mnie - „Cześć”.

„Człowieku, dzisiaj jest tłoczno” - zauważył Harry, spoglądając za siebie. – „Sprzątają nasz stół, nie masz nic przeciwko, jeśli będziemy tu z tobą posiedzieć, podczas gdy to robią?”

Potem, nie pozwalając Max’owi odpowiedzieć, odsunął na bok nasze płaszcze i moją torebkę, i wsunął się do budki naprzeciwko mnie. Cała twarz Shauny spięła się tak, że wydawało mi się, że pęknie, ale Harry po prostu złapał ją za rękę i wciągnął, nieświadomy jej stanu umysłu. A może nie wiedział, że imię jego partnerki to hasło do komputera Maxa i to sugeruje wszystko.

Spojrzałam na Maxa i zobaczyłam, że tylko jego usta się zacisnęły, ale jego twarz pociemniała tak strasznie, że widziałam tego od pierwszej nocy, kiedy go spotkałam. Mimo to bez słowa wśliznął się obok mnie.

„Więc, Nina, wróciłaś z Maxem?” – zapytał mnie Harry.

„Wróciłam?” - zapytałam go.

„Tak” - powiedział Harry, szczerząc się nieco głupkowato.

„Um…” – odpowiedziałam, odpowiadając na jego mylące pytanie w jedyny możliwy sposób – „nie.”

„Nina wynajęła dom” - Max powiedział Harry’emu, a Harry skinął głową.

„Tak, cholernie wspaniały dom” - zauważył Harry, po czym napił się swojego piwa.

„Tak” - zgodziłam się, nie wiedząc, co zrobić w tej sytuacji i mając nadzieję, że sople, które Shauna była tak ewidentnie chętna, by wystrzelić oczy i przebić moje ciało, tak naprawdę nie uformują się.

„Całkiem niewiarygodne, Max zbudował go sam” - powiedział Harry.

Przestałam próbować nie patrzeć na Shaunę, nie wyglądając, jakbym próbowała nie patrzeć na Shaunę, a moje oczy skierowały się na Harry’ego.

„Przepraszam?”

„A-Frame, Max zbudował ją sam od podstaw” - poinformował mnie Harry i moje oczy przeniosły się na Maxa.

„Zrobiłeś to?” - powiedziałam, a właściwie westchnęłam. Z drugiej strony byłam zaskoczona.

I pod wrażeniem.

„Również zaprojektował” - ciągnął Harry, zanim Max, który odwrócił do mnie głowę, by mógł odpowiedzieć.

„Nie zrobił tego” – wtrąciła chłodno Shauna, a ja spojrzałam na nich.

„Cóż, Rudy pomogła” - uśmiechnął się Harry, pozornie niewrażliwy na jej mroźną postawę - „Przejrzała plany”.

„Rudy jest architektem” – powiedziała mi Shauna, kładąc wielki nacisk na swoje ostatnie słowo - „Bardziej niż pomogła”.

Uznałam, że Shauna jest trochę jak suka.

„Mimo wszystko” - powiedziałam - „budując to, to znaczy…”

Shauna przerwała mi - „Nie całkiem to zbudował.”

„Tak, trudno byłoby zbudować te okna samemu, ale reszta…” — powiedział Harry.

Shauna spojrzała na Harry’ego - „Nie wykonał okablowania.”

Harry spojrzał na Maxa - „Myślałem, że tak.”

Ponownie, zanim Max zdążył odpowiedzieć, Shauna dodała - „Nie wszystko”.

Zanim można było powiedzieć cokolwiek więcej, wpatrując się w Shaunę, szybko i stanowczo oświadczyłam - „Nieważne, położenie jednego kamienia, aby stworzyć ten piękny dom, byłoby imponujące. Całe miejsce jest idealne.”

Oczy Shauny spotkały się z moimi i zaczęłyśmy gapić się na siebie. Spojrzenie zostało przerwane przez Maxa, który objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Zarówno Shauna, jak i ja zerwałyśmy kontakt, bo tak byłam zszokowana jego znajomym uściskiem, Shauna, ponieważ była wyraźnie wściekła z tego powodu.

Odchyliłam głowę, żeby spojrzeć na Maxa i zobaczyć, jak jego głowa jest pochylona, ​​by na mnie spojrzeć.

„Myślisz, że mój dom jest piękny?” - zapytał cicho.

Uderzyło mnie coś w jego oczach, coś intensywnego i hipnotyzującego, a restauracja zniknęła.

„Cóż… tak, ponieważ jest” - odpowiedziałam równie cicho.

„Hej, jesteś Angielką” - wtrącił się Harry, a ja przyglądałam się z bliska, jak szczęka Maxa stwardniała, a jego oczy spojrzały na Harry’ego.

Spojrzałam też na Harry’ego i, w przeciwieństwie do Maxa, byłam zadowolona, głównie ze względu na moje zdrowie psychiczne, że Harry wtrącił się w naszą małą chwilę. To był miły, mały moment i sprawił, że poczułam się ciepło, coś, o czym wiedziałam, że nie powinnam czuć.

„Niezupełnie” - powiedziałam do Harry’ego - „Mam tylko ślad akcentu, ponieważ tam mieszkam.”

„Łał!” - Harry wybuchnął i takie było jego zdziwienie na tę wiadomość, że jego ciało uderzyło z powrotem w budkę - „Naprawdę?”

„Tak.”

Oczy Harry’ego przemknęły między mną a Maxem i zapytał - „Mieszkasz w Anglii, jak się zeszliście?”

„Długa historia” - odpowiedział chrapliwy głos Maxa w sposób, który mówił, że ta konkretna długa historia nie zostanie opowiedziana teraz ani kiedykolwiek Harry’emu, ale bardziej niż prawdopodobne, zwłaszcza Shaunie.

Harry z opóźnieniem zrozumiał wskazówkę i zamiast tego zapytał mnie - „Co robisz w Anglii?”

„Jestem solicitorem[1].”

„Że co?” – zapytał Harry.

„Tak Anglicy nazywają prawnika” - wyjaśniłam i poczułam, jak ręka Maxa zaciska się na moim ramieniu.

„Fajowo!” - wykrzyknął Harry - „Mówisz na przykład Wysoki sądzie! i Sprzeciw

„Niezupełnie, nie jestem adwokatem, chociaż jestem prawnikiem. Rzadko bywam w sądzie.”

„Powtórz?” – zapytał Harry, wyglądając na nieco uroczo zmieszanego.

Wtedy zdecydowałam, że Harry jest trochę głupcem, ale go polubiłam.

„Tam jest inaczej” - wyjaśniłam - „Nie jestem adwokatem. Nie rozpatruję spraw w sądzie zbyt często, a kiedy to robię, są to zazwyczaj drobne sprawy, jak drobne roszczenia. Przeważnie piszę listy i tym podobne.”

„Buuuu” - mruknął Harry, wyglądając na zbitego z tropu.

Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam - „To dobre listy, a niektóre z nich są naprawdę długie”.

Max zachichotał, Harry uśmiechnął się, a Shauna wciąż próbowała zmusić jej oczy do ułożenia sztyletów sopli.

Nagle spojrzenie Shauny przesunęło się na Maxa i zapytała - „Rozmawiałeś z Doddem?”

Z jakiegoś powodu to sprawiło, że dobroduszna postawa Harry'ego straciła na sile i mruknął - „Shauna”.

Ale w tym samym czasie Max odpowiedział - „Nie”.

„Powinieneś z nim porozmawiać” - poradziła Shauna.

„Tak, mówiłaś mi to cholerne sto razy” - powiedział Max, jego głos był trochę przerażający, nie tak otwarcie, ale zagrożenie było zdecydowanie obecne.

Shauna zignorowała to, spojrzała na mnie i oznajmiła, a propos niczego - „Tata Maxa dał mu tę ziemię”.

„Naprawdę?” - zapytałam, zdziwiona obrotem rozmowy.

„To wspaniała kraina. Piękna” – Harry ponownie spróbował poprawić nastrój - „Trzydzieści akrów kraju Bożego”.

„Tak” – odpowiedziała mi Shauna, udaremniając próbę Harry’ego, by rozjaśnić nastrój - „Nie kupił tego ani nic.”

Ramię Maxa zacisnęło się wokół mnie, przyciągając mnie bliżej, gdy wyszeptałam jedyną odpowiedź, jaką mogłam wymyślić - „Och”.

„Nie ma mowy, biorąc pod uwagę, że jest warta miliony, a on tego nie ma” – ciągnęła Shauna.

Zamrugałam na nią z zaskoczeniem, nie tylko tym, że Max posiadał ziemię wartą miliony dolarów, ale też paskudnym sposobem, w jaki podzieliła się tym faktem, gdy Harry szeptał - „Shauna”.

„Nie stać go na podatki, dlatego wynajmuje dom” - ciągnęła Shauna, a ja się gapiłam.

Całe ciało Maxa zacisnęło się, usiadłam wyprostowana w zgięciu jego ramienia i Harry syknął - „Shauna!”

Wzruszyła ramionami, jej wzrok przesunął się po Max’ie, jakby bała się złapać jego spojrzenie, i wymamrotała - „Tylko mówię, jest z nim, lubi ten dom, powinna wiedzieć.”

„Może my…” - zaczęłam zmieniać temat, ale Shauna zebrała się na odwagę i spojrzała na Maxa.

„Widziałam cię dzisiaj z Beccą.”

To było oskarżenie. Wiedziałam o tym, ponieważ jej wzrok przesunął się na mnie, by uchwycić moją reakcję.

I szczerze mówiąc, miałam już dość. Shauna nie była jak suka, była suką. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotkałam większą.

„Tak, Becca jest cudowna” - oznajmiłam, wtulając się w ciało Maxa, ale nie odrywając oczu od Shauny - „Poznałam ją dziś rano, przyszła, kiedy Max robił mi śniadanie.”

Zignorowałam to i mroźny wyraz jej twarzy, i spojrzałam na Maxa. Nachmurzył się na Shaunę, więc, aby zwrócić jego uwagę, położyłam rękę na jego klatce piersiowej. Przerwało mi czucie faktu, że jego klatka piersiowa była tak samo twarda jak biceps i, na szczęście, przerwał mi również natychmiastowy impuls do głębszego zbadania tego uczucia, gdy jego podbródek opadł, by na mnie spojrzeć.

Tak, jego twarz była ciemna i przerażająca. Był zły, może nawet wściekły.

To też zignorowałam i powiedziałam cicho - „Nie chcę wyglądać na niewdzięczną, ale moja owsianka była trochę… zbyt słodka.”

Nie nadążał, prawdopodobnie dlatego, że był zbyt zły - „Za słodka?”

Przycisnęłam rękę do jego klatki piersiowej, przytuliłam się bliżej i wyszeptałam - „Za słodka. Cztery łyżeczki cukru? Um…” - urwałam, gdy jego twarz się rozjaśniła, a on uśmiechnął się.

„Poradzę sobie jutro z trzema, Księżno” - odszepnął.

„Bardziej jak jedną.”

Uniósł brwi - „Jedna?” - skinęłam głową, a jego ramię znów się zacisnęło, ale on też podciągnął mnie w górę, pochylając się, tak że moja twarz była bliżej jego i nadal szeptał, powiedział - „Jeśli to jest sposób, w jaki to lubisz, tak to dostaniesz.”

Kiedy wspomniałam, że Max zrobił mi śniadanie, chłód emanujący z Shauny obniżył temperaturę całej restauracji o całe dziesięć stopni. To był cud, że nie zadrżałam.

Byłam tak zajęta obserwowaniem, jak jego usta formułują słowa i doświadczaniem czucia, jak mój przód przyciska się do jego twardego ciała, w tym samym czasie, kiedy byłam mocno owinięta jego ramieniem, prawie przegapiłam Shaunę robiącą dziwny dźwięk z tyłu jej gardła.

Ale nie przegapiłam. Ani Max.

Moje oczy powędrowały do ​​jego, uśmiechnęłam się do niego, a on też się uśmiechnął. Jego uśmiech i jego oczy w tej bliskości nie były fenomenalne, były rewelacyjne.

Głośne uderzenie butelki uderzającej o stół sprawiło, że podskoczyłam i odwróciłam się.

„Ale” - oznajmiła Trudy, z uśmiechem na twarzy i spojrzeniem na mnie. Pochyliła głowę do nowego piwa na stole i spojrzała na Harry’ego.

„Stół gotowy, Harry.” - nie szczędząc Shaunie ani jednego spojrzenia, odwróciła się i odeszła, nie zostawiając menu.

„Zostawimy was samych” - powiedział Harry i zauważyłam, że nie wygląda już na szczęśliwego i szczęśliwego. Był blady i może trochę przestraszony. Z tego powodu prawdopodobnie nie powinnam była mówić tego, co powiedziałam później. Ale z jakoś nie mogłam się powstrzymać.

Nie, znałam powód. Ponieważ Shauna była znacznie bardziej suką niż Harry był dobrym facetem i zasłużyła na to, nie tylko za to, że powiedziała to, co powiedziała i oczywiście, i to w brzydki sposób, tęskniąc za Maxem, ale za to, że w ogóle była z Harrym. Nie znałam go, ale wiedziałam, że zasługiwał na coś lepszego.

Dlatego wtuliłam głowę w ramię Maxa, owinęłam ramię wokół jego brzucha i zaprosiłam - „Dlaczego nie zjecie z nami? Byłoby wspaniale poznać ludzi z miasta.”

Harry zbladł, Max chrząknął w sposób, który sprawił, że pomyślałam, że walczy ze śmiechem, a oczy Shauny zwęziły się.

„Dzięki, usiądziemy przy naszym stole” - mruknął Harry - „Wyglądacie na to, że chcielibyście trochę czasu dla siebie.”

„Jesteś pewien?” - zapytałam łaskawie.

„Tak” - odpowiedział Harry.

„Cóż, może spotkamy się innym razem” - zaproponowałam i spojrzałam na Shaunę - „Czy Max ma twój numer? Zadzwonię do ciebie.”

Zanim Shauna mogła cokolwiek powiedzieć, głos Maxa zagrzmiał za mną, ale brzmiał śmiesznie, jakby teraz tłumił śmiech – „Mam jej numer.”

Podniosłam się trochę i robiąc wszystko, co w mojej mocy, by naśladować Beccę, radośnie zawołałam - „Świetnie!”

„Do zobaczenia” - powiedział Harry, kiedy on i Shauna wysuwali się z budki.

Shauna nic nie powiedziała.

Harry pomachał nam krótko, odchodząc, a ja pomachałam, a Shauna nawet nie spojrzała w naszym kierunku.

Byli pięć metrów dalej, kiedy Max zwrócił moją uwagę, wtulając mnie w swoje ciało przodem do przodu, tak blisko, że prawie byłam na jego kolanach.

„Podobał mi się pokaz, Księżno” - mruknął, a jego druga ręka owinęła się wokół mnie i nadal wyglądał na rozbawionego.

Przycisnęłam się do jego klatki piersiowej i wymamrotałam - „Koniec pokazu, Max.”

Zignorował mnie i trzymał się mocno - „Chociaż to było niepotrzebne”.

Przestałam naciskać na jego klatkę piersiową i spojrzałam mu w oczy - „Przykro mi, wiem, że hasło do twojego komputera to jej imię, ale jest po prostu… niezbyt miła.”

„Ona jest suką” – oświadczył bez ogródek Max.

„Cóż…” - wyciągnęłam to słowo, a potem pozwoliłam mu zawisnąć, pozwalając, by sposób, w jaki to powiedziałam, przemówił sam za siebie.

„A jej imię to hasło do mojego komputera, ponieważ skonfigurowała komputer i hasło.”

Przechyliłam głowę na bok – „Więc ona i ty…?”

Max przerwał mi, informując mnie - „Tak, kiedyś ją pieprzyłem…” - moje ciało podskoczyło na jego szczerość, ale mówił dalej - „…ale minęło już trochę czasu.”

„Powinieneś zmienić swoje hasło.”

„Nie jest to priorytet, więc nie udało mi się to.”

„Zrobię to dla ciebie” - zaproponowałam.

Jego ramiona ścisnęły mnie i uśmiechnął się - „Co wybierzesz?”

Zanim zdołałam powstrzymać moje usta od formułowania słów, powiedziałam - „onajestsukazpiklarodem666”.

Wybuchnął śmiechem, ściskając mnie jeszcze raz.

Kiedy opanował śmiech, spojrzał na mnie - „To trochę długo, Słonko.”

„Może i tak, ale nie zapomnisz go.”

Jego twarz zbliżyła się, kiedy mruknął - „Nie myśl, że to zrobię.”

Zdałam sobie sprawę, gdzie jestem i o co mi chodzi, i ponownie przycisnęłam się do jego klatki piersiowej.

„Puść” – szepnęłam.

„Lubię cię tutaj” – odszepnął, coś mrowiło gdzieś w odosobnieniu, czułam się zbyt dobrze i wciągnęłam oddech.

„Muszę skorzystać z toalety” - skłamałam. Nie musiałam korzystać z udogodnień. Musiałam wydmuchać nos.

„Uciec i przypomnieć sobie, żeby być spiętą?” – zapytał ponownie bez ogródek, a ja poczułam, jak moje brwi się zsuwają.

„Nie. Muszę wydmuchać nos.”

Spojrzał na mnie przez sekundę, wyglądając na zagubionego, po czym powiedział - „Zrób to tutaj”.

Nie zamierzałam smarkać przy stole przed nim.

„Zapomniałam chusteczek” – skłamałam tym razem wprost.

Uśmiechnął się ponownie i powiedział - „Jesteś taka pełna gówna.”

Co? Czy miał oczy rentgenowskie i mógł widzieć w mojej torebce?

„Nie jestem pełna gówna” - odparłam, a jego twarz znów się zbliżyła.

Jego ramiona zacisnęły się, zanim wyszeptał - „Lubisz to, gdzie jesteś, tak samo jak ja lubię cię tutaj”.

Zanim zdążyłam powiedzieć słowo, jego uścisk rozluźnił się i wysunął się z budki, zabierając mnie ze sobą i stawiając na nogi.

„Pośpiesz się, jedzenie będzie za minutę” - powiedział, kiedy pozwolił mi odejść.

Spojrzałam na stół, a potem na niego - „Jeszcze nie zamówiliśmy”.

„Zamówiliśmy.”

„Nawet nie widziałam menu!” - powiedziałam podniesionym głosem.

„Dostajesz Burgera Buffalo z serem i krążkami cebulowymi, tak jak ja.”

Potrząsnęłam głową, te krótkie, gwałtowne potrząśnięcia i nie byłam pewna, czy kiedykolwiek wcześniej to robiłam, ale wydawało się, że robię to często w pobliżu Maxa.

„Ale …”

„Idź wydmuchać nos, Księżno.”

„Ale …”

„Jesteś wegetarianką?”

„Nie.”

„W takim razie zaufaj mi.”

Pochyliłam się do niego i powiedziałam z sykiem - „Jesteś niemożliwy.”

Pochylił się do mnie, szczerząc zęby i wrócił - „A ty jesteś słodsza niż w piekle”.

„Nie nazywaj mnie słodką, kiedy jestem zła!” - zawołałam, teraz zupełnie głośno.

Jego wzrok powędrował ponad moim ramieniem, zanim wrócił do mnie, po czym zapytał - „Chcesz, żeby cała restauracja była obecna przy naszej rozmowie?”

Spojrzałam w kierunku, który wskazywały jego oczy i zobaczyłam, że wiele osób, w tym Trudy, Sarah, Harry i Shauna, a także inni, obserwowali nas.

Potem odwróciłam się z powrotem do Maxa, rzuciłam mu spojrzenie, które stopiłoby farbę ze ścian, ale nie wydawało się, aby wpłynęło to w najmniejszym stopniu na niego i rzuciłam się (tak, rzuciłam, ale zdecydowałam, że mogę sobie wybaczyć ponieważ był to zdecydowanie moment rzucający) w kierunku, w którym miałam nadzieję, że będą toalety.

Na szczęście miałam rację.

Tam wydmuchałam nos, umyłam ręce i spojrzałam w lustro, żałując, że nie przyniosłam torebki, żeby poprawić szminkę.

Potem wciągnęłam powietrze przez nos, oparłam dłonie na zlewie i szepnęłam do swojego odbicia - „Co ja u licha robię?”

Żyjesz swoim życiem, Okruszku, powiedział mi do głowy Charlie, brzmiał na zadowolonego, a ja patrzyłam, jak moje oczy rozszerzają się w lustrze.

Potem spojrzałam za siebie. Potem spojrzałam pod dwie kabiny za mną.

Pomieszczenie było puste, z wyjątkiem mnie.

„Oszalałam” - mruknęłam - „Szaleństwo w zaśnieżonych górach, jak Jack Nicholson w Lśnieniu, tylko że bez strasznego hotelu.”

Nikt nie odpowiedział, bo nikogo tam nie było.

Zdecydowałam, że samotność nie jest dobra. Słyszałam głosy, kiedy byłam sama. Głos Charliego, a tak bardzo, jak chciałam usłyszeć głos Charliego, że zapłaciłbym każdego grosza, jaki miałam, sprzedałabym wszystko, co posiadałam, zawarłabym umowę z diabłem, aby usłyszeć głos Charliego, nie chciałam słyszeć go w mojej głowie.

Wróciłam do restauracji uśmiechając się po drodze do Sarah i Trudy, zauważając, że Harry unika moich oczu, a Shauna wpatruje się we mnie ze sztyletami, a potem spojrzałam na Maxa.

Jadł krążek cebuli, wysuwając się z budki.

„Widzę, że na mnie nie zaczekałeś” – zauważyłam, patrząc na jego zagryzające usta, a potem wślizgnęłam się do kabiny.

„Zjadłem krążek, Księżno, wyluzuj” - odparł, siadając obok mnie w budce.

„Nieważne” - wymamrotałam i spojrzałam na swoje jedzenie, którego było dużo.

Sam burger mógł nakarmić cztery osoby. Całość znajdowała się w czerwonym, owalnym, plastikowym koszyku, chronionym arkuszem cienkiego, białego, woskowanego papieru.

Wyglądał niesamowicie pysznie.

Sięgnęłam po ketchup.

„Masz hamburgery w Anglii?” Zapytał Max.

„Tak” - odpowiedziałam, wytryskując keczup na stosie obok krążków cebuli i nie dzieląc się z nim tym, że angielskie hamburgery nie dają się porównać.

„Burgery Buffalo?”

„W lokalach z burgerami dla smakoszy, tak” – odpowiedziałam, zanurzając w keczupie pierścień.

„Mała?” - Max zawołał, a ja spojrzałam na niego, z krążkiem cebuli w połowie drogi do ust - „Przygotuj się na olśnienie” - dokończył z uśmiechem, po czym odwrócił się do swojego jedzenia.

Zwróciłam się do mojego.

Nie mylił się, jedzenie było tak dobre, że zdecydowanie byłam olśniona.

*****

„Spać” - mruknęłam, wędrując sennie do A-Frame i zsuwając płaszcz w dół moich ramion, gdy Max włączył światło.

„Słonko, mówiłem ci, nie powinnaś brać lodów z gorącą krówką,” powiedział Max zza mnie i usłyszałam, jak drzwi się zamykają.

Miał rację i się mylił. Burger i krążki cebuli wypełniły mnie z nawiązką, ale zobaczyłam, jak gorący deser lodowy przesuwa się na tacy Trudy i idzie do czyjegoś stolika, i nie mogłam się powstrzymać. W Anglii nie mieli gorącej krówki, takiej jak w domu.

Zresztą byłam na wakacjach.

Mimo to lody z gorącą krówką były zdecydowanie przesadą.

Ale to nie lody gorącą z krówką sprawiały, że byłam senna. Chodziło o to, że ostatnie dwie godziny spędziliśmy siedząc w barze Drake’a, przecznicę od restauracji, słuchając, jak przyjaciel Maxa, Josh, gra na gitarze i śpiewa, podczas gdy Max pił Budweisera, a ja piłam Fat Tire. Josh był dobry, naprawdę dobry, ale mimo to wpadłam na bok Maxa, jego ramię owinęło się wokół mnie, a moja głowa oparła się na jego ramieniu. Wiedziałam, że nie powinnam się garbić z moim ciałem opartym o jego i głową na jego ramieniu, ale nic na to nie mogłam poradzić. Było wygodnie, piwo smakowało wyśmienicie, ale mnie łagodziło, muzyka była fajna, brzuch przepełniony i byłam zmęczona.

Włożyłam płaszcz i torebkę do szafy, zamknęłam drzwi i odwróciłam się do Maxa.

„Kto dziś wieczorem dostanie łóżko?” - zapytałam, a on podszedł do mnie i zatrzymał się bardzo blisko, a ja byłam zbyt zmęczona, żeby się wycofać.

Jego dłoń owinęła się wokół mojej głowy i przyciągnął mnie do siebie, a ja też byłam zbyt zmęczona, by z tym walczyć.

Potem pocałował mnie w czoło.

Mrugnęłam do jego gardła, gdy jego słodki pocałunek uderzył we mnie jak pociąg towarowy. Było to dobre uczucie, lepsze niż jakikolwiek pocałunek, jaki kiedykolwiek miałam, a nie było go nawet na moich ustach.

„Idź na górę” - wymamrotał przy moim czole, opuścił rękę, odwrócił się i odszedł, zrzucając płaszcz.

Spojrzałam na jego plecy i zdecydowałam, że jutro zdecydowanie mnie tam nie będzie. Mogę nawet nie pojechać do Denver. Mogłabym pojechać prosto do Kansas City.

Nie zamierzałam jednak przepuścić spania w jego łóżku, tak bardzo byłam zmęczona.

Dlatego nie dając mu szansy na zmianę zdania, zawołałam - „Dobranoc”.

„Noc, Księżno” - zawołał, kładąc płaszcz na krześle w jadalni i nie patrząc na mnie.

Odwróciłam się i pospieszyłam tak szybko, jak moje zmęczone stopy zaprowadziły mnie po schodach. Wyciągnęłam swoje rzeczy z walizki, umyłam i nawilżyłam twarz w łazience, umyłam zęby i przebrałam się w koszulę nocną. Zostawiłam swoje rzeczy w łazience, decydując się, że spakuję je rano.

Otworzyłam drzwi, sprawdziłam, czy droga jest czysta i pośpieszyłam do łóżka.

Mimo że byłam zmęczona, na dole paliły się światła; Niesamowicie Wyglądający Max był w domu; postawił mi kolację, lody z gorącą krówką i co najmniej cztery piwa podczas czegoś, co wydawało się bardzo podobne do randki, mimo że wróciliśmy razem do domu, i była to randka, która mi się podobała, nawet gdy się kłóciliśmy, a może, zwłaszcza gdy ścieraliśmy się, więc nie spodziewałam się, że sen nadejdzie szybko.

Zasnęłam w ciągu minuty. Z prędkością światła.

To dlatego nie czułam, jak Max kładzie się obok mnie do łóżka piętnaście minut później.

 


 



[1] Solicitor – jeden z dwóch typów zawodu prawnika w Anglii i krajach anglosaskich. Zajmuje się przede wszystkim pracą w kancelarii i udzielaniem porad prawnych

5 komentarzy:

  1. Ooo ta para skradła moje serce na amen😍😍😍😍😍😍😍 są mega kochani . Dziękuję ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. O skubany 😁 serio coś czuję, że akcja będzie zabójcza 😁 chłop nie ma skrupułów 😁 dziękuję słońce

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak bardzo łaknę kolejnych rozdziałów. Kolejny facet alfa . 🙂 Dziekuje

    OdpowiedzUsuń